Archiwum Hapel.pl

Pełna wersja: Podanie na Dorosłego
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Imię i nazwisko:  Zygfryd Zimmermann
Data i miejsce urodzenia:  5 X *33 lata tamu** Nahariyya, Izrael.
Status krwi: 100%

Historia postaci:
Zygfryd urodził się w zimny, jesienny wieczór. Za oknami szalała burza, a liście z nielicznych drzew znajdujących się na posesji Zimmermannów wirowały złowieszczo. Od czasu do czasu grzmot przeszył okolicę, ale mimo to nie padało. Było cholernie sucho, prostaczkowie z biedniejszych dzielnic miasta modlili się o deszcz.

Kiedy poród się zakończył już świtało, jednak burza nadal nie ustała. Ciemne chmury kłębiły się nad całym Izraelem zwiastując kolejny zamach zwolenników wciąż rozrastającego się Państwa Islamskiego. Jednak nie to teraz siedziało w głowie rodziców Zygfryda.  Chłopiec wyglądał na zdrowego, jednak należało mu wybrać imię. Zdecydowano, że będzie się nazywał Zygfryd, tak jak jego dziadek z mroźnej Skandynawii.

Chłopiec rozwijał się prawidłowo. Wśród magicznych przedmiotów czuł się jak tryton w wodzie. Latał na dziecięcej miotle, grał w gargulki i doznawał innych czarodziejskich rozrywek. Pewnego dnia jego ojciec nie wrócił do domu, a nazajutrz rozpoczynały się obchody Chanuki. Jako, że Zygfryd nie miał starszych braci on musiał zapalić pierwszą świecę. Jednak w tym domu robiło się to zawsze za pomocą magii, aby pokazać szczególną więź między światem czarodziejów a społeczeństwem żydowskim. Zrezygnowany chłopiec już niemal się poddał, lecz jego matka nalegała by spróbował. Pożyczyła mu nawet swoją różdżkę, ale ta w ogóle nie słuchała Zygfryda. Młody Zimmermann położył się na zielonym dywanie tuż obok świecznika i pomyślał o ojcu. Po chwili w kominku ktoś się aportował. Okazało się, że to jego ojciec. Tego wieczora pierwsza świeca została zapalona.

Następnego dnia chłopiec opowiedział rodzicom, że nie mógł zapalić świecy, ponieważ wiedział, że jego ojciec wróci. Nie było to ani przeczucie, ani intuicja. On po prostu wiedział, jakby jakiś wewnętrzny głos mu to przekazał. Rodzice wymienili spojrzenia, a ojciec wytłumaczył dlaczego nie dawał znaku życia przez całą dobę. Tego dnia zapłonęły dwie świece.

Nazajutrz matka przygotowała naleśniki z serem, a ojciec był nadzwyczaj miły. Później usiedli przy kominku i przez moment przypatrywali się jak chłopiec magiczną lokomotywą przejeżdża małe, ruszające się ludziki, które z dość miernym skutkiem próbowały przed nią uciec. Po jakimś czasie rodzice poprosili Zygfrydka żeby zostawił na chwilę zabawki i usiadł koło nich. Chłopiec powiedział, że jest zajęty i ma ważniejsze sprawy, jednocześnie wciskając głowę konduktora między wagony. Rodzice postanowili porozmawiać z nim jutro. Wtedy zapłonęły trzy świece.

Ubrali się odświętnie i poszli do Synagogi pomodlić się. Mijali ich zarówno żydowscy czarodzieje, jak i Mugole. Po powrocie do domu ojciec zapalił czwartą świecę i wziął syna na bok. Powiedział mu, że nauka w domu jest niemożliwa i musi udać się do Hogwartu. Mimo, że dużo słyszał o tej szkole nie był do końca przekonany co do słuszności wyboru ojca. Był jednak żydem, więc musiał być mu podporządkowany bezwzględnie.

Nie zauważył nawet kiedy zapalano kolejne świece. Przez kilka dni zastanawiał się jak będzie wyglądała jego nauka. Wziął nawet starą książkę o zaklęciach ze strychu, ale odłożył ją po kilkunastu minutach.
Minęło ponad pół roku, a już jechał do Hogwartu. Niemal całą drogę przespał, ponieważ podróż z Izraela do Anglii była strasznie wyczerpująca. W szkole niektóre dzieci śmiały się z jego wyznania, jednak jemu to było obojętne. Nauka nie szła mu jakoś wybitnie, jednak niektóre przedmioty polubił od początku. Różdżka nie zawsze go słuchała, jednak fusy czy kryształowa kula bardziej mu odpowiadały. Szkołę ukończył bez powtarzania żadnej klasy, zostając dla nauczycieli "tym żydowskim chłopcem z Izraela, który wolał patrzeć w gwiazdy niż machać różdżką".

Po skończeniu Hogwartu wrócił w rodzinne strony. Przez pewien czas zajmował się rodzicami, którym nie do końca powodziło się w życiu. Zadłużyli się, a gdy już mięli podjąć decyzję o sprzedaży posiadłości pojawił się ich syn. Podjął się pracy jako belfer i uczył podstaw magii dzieci, których rodzice zdecydowali się na nauczanie indywidualne. Przez kilka lat udało mu się zarobić sporą sumkę, której część przekazał rodzicom. Resztę pieniędzy przeznaczył na podróż.

Najpierw wyjechał do Stanów. Poznał tam przepiękną Żydówkę. Długie, ciemne włosy opadały na pełne piersi. W jej głębokich niczym ocean oczach można było się niemal utopić. Do tego śmiech, który poprawiał humor każdemu, kto go usłyszał. Zakochał się w niej po kilku spotkaniach, lecz był jeden problem. Kobieta była Mugolem. Coś w głębi duszy podpowiadało mu, że gdy ta się dowie o jego czarodziejskich mocach odwróci się od niego, lecz mimo to postanowił jej powiedzieć. Słońce zachodziło na horyzoncie, a oni siedzieli wtuleni w siebie w parku. Potem powiedział jej prawdę. Reszty nie chciał pamiętać. Przeczucie po raz kolejny nie zawiodło. Kobieta wyśmiała go, nie próbowała nawet zrozumieć. "Lecz się!" wykrzykiwała, a słowa jej uwięzły mu w pamięci i nie chciały jej opuścić. Nie wiedział, że jeszcze przez lata jej oczy będą nawiedzały go w snach. Tego dnia zgasła jedna z świec.

Chcąc odciąć się od uczuć wstąpił do stowarzyszenia zapewniającego równość dla Żydów. Nazywało się ono Brooklyńska Rada Żydów. Okazało się, że nie tylko on był czarodziejem wśród tego grona. Poznał starszego mężczyznę, który z początku wydawał się Mugolem. Nie udało mu się jednak ukryć pejsów, które podczas jednego z posiedzeń zakręcał bez używania rąk. Po jakimś czasie nawiązali znajomość. Okazało się, że stary czarodziej ma spore doświadczenie w dziedzinie zielarstwa, lecz to nie interesowało Zygfryda. Bardziej zaciekawiła go szklana kula, którą zauważył na komodzie w mieszkaniu staruszka. Dziadek zapytany o nią szybko zmienił temat i wyprosił młodego Zimmermanna z mieszkania. Po kilku dniach Zygfryd wrócił do mieszkania starca i pod pretekstem pożegnania się zajął mu chwilę. Gdy gospodarz poszedł przygotować herbatę gość wstał i ukradł mu kulę. Starzec szukał później złodzieja, lecz okazało się, że ten opuścił miasto, a może nawet kraj. Cóż, planował to od dawna.

Nie chciał wracać do Izraela. Nie teraz. Postanowił więc udać się gdzieś indziej. Wybór padł na dość popularny wśród czarodziejów skrawek świata. Wyspy brytyjskie. Okolice Hogsmeade.
Poinformował listownie rodziców o swoich zamiarach i rozpoczął przygotowania do wyjazdu.
I tak zapłonie kolejna świeca...

Wygląd postaci:

[Obrazek: x4azz1q.jpg]

Zygfryd jest mężczyzną raczej przeciętnego wzrostu. Marne sześć stóp wzrostu zmusza go do zakładania kapeluszy. Jego postura raczej nie wskazuje na człowieka, który kilka razy w tygodniu odwiedza siłownię. Ma zwykłe żydowskie rysy twarzy, którą zazwyczaj porasta kilkudniowy zarost. Trochę za długie, ciemne włosy zazwyczaj są luźno związane z tyłu lub na tzw. samuraja. Szare oczy wyglądają nijako komponując się z gęstymi, ciemnymi brwiami.
Lubi nosić skórzane ubrania. Stałym elementem jego garderoby jest skórzana, brązowa kurtka. W cieplejsze dni zdejmuje ją na rzecz jasnego podkoszulka. Nie lubi nosić nakryć głowy, lecz dla kapturów robi wyjątek gdy jest naprawdę zimno lub pada. Różdżki nie nosi za pasem ani w kieszeni. Tak naprawdę sam nie wie gdzie ją wkłada. Czasem nawet zapomina jej z domu.



Cechy charakteru:

Zygfryd jest samotnikiem. Zapewne wpływ miało na to to, że nie miał rodzeństwa. Często spędza czas w miejscach niedostępnych dla innych osób. Zauważa potęgę natury, stara się z nią utożsamić. Podczas rozmów z obcymi ludźmi zazwyczaj używa prostych urywanych zdań, lecz kiedy bliżej pozna jakąś osobę zachowuje się jak natchniony. Używa zdań wypełnionych przeróżnymi środkami stylistycznymi. Nie jest bardzo odważny. Jeżeli wyczuje zagrożenie to stara się trzymać z daleka, obserwując sytuację i otoczenie. Przez jego żydowskie pochodzenie jest materialistą. Uważa, że pieniądze są jednym z ważniejszych czynników potrzebnych do życia. Przez pewien okres w swoim życiu był bardzo związany ze swoją rodziną, jednak w miarę upływu lat więź osłabła. Rodzinę zastąpiła dosłownie garstka przyjaciół ze szkoły, jednak kontakt z nimi po powrocie do Izraela stopniowo się zacierał. Nienawidzi dzieci.

Wyniki z OWuTeM-ów:
(Dysponujesz trzydziestoma punktami. PO – 5, Z – 4, N – 3, O – 2, T – 1; nie istnieje możliwość niepodchodzenia do egzaminu.)

Astronomia – T
Eliksiry – T
Historia Magii – T
Językoznawstwo – T
Latanie – O
Numerologia – T
Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami – Z
Obrona Przed Czarną Magią – N
Smokologia – N
Starożytne Runy – T
Transmutacja – Z
Wróżbiastwo – T
Zaklęcia i Uroki – PO
Zielarstwo – O

Skąd dowiedziałeś się o serwerze? z googla

Co to jest IC i jak je zapisujemy? IC to in character, czyli wszystko co się dzieje w świecie uniwersum. Zapisujemy normalnie na czacie, a czynności w gwiazdkach.

Co to jest OOC i jak je zapisujemy? Rozmowy poza uniwersum, w nawiasach (xD).

Napisz akcję, w której twoja postać porządkuje strych w swoim domu i napotyka się na pamiątkę z czasów szkolnych.
(Minimum szesnaście linijek, w tym sześć czynności.)

M-Mama
Z-Zygfryd

**Dom rodu Zimmermannów, trzecie piętro, popołudnie.**
M: Widziałeś gdzieś naszą starą Menorę? Tę z czasów kiedy byłeś jeszcze dzieckiem?
Z: Pewnie, że widziałem. Jakieś 25 lat temu.
M: *Wywróciła oczyma.* Zabawne, doprawdy. Rusz się i poszukaj.
Z: Kiedy jestem zajęty! *Nieco podniesionym głosem.*
M: No już, już! Bądź dobrym synem.
Z: *Wstał leniwie z kanapy.* Dooobra. Strych?
M: *Pokiwała głową.* Strych.
*Zygfryd powoli oddalił się w stronę korytarza. Po chwili zerknął w górę i wyciągając różdżkę wycelował ją w klapę. Ta otworzyła się wysuwając małą drabinkę, po której wszedł mężczyzna. Rozejrzał się po strychu.*
**Strych zawalony jest tysiącem staroci. Panuje półmrok.**
Z: *Machnął różdżką.* Accio Menora.
**Ze sterty gratów wyleciała siedmioramienna świeca. Wylądowała przed nogami Zygfryda.**
Z: *Obrócił się na pięcie i ruszył w stronę drabinki.*
**Obok otworu w podłodze można dostrzec krawat w zielono-szarych barwach.**
Z: *Zauważył krawat i ukucnął koło niego. Podniósł i zwinął w ręce.* Pieprzo-wieprzy Hogwart... Ile to już czasu.
**Z dołu dobiega krzyk matki.**
M: Zgubiłeś się tam?! *Krzyk jest nieco stłumiony.*
Z: Już idę! *Rzucił krawat w kąt.* Nigdy więcej. *Pod nosem.*
Z: *Zszedł na dół i podał mamie świecznik, by po chwili usadowić się na sofie i wrócić do lektury.*



Czy przeczytałeś regulamin? Jeszcze jak.

Składając podanie, akceptuję regulaminy serwera Hapel.pl i zobowiązuje się do ich przestrzegania.
Napisz mi na PW co zamierzasz uczynić tą postacią grając na serwerze.
Zaakceptowane