Archiwum Hapel.pl
Aiden Gingerblade - Wersja do druku

+- Archiwum Hapel.pl (https://archiwum.hapel.pl)
+-- Dział: Karty Postaci (https://archiwum.hapel.pl/forum-326.html)
+--- Dział: Dorośli (https://archiwum.hapel.pl/forum-328.html)
+--- Wątek: Aiden Gingerblade (/thread-20948.html)



Aiden Gingerblade - ola566 - 21.03.2020

[Obrazek: YPLWMDf.png]
Cześć, z tej strony Aiden! Pewnie jeszcze się nie znamy, co chętnie mogę naprawić. Oczywiście, z grzeczności, zacznę pierwszy, ale przyjdzie jeszcze pora na ciebie. Dobra, to zaczynamy. Jak już na pewno zauważyłeś, mam na imię Aiden i pochodzę z czystego rodu, dokładnie Gingerblade. Znaczy, w zasadzie to nie jestem pewny, czy jest wpisany w skorowidz, czy nie - ale na sto procent, ja jestem czystej krwi. To nie jest z resztą tak ważne. Rzeczą, która zapewne was interesuje, to klasa w której aktualnie się znajduję. Jestem na pierwszym roku w Hogwarcie, a zostałem przydzielony do Gryffindoru!

To może, zacznijmy od początku! Urodziłem się 10 lutego jako pierwszy z trojaczków, choć to pewnie po prostu wola Luizy Fritz, która wyjęła mnie pierwszego. Moi rodzice to Emma i Conchobar, a bracia - Lionel i Rune Gingerblade. Posiadam także jedną siostrę - Octavię, która została przepisana przez rodziców do Beauxbatons, a także adoptowanego brata Phelana. Od zawsze mieszkaliśmy w naszym małym dworku, choć od czasu do czasu zdarzyło mi się spędzać noce w willi rodowej White'ów. Liczne wyjazdy do babci, kolacje rodzinne, wigilie, spędzone chwile z braćmi. Do mniej więcej dziewiątego roku życia, rodzice zabraniali nam samemu opuszczać podwórko. Zabawa mogła toczyć się tylko w nim, choć nie ujmowało jej to uroku. Podczas tego okresu wiele się wydarzyło, zwłaszcza znaczących dla nas oraz mamy i taty. Jednym z przykładów mogłoby być nasze objawienie mocy.

No tak! Wspomnę o tym oczywiście, bo wypada. Macie szczęście, że bardzo dobrze pamiętam to wydarzenie.. no, prawie bardzo dobrze. Miałem wtedy tylko trzy latka, więc niektóre szczegóły mi wypaść z głowy. Ale nie przeciągając to było tak. Siedzieliśmy z braćmi oraz z mamą w salonie, kiedy tata załatwiał jakieś ważne sprawy w Hogsmeade. Kiedy wyszedłem do salonu, gdzie siedziała cała ferajna, bracia jak to było w ich upodobaniu - zaczęli sobie ze mnie żartować. Już dokładnie nie pamiętam z czego konkretnie, ale to mniejsza. Pamiętam punkt przełomowy, gdzie bardzo się zdenerwowałem, a jednocześnie zawstydziłem, przez co porcelanowy czajniczek, który stał na stoliku przede mną rozbił się na małe części zabierając wraz ze sobą filiżaneczki wykonane z tego samego tworzywa. Mama od razu skoczyła po aparat, by udokumentować to jakże ważne wydarzenie w świecie czarodziejów. Bracia, widząc, że stracili uwagę mamy, także bardzo się zdenerwowali. To wywołało także ich objawienia mocy. No i dotąd było całkiem normalnie, nie? Nic nadzwyczajnego, w bajce nie ma smoków. No i było tak dopóki nie wystraszyłem się ich objawień, czyli między innymi żyrandola spadającego z sufitu. W następnej kolejności ja sam pozrzucałem wszystkie książki z biblioteczek, co bracia zawtórowali. Od tamtej pory każdy w rodzinie wie, że objawienia to coś bardzo mocnego.

Jak dziś pamiętam kursy latania, na których wylądowałem razem z braćmi. Mieliśmy wtedy gdzieś po sześć lub siedem lat. To właśnie wtedy nauczyłem się dobrze latać na miotle. Tata kupił nam najlepsze modele mioteł, czyli Nimbusy 2020, które w zasadzie naprawdę są bardzo szybkie! Niby zawsze powtarzali, że ścigacze - bo tak nazywam ścigających - powinni mieć najszybsze miotły, a to samo tyczy się szukających. Jednak ja stwierdziłem, że to chyba nie jest coś dla mnie. W każdym meczyku rozgrywanym z przyjaciółmi czy rodziną, wybierałem pozycje pałkarza, ponieważ wydawała mi się taka odważna, a zarazem niezbyt huczliwa. W końcu zwykle to szukający czy ścigający są ukazani w świetle reflektorów, a pałkarze zrzucany na drugi plan. No przynajmniej ja tak uważam. A mi pasuje taka rola, gdzie muszę pokazać swoją siłę i odwagę, nie dla sławy, a dla wygranej mojej i moich przyjaciół.

Za kieszonkowe od rodziców, kupiłem sobie kiedyś zestaw do zabijania szczurów, ten wiecie, z centrum Hogsmeade. Nie sądziłem, że dzięki niemu poznam kiedyś moją - chyba - najlepszą przyjaciółkę, Gudrun Lavenhart. Co prawda, sam miecz nie rozpoczął naszej znajomości, a rozmowa o walce z tymi wszystkimi podmiejskimi szczurami wiele pomogła! No i oczywiście sama ona nauczyła mnie swojego języka - goblideguckiego. Miewam z nim jeszcze parę problemów, jednak większość zdań potrafię powiedzieć w miarę poprawnie! Dzięki Gudrun poznałem także moją drugą przyjaciółkę - Mistę Lavenhart. Z tego co zapamiętałem, są dla siebie kuzynkami, jednak mogę się przy tym lekko mylić. Są dla mnie dość ważne, mimo, że znam je dopiero paręnaście miesięcy. W sumie to dużo..

W końcu nastał ten dzień, kiedy należało rozstać się z rodzicami, rodziną i wyruszyć do szkoły, w końcu lada dzień rok szkolny. W dzień poprzedzający rozpoczęcie, wszyscy udaliśmy się na pokątną, by zakupić wszystkie potrzebne rzeczy z listy zakupów. Byliśmy wtedy wszystkim dosyć podekscytowani. W końcu mogliśmy otrzymać swoje pierwsze różdżki i inne pierdółki. Ale to jednak nie było coś, co najbardziej chciałbym zachować w pamięci. Otóż taką rzeczą jest zdecydowanie podróż już do samego zamku pociągiem Hogwart Express, w którym poznałem jeszcze więcej ludzi. PD, który jest dla mnie kolejnym z przyjaciół, ciekawy puchon, w końcu to Indianin. Narcissa Lestrange, która bardziej kumplowała się z Mistą, choć nam również przeznaczone było się zapoznać. Darren Fillanore, który pomagał nam zmienić "Pogromców szczurów" w drewniane mieczyki za pomocą transmutacji. Lydie Prewett, prefekta Gryffindoru. Reubena Spellmana, choć my się głębiej nie poznaliśmy. Phoenixa oraz Fallon Rosierów, choć wieź między nami także się nie zacieśniła. Ah, te podróże do Hogwartu. Tyle można poznać tam ludzi!

Kiedy wysiedliśmy z pociągu, razem z Mistą oraz PD poszliśmy do bramy Hogwardzkiej, gdzie nas przeszukano, a następnie przepłynęliśmy na łodziach jezioro, obok którego znajduje się zamek. Widok był bardzo ładny, choć łatwo można było wypaść za burtę! Kiedy dotarliśmy do hangaru, kazdy powysiadał ze swoich łódek i ustawiliśmy się w rzędach, by wejść do zamku. Od tamtego momentu dla mnie to już była tylko chwila, jak podchodziłem do krzesełka, nad którym lewitowała tiara, znana także jako tiara przydziału. Kilka osób przede mną, w tym Mista, zostało już przydzielonych do domów. Z tyłu głowy wiedziałem, że moi rodzice zostali przydzieleni do Ravenclawu, zatem i ja tam powinienem iść. Myśl o tym, że ja i moi przyjaciele będziemy rozdzieleni, nieco mnie zasmuciła, jednak zaraz potem, kiedy w całej wielkiej sali rozbrzmiał okrzyk - "Gryffindor!" - uśmiechnąłem się dość promieniście i od razu podbiegłem do stolika swojego domu, witając się z nowymi twarzami.

Kolejne dni w szkole - kolejna wiedza - kolejne znajomości. Na jednej z lekcji eliksirów poznałem Felixa Proctera, który wydawał się dość wyobcowanym chłopcem. Jakby unikał ludzi i ciąglę siedział w tych jego lochach. No cóż, mimo to, nic nie przeszkodziło nam w zaprzyjaźnieniu się ze sobą. W międzyczasie zaaplkowałem do drużyny Quidditcha oraz pojedynków mojego domu. Choć z tego drugiego nie byłem wtedy jeszcze zbyt dobry - co było widać po odrzuceniu wniosku - do drużyny sportowej zostałem przyjęty wręcz od razu. W końcu jak można było nie wziąć człowieka o takich umiejętnościach? Na jednym z treningów, w zasadzie jednym z pierwszych, poznałem chłopaka z tego samego roku, a nawet domu - Marvina Dippeta. Od razu zachwyciły mnie jego umiejętności szukającego. Nawet jeśli nigdy do tego nie trenował, widać było, iż ma to we krwi. W zasadzie, próbowałem nawiązać z nim więź, można nawet powiedzieć, że przyjaźń. Chciałbym nazwać tak naszą relację. W końcu nie z każdym dzieli się fasolkami wszystkich smaków, a także wspólnie trenuje.

"O cholibka!" - cytuję moje słowa, z momentu zobaczenia Daliah Muwangi. Przechodząc korytarzem, po prostu nie dało się na nią nie spojrzzeć. W końcu z wiadomych powodów, w Hogwarcie nie ma za dużej ilości osób czarnoskórych. Dziewczyna nie wydawała się być zaskoczona moją reakcją, zaczęła się z niej śmiać. Widocznie musi być do takich rzeczy przyzwyczajona. Jeszcze nie znam jej zbyt dobrze, jednak zrobiliśmy razem parę dobrych akcji. Mam nadzieję, że zostaniemy przyjaciółmi. Ah, nie próbuj mi więcej wciskać jakichś eliksirów, które mają inne cele niż podałaś!

Nie mogłem nie wspomnieć także o Nathanie Kenwayu. Z tym ślizgonem moje Hogwardzkie wrażenia na pewno nie byłyby takie same. Do dziś pamiętam tekst, jaki powiedział w moim kierunku przed dormitorium puchonów, a chodzi o - "Idę po klawisza, macie.. prze-" przerąbane! - dokładnie tak.. choć trochę zmieniłem, by nie razić twoich uszu. Za drugim spotkaniem groziliśmy sobie, że jeden drugiemu przywali z krzesła w twarz, a za trzecim? Za trzecim już jakimś cudem wszystko było okej. Żaden nie pałał do drugiego nienawiścią, wręcz przeciwnie. Nathan zaprosił mnie na partyjkę w szachy, którą oczywiście wygrał, nie dziwię się, ale było to całkiem miłe doświadczenie. Od tamtej pory raczej się nie kłócimy, ale kto wie.

Jest też taki chlopak, krukon, szóstoklasista. Ostatnio został prefektem. Tak! Dokładnie tak. Chodzi o Shauna Wrighta. Kiedyś zatrzymałem go z Lionelem na korytarzu z pytaniem czy zna jakieś pożyteczne zaklęcia, a ten bez wahania zaoferował nam pomoc. Dzięki niemu właśnie opanowałem Expelliarmusa! Później nawet sam zaproponował mi pomoc w treningach i jestem w stanie nazywać go po cichu takim nauczycielem, choć nie wiem czy prywatnym. Wiele mu zawdzięczam, z czego na pewno się kiedyś odwdzięczę!

Eh! To chyba wszystko z moich dotychczasowych przygód. Znaczy! Wszystko, ale na teraz! Obiecuję, że jeśli wydarzy się jeszcze coś ciekawego, to na pewno ci opowiem. W końcu jesteśmy przyjaciółmi, nie? Ale pamiętaj! Nikomu o tym nie mów. To będzie taka nasza tajemnica, że wiesz więcej niż niektórzy. Pamiętaj!



Postać odgrywana od lutego 2019 na nicku Samgyeopsal.
Wyglądu użyczył: Griffin Gluck
To pierwsza moja KP w takim wydaniu. Nie wiem czy czysta historia dobrze się sprzeda. Mam tylko nadzieję, że wam się spodobało!



RE: Aiden Gingerblade - CzarnaMoc - 21.03.2020

Kochana postać ale ten tekst to mogłaś se darowac... ja lubie takie wypunktowane wszystko ale to zależy inni lubią teorie samą Smile


RE: Aiden Gingerblade - Kolorowo15 - 21.03.2020

Matka krukon, ojciec krukon a syn gryfon ale ładna karta


RE: Aiden Gingerblade - Tlenusss - 21.03.2020

ladne