Biegaczysko
Czarodziej
Posty: 106
Tematy: 10
Gru 2014
541
Hufflepuff
19.09.2016 19:46
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.09.2017 22:14 przez Biegaczysko. Edytowano w sumie 2 razy.)
Won do ciekawostek, ten tekst jest co najmniej o sześć stron za długi. A jak czytacie dalej, to muszę napisać o tej kp dwie rzeczy:
Po pierwsze: nie daj Boże, żeby na forum była jakaś wrażliwa osoba o czarnej karnacji. Jeśli jest, to oczywiście zaznaczam, że ten tekst jest zrobiony tylko w celach humorystycznych, bla bla bla. Nie chciałem nikogo obrazić/urazić/zabrać poczucia tożsamości narodowej/ani nawet ograbić z zapasu żelków. Chyba że chce je dać dobrowolnie.
Po drugie: dopiero w połowie pisania kp dowiedziałem się, że na forum nie przejdą nawet zagwiazdkowane przekleństwa (nie żebym powinien się . Wszytkie więc, które się tutaj znalazły, musiałem pozmieniać na "łagodniejsze" odpowiedniki. "Ocenzurowany" tekst, cóż, czyta się dosyć chu... źle, więc wszystkie słowa, które zakrywają wulgarne pierwowzory, oznaczyłem w ten sposób. Możecie się domyślać, co było w ich miejscu. Tak będzie, kurka, śmieszniej.
Nazwisko i imię: Vega Vincent (od niedawna Bloodyskull, ale chce je zmienić)
Data urodzenia: Najstarsze czarne szamany powiadają, że 11 lat temu, ale kto by tam słuchał ich bredni.
Czystość krwi: Brudna Fifti fifti
Przynależność rasowa lub etniczna: Murzyn Afroamerykanin dumny Afrykańczyk straszliwy Zulus przebiegły członek plemienia Czarna Stopa Czarnoskóry Saracen Król Rzeki Niger Szaman Wszystkich Szamanów Vincent Vega I Straszliwy Tańczący na Kurczakach Wrogów Pierwszy Tego Imienia, Władca Murzynów i Wszystkich Innych Nadludzi a do tego twój najbliższy dostawca pizzy i kubełków
Miejsce urodzenia: Karawan Fioletowy Low Rider, przedmieścia Los Santos Detroit
Akutalne miejsce zamieszkania: Dzielnia, a podczas roku szkolnego hogwarcka kuchnia (śpi obok pieca z kebabami). też dzielnia (ale ta hogsmeadzka). Głoduje odkąd wyrzucili go z Hogwartu.
Obecnie jest na roku: Pierwszym (hy hy) zdychania z głodu
Dom w Hogwarcie: Ten najgorszy najlepszy
Zdjęcie, rysunek postaci:
Obecnie:
Dorosłość:
Po 60:
Różdżka:
Wygląd:
Na pierwszy rzut oka Vincenta można wziąć za osobę natchnioną, bądź, jak powiedzieliby mnisi z wieków średnich: uduchowioną. Z daleka bowiem jego postura zdaje się emanować mądrością, pewnym, można by rzec, życiowym zamyśleniem. Duża głowa z krótkim, lecz dosyć szerokim nosem, dumnie i elegancko obwąkurczakącym świat. Jego arystokratyczny kształt, zdawać by się mogło, sam błaga o nałożenie na siebie oprawki okularów. Oczy, które swoimi źrenicami osadzonymi w brązowych tęczówkach prawie bez przerwy studiują niebo, w niemym wyrazie otępienia ogromem rzeczywistości. Splecione z tyłu, zwyczajem ludzi starszych i bardziej doświadczonych, ręce (widocznie zmęczone ciągłym pisaniem wierszy i traktatów teologicznych). Nogi wyprostowane i majestatyczne, niczym dwie masywne kolumny wspierające gmach Biblioteki Aleksandryjskiej. Tors przywołujący na myśl swym niewzruszeniem najtwardszą ze skał. Widząc taką kopalnię mądrości, jakiż mnich nie skusiłby się podjąć śmiałej próby wcielenia Vincenta do zakonu, bądź chociażby rozpoczęcia z nim filozoficznej dysputy?
Ano takiż, który w momencie zbliżenia usłyszałby od niego
"E, co się, kurna, gapisz, makler?"
Czyli każdy.
A zaraz potem odbiegłby z krzykiem, potykając się o własną szatę i drąc się wniebogłosy o karze boskiej i zbliżającym się Armaggedonie.
Albowiem nos Vincenta, zamiast być spłaszczonym od częstego używania okularów, okazałby się wgnieciony przez liczne gongi i upadki na twarz. Oczy, które wcześniej lustrowały niebo w tak błogim wyrazie zamyślenia (tak naprawdę zaś wypatrując policyjnych helikopterów), w ułamku sekundy zamieniłyby się w dwa małe punkciki nienawiści, a brązowe tęczówki wydałyby się niemalże czarne. Ręce, teraz już wyciągnięte w kierunku nieproszonych gości, pokryte bliznami i duża ilością tatuaży, zdobiłyby dwa złote kastety z napisem I'M GUN' na jednym i ***** U UP na drugim. Nogi, na których widniałyby po 3 ogromne żyły (gdyż Vincent nigdy nie opuszczał dnia nóg) niczym nie przypominałyby już pięknych greckich kolumn- o wiele bardziej trafnym porównaniem stałyby się teraz zakrzywione widły (gdyż ich szpikulce przypominałyby jego paznokcie - Vincent zawsze opuszczał dzień paznokci). Tors natomiast, szeroki w barach i pokryty ochronną wartwą tłuszczu, zdawałby się mówić: COME AT ME BRUH. A głowa, cóż, duża głowa idealnie nadawałaby się do walnięcia z dyńki. Tak właśnie Vincent wyglądał z bliska: był kwintesencją czystego Czarnucha. Znaczy się, brudnego Czarnucha. Bo czysty Czarnuch to brudny Czarnuch. Łapiecie, nie?
Inaczej mówiąc, kiedy stajesz przed tym ogromnym Murzynem, czujesz, że za niedługo dostaniesz z gonga z klapszmita z pięści na ryj. Vincentowa twarz idealnie wpasowuje się w odpowiednik czarnoskórego Seby- łysa glaca osłonięta żółtą bandaną, wcześniej wspomniany spłaszczony nos, kolor oczu niemal tak samo czarny jak reszta ciała. Liczne plastry na szerokim czole, okazjonalnie podbite oko. Jednym z bardziej charakterystycznych elementów facjaty tego osobnika są usta- rozciągnięte prawie na całą szerokość twarzy, duże, pełne, o sino-fioletowej barwie. W nich skryte zostały perfekcyjnie białe zęby. Że niby Vincent je myje? A skąd- Murzyni po prostu tak mają.
Głowę z resztą ciała łączy ni to krótka, ni to długa szyja- tutaj geny Vegi się nie popisały i walnęły na odwal taką mocno typową. Za to rzeczy poniżej szyji- o kefcu przenajświętszy, same cuda. Gdyby Vincent żył parę pokoleń wstecz, bez wątpienia kupiliby go plantatorzy za najwyższe możliwe pieniądze (chociaż, Vega pewnie i teraz by się zgodził zbierać bawełnę za jakieś 3 kebsy tygodniowo). Ładnie rozwinięte mięśnie rąk (ze szczególną, widoczną troską o napompowanie bica) idą w parze z masywną klatą. Na brzuchu, wbrew pozorom, Vincent nie ma kaloryfera, tak naprawdę nie słyszał, że w ogóle można go mieć. Podczas wieloletniego pobytu na dzielni przekonał się, że warstwa tłuszczu (co prawda nie za duża) chroni lepiej przed ciosami niż niejedna kamizelka. Druga sprawa, że obecnie, w wyniku zbyt małej ilości ludzi, z którymi mógłby się, no co ja tu będę gadał, ordynarnie napierdzielać, a zbyt dużej ilości kebsów (i kefców) "ochronna" warstwa sadła zamieniła się w "omójbożevincentzgrubiałeśjakwujekJohnnson" warstwę sadła.
Klata Vincenta przed:
I po:
Fragment opisujący rzeczy na poziomie pasa musiałem wyciąć- był zbyt długi.
Idąc dalej w dół, można zauważyć, a jakże, nogi. Są one kluczowym narzędziem w życiu Vincenta- mówi się, że Afroamerykanie urodzeni na dzielni, zamiast wychodzić, od razu wybiegają z łona matki (a tuż po tym ze szpitala- wraz z telewizorem ultrasonograficznym). Jako, że w naturze Vegi leży częste uciekanie, musi pamiętać o częstym i regularnym treningu: zazwyczaj w tym celu wybiera dyscyplinę "Nie daj się złapać policji". Uprawia ją co najmniej 3 razy w tygodniu. Oczywiście, to nie jedyny sposób na wzmocnienie tzw. łyd- Vincent robi też bardziej popularne ćwiczenia, tj. przysiady z kradzioną sztangą, przysiady bez kradzionej
sztangi, kradzenie sztangi bez przysiadów, przysiadywanie bez kradzenia sztangi, sztangowanie z kradzeniem przysiadzeń, przysiedzywanie bez sztangowania kradzenia. Nogi Vincenta są więc rozwinięte jak nogi niejednego maratończyka- z tą różnicą, że większość zawodników by przegoniły. Są także, w porównaniu do reszty ciała Vegi, wyjątkowo długie- w murzyńskim folklorze jest to znak wielkiej przyszłości.
Stopy szerokie, o twardej, ale w miarę elastycznej skórze (dzięki częstemu moczeniu w wodzie) oraz dużym rozstawie palców. śmierdzą
Ubiór: Powiedzmy sobie szczerze: jedynym elementem stroju, o jaki Vincent dbał, dba i dbać będzie, są jego Jordany. Zawsze olśniewająco białe i bez najmniejszej nawet plamki, wypolerowane tak, że od samego patrzenia można oślepnąć. Kiedy tylko Vega idzie za potrzebą, kradnie papier toaletowy, żeby podkładać go pod swoje buty. W końcu mógłby pobrudzić podszewki, stawiając je bezpośrednio na podłodze. I nie jest to tylko wymysł Vincenta: Jordany w tradycji afroamerykańskiej są tak ważne, że podczas odwiedzin u rodziny lub przyjaciół, zostawia się je przypięte do poręczy spinką rowerową. Znane są przypadki, gdy rodzina wydziedziczała najmłodsze pokolenie, ponieważ podczas codziennego bicia niewinnych staruszek dzieci przypadkowo deptały Jordanami trawę. Buty te traktowane są jak rodzinne pamiątki i przekazuje się je z pokolenia na pokolenie- Jordany Vegi przykładowo, sięgają czasów niewolnictwa i ich pierwszym właścicielem był jego prapraprapradziadek Tebogunga Bobugamgum. Jako ciekawostkę można nadmienić, że amerykańscy naukowcy jednoznacznie stwierdzili, iż najbardziej sterylną, zbadaną powierzchnią na Ziemi są buty Vincenta.
Reszta zazwyczaj jest wybierana przez Vegę według jednego kryterium: jak dużo doda mu do wyglądu wpierdzielu. Oczywiście, strój różni się zależnie od okoliczności; a więc w Hogwarcie można zaobserwować na Vincencie luźny biały T-shirt, luźniejszą szatę (z dużą ilością luźnych kieszeni), i jeszcze luźniejsze, opadające na poślady (według raperskiej modły) jeansy. Częstym widokiem są więc jego wystające, i najluźniejsze z całego tego zestawu, czerwone majty. Aby zaznaczyć przynależność do Hufflepuffu, ubiera on lekko poszarpany szalik Georgia Tech Yellow.
Podczas wakacji Vincent wdziewa, a jakże, złoty łańcuch ze znakiem dolara, pierścienie z kamieniami szlachetnymi (po 3 na każdą rękę), luźne fioletowe spodnie oraz koszulkę tego samego koloru. Autentyczność złota na łańcuchu, a także kamieni szlachetnych, nigdy nie została zbadana. Twarz z kolei zasłania żółtą (bądź złotą, kto to wie) chustą- nawyk nabyty podczas "ćwiczeń" z policją.
Dwie rzeczy ze stroju Vincenta (niebędące butami) zasługują na osobny akapit- są to jego plecak i bandana koloru żółtego. Vega nosi je niezależnie od sytuacji, pory dnia i nastroju. Stwierdzenie, że z nimi śpi, jest zbyt oczywiste- on się prawdopodobnie z nimi urodził. Przy czym one wyszły jako pierwsze.
Żółta bandana jest dla Vincenta niezbędna- przypomina mu o dzielni i, co ważniejsze, do jakiego domu w Hogwarcie on właściwie należy. Ponadto chroni jego podatną na przegrzania głowę- Vincent zdejmuje ją tylko wtedy (bandanę, nie głowę), kiedy blaskiem ze swojej wspaniale łysej glacy musi oślepić wrogów.
Plecak z kolei służy mu jako dostawca wszelakiej maści kurczaków, kebsów i napojów słodzonych spod marki Pepsi. Mimo, że Vincent twierdzi, iż jego plecak nie ma dna i zawiera bardzo dużo rzeczy, do tej pory wyciągał z niego prawie tylko i wyłącznie Kubełki Hot Wings 11/11 w zestawie Powiększona Dolewka Zdrap Kupon i Wygraj Dodatkową Sałatkę Colesław™ oraz Pepsi Light Zero Cukru Wzrost Mięśni Gwarantowany- Dokup Mirinde Sugarfree i Wygraj Tydzień Na Siłce Pod Okiem Trenera™!.
Kończąc opis wyglądu tego zacnego Murzynka, warto dopisać, iż większość tatuaży widniejących na jego ramieniu jest zmywalna- rodzice zabronili mu używania środków, które mogą trwale pobielić jego skórę.
Charakter/Osobowość: Hm. Hmmmmmmmmmmmmmmmm. Nie ukrywam, charakter Vincenta to temat trudny. Naprawdę. Muszę bowiem przekonać społeczeństwo, że nie jest on skończonym idiotą. No dobra, jest. Ale tylko z wierzchu. Okej, wewnątrz może trochę też. Okej, okej, rzeczywiście, przez większość czasu zachowuje się jak typowy drechol. A to komuś przypierdzieli (rzadziej), kogoś opluje (częściej), lub okradnie (prawie zawsze). W końcu wychowywał się na dzielni, prawda? Jego nauczycielami byli z początku ojciec, 100% murzyn, którego imienia teraz nie wspomnę, a od mniej więcej 5 roku życia Wujek Tyrone, postać mityczna nawet dla niesamowicie zamkniętej i hermetycznej afroczarnowpierdzielowatoamerykańskiej społeczności Detroit. Obydwaj kładli podczas wychowywania Vincenta bardzo silny nacisk na uświadamianie mu jego korzeni i obowiązków z nich płynących. Vega przez prawie całe życie słyszał, że żeby
nie splamić honoru (nie tylko rodziny, ba, nawet nie tylko honoru Detroit, ale wszystkich afroamerykańskich ghett na całej Ziemi) musi być Murzynem w 200 procentach. Nie dziwi więc, że osiągnięcie najwyższego stanu "zmurzynienia" (takiego w rozumieniu Vegi) jest jego życiowym celem. I nie jest to zła rzecz- każdy uzewnętrznia swoje "ja" w jakiś sposób. Podejrzenia, że Vincent, niezależnie od tego, jak potoczyłaby się jego historia, zachowywałby się tak samo, są całkiem słuszne. Po prostu, taki jest. A bycie Murzynem w każdym calu, od stóp, poprzez pępek, złote kastety, białe zęby i aż po złotą bandanę, to po prostu jego przeznaczenie.
Nie oznacza to jednak, że Vincent taki jest zawsze. Już od swojego urodzenia wyróżniał się na tle współziomków dosyć rzadką w jego otoczeniu zdolnością myślenia abstrakcyjnego i, niezbyt częstymi, ale jednak istniejącymi przebłyskami inteligencji, której pozazdrościłby mu niejeden białas (złośliwi twierdzą, że zdanie to powinno kończyć się po 13 słowie). Rzeczywiście, sporo kryje się w stwierdzeniu, że "Ten Czarnuch ma nierówno pod łepetyną, ale, na najgorętszego hot wingsa jakiego jadłem, ta nierówność pozwoli mu kiedyś oszwabić Bank Narodowy" wygłoszonego przez Wujka Tyrone'a, kiedy zorientował się, że Vega zdołał ukraść mu portfel. Tak w istocie jest- pod tą brązową kopułą stanowiącą czubek Vincentowej łepetyny kryją się trybiki, które potrafią wyrzucić z siebie niejedną złotą myśl- szkoda tylko, że tak często się zacinają.
I tak w jednej chwili rzeczony Murzynek może próbować wpierdzielić ci z gonga z klapszmita z pięści na ryj (to jego specjalny cios), a już w drugiej będzie pofesjonalnie i z najwyższą kulturą sprzedawał siodło (najnowszy model bff, podgrzewane lusterka boczne, podwójny wydech, skórzana tapicerka, ubezpieczenie OOC w rabacie-SERIO WARTO) parce obok. Kiedy bowiem jego mózg przestają krępować murzyńskie nawyki, Vega oddaje się największym intelektualnym szaleństwom- a to strzeli jakiś krótki (zazwyczaj raperski) wierszyk, a to wypowie jakieś zdanie niebezpiecznie graniczące z filozofią, a to będzie spełniał się w zawodach mało przystających profesjonalnym Murzynom- takich jak akwizytor. Vincent został także obdarowany zdolnością sarkastycznego myślenia. Co prawda nie zawsze i nie wszędzie, ale z reguły potrafi zrozumieć i odpowiedzieć (sarkazmem!) na sformułowane tym sposobem zdania.
W parze z dużym zróżnicowaniem na tle "kulturalnym" idzie duże zróżnicowanie na tle "przebiegłościowym". Zazwyczaj Vega jest naiwny i rzadko dostrzega grożące mu niebezpieczeństwo- nie daj Boże, żeby jeszcze to niebezpieczeństwo miało ze sobą kefca. Zwyczajowy schemat myślenia Vincenta został przedstawiony na poniższym wykresie:
[Obrazek: EzZzG0e.png]
Jak widać, Vega nie jest zbyt rozgarniętym człowiekiem- dla swojego ulubionego jedzenia zrobi wszystko, i to właśnie ono często wpędza go w kłopoty. A więc, reasumując- jeśli mózg naszego wesołego Afroamerykaninka nie wykrywa w otoczeniu zagrożenia, to albo dlatego, że go nie ma, albo dlatego (i to jest częstsza opcja), że coś mu je "zasłania"- i zazwyczaj w takim wypadku Vega w to zagrożenie wchodzi.
Natomiast kiedy łepetyna Vincenta w końcu natrafia na choćby ślad czegoś złego, natychmiast zaczyna pracować na pełnych obrotach. Może on wtedy wykazać się niesamowitą (od razu uprzedzam: niesamowitą jak na niego, czyli nadal trochę poniżej "średniej krajowej") roztropnością, spostrzegawczością i ostrożnością. Dla przykładu- gdy Vega przeczesuje w nocy czyiś dom, a akurat wleźli tam policjanci (czemu? bo tak, zawsze tam gdzie są Czarni tam i policja), możliwych jest kilka scenariuszy:
A. Zobaczy na pobliskim stoliku kubełek Hot Wings, przebiegnie przez środek pokoju obok policjantów, żeby go dokończyć, da się złapać.
B. Zobaczy na pobliskim stoliku kubełek Hot Wings, przekradnie się przez środek pokoju obok policjantów, żeby go dokończyć, zacznie głośno chrupać, da się złapać.
C. Zobaczy na pobliskim stoliku kubełek Hot Wings, spróbuje przyciągnąć go (w celu dokończenia), rzucając przez pokój linkę z haczykiem, trafi w jednego z policjantów, da się złapać.
D. Nie zobaczy na pobliskim stoliku kubełka Hot Wingsów, nie spróbuje przebiec/przekraść/rzucić linkę przez pokój, żeby go dokończyć, zorientuje się, że w domu jest policja, ucieknie przez okno (w niniejszej wersji pominięte zostały wszystkie faile z potykaniem się o parapet i bezwładnym wypadaniem prosto na głowę).
E. SCENARIUSZ UNIKLANY: Najpierw zobaczy policjantów, potem kubełek Hot Wings, rzuci kamieniem w odległe miejsce, żeby odwrócić ich uwagę, przejdzie przez środek pokoju, zwieje z Hot Wingsami (żeby je dokończyć).
F. SCENARIUSZ BARDZO UNIKALNY: Zobaczy na pobliskim stoliku kubełek Hot Wings, potem policjantów, obliczy, jak szybko musi biec, żeby nie dać się złapać, przebiegnie przez pokój, zgarnie Hot Wingsy, wybiegnie przez drzwi, nie da się złapać. Potem, zgodnie z wcześniejszym zamierzeniem, je dokończy (Hot Wingsy, nie drzwi).
G. SCENARIUSZ BARDZO BARDZO UNIKALNY: Przejdzie przez pokój, swoimi niesamowitymi zdolnościami aktorskimi przekona policjantów, że się zgubił/był tu więziony/pomylił domy, nieścigany wyjdzie z kubełkiem Hot Wingsów. Dokończenie gwarantowane.
I co, powiedziało wam to coś? Tak? Mi absolutnie nie. Jeśli Vega będzie miał szczęście, to ucieknie. A jak nie będzie miał szczęścia? Cóż, to nie on jest ofiarą, kiedy na ziemię upada mydełko. To, co chciałem pokazać, to to, że jeśli nic nie przeszkadza Vincentowi się skupić, potrafi on całkiem sensownie myśleć.
Zanalizować zagrożenie.
Opracować plan.
Zgnieść niebezpieczeństwo.
Wygrać.
"Proffesional mode" odpala się u Vincenta także wtedy, gdy wykryje on w swoim otoczeniu okazję do zarobku. Staje się on wtedy jednym z najlepszych dilerów na świecie. Idzie to w parze z jego niespełnionym marzeniem o byciu akwizytorem (o którym już wspominałem) oraz jego rzadką umiejętnością powstrzymania się od użycia przekleństw. Nie popuści żadnemu klientowi- będzie za nim łaził, dopóki ten albo nie da Vincentowi z gonga tak mocno, że niedoszły akwizytor zemdleje, albo nie wezwie policji. Cóż, niestety wszystko to pod warunkiem, że Vega akurat opanuje swoje murzyńskie instynkty i nie będzie próbował nikomu wpierdzielić.
Ważną cechą osobowości Vincenta jest nieuzasadniona sympatia do złodzieji- Vega, kiedy tylko spotka "kolegę po fachu", będzie starał się mu pomóc. Jednym z widocznych przypadków takiej pomocy było podarowanie (no wiecie, podarowanie, czyli że za darmo) peruwiańskiego proszku natychmiastowej ciemności rosyjskiemu kradziejowi, którego Vincent spotkał w 3 miotłach. Takie zachowanie Vegi wynika najprawdopodobniej z sentymentu do dzielni w Detorit- gdzie każdy, kto kradł (czyli, no, każdy) mógł liczyć na pomoc swoich kolegów.
Ważne jest, aby nie mylić jego sympatii do złodzieji, z sympatią do innych bandytów- Vincent woli zachować dystans do takich zwyrodnialców, jak: mordercy, gwałciciele (nie, żeby jakichś już spotkał), terroryści, policjanci, nauczyciele, handlarze niewolników, sodomici, nudyści, hipsterzy, meksykanie, minoryci, benedyktyni, arabowie, trędowaci, augustianie, straż miejska, straż wiejska, naziści, mizogoniści, hipisi, kobiety z obsługi podające nie ten kubełek co trzeba, klawisze, dyrektorzy, kapusie, antyterroryści, woźni, duchy, zielonoświątkowcy, konfidenci, rabini, heretycy, demony, politycy, wróżki, kłamcy, policjanci pod przykrywką, templariusze, truciciele, roznosiciele ulotek,
dentyści i przede wszystkim RASIŚCI. Jeśli jesteś kimś z tej listy, nie martw się- Vincent (mimo początkowo chłodnego podejścia) może się do ciebie szybko przekonać. Wystarczy, że będziesz w stosunku do niego w miarę przyjazny. W końcu nasz Murzynek jest przynajmniej na tyle mądry, żeby wiedzieć, że ludzie nie zawsze są tacy, za jakich uważa ich społeczeństwo (albo oni sami).
No chyba że jesteś RASISTĄ. O, to wtedy strzeż się- Vega nie popuści ci nawet wtedy, gdy dasz mu 1000 kurczaków. No, po prostu nie ma bata. Idziesz do piachu, kolego. A twoje nerki na niemiecki czarny rynek.
Powoli kończąc, trzeba jeszcze dodać, że Vincent w Hufflepuffie nie wziął się znikąd- no bo jak, taki groźny, wiecznie szukający kogoś do wpierdzielu Murzyn, miałby się dostać do domu, gdzie trafiają same sidy miłe osoby?
Otóż, Vega w pewnym momencie swojego życia wiele podróżował po biednych Afrykańskich krajach. Stało się tak za sprawą Wujka Tyrone'a, który chciał pokazać swojemu podopiecznemu, jak bardzo niesprawiedliwy potrafi być świat. A także chciał nauczyć go sztuki przeżycia w lesie deszczowym. W tamtym czasie Vincent widział wiele cierpienia i zła- dzieci biegające w brudnych Jordanach, kobiety niewiedzące co to Pepsi Light, reżimy zabierające ludziom ostatnie zapasy sosu Tajskiego™, całe wioski bez choćby jednej małej budki kfc! Tak traumatyczne przeżycia uwrażliwiły Vegę na krzywdę ludzką spowodowaną niedostatkiem jedzenia, ubóstwem, i zwykłym nieszczęściem. Jeśli akurat nie próbuje udowodnić, jak bardzo zasługuje na miano Murzyna, którego trzeba się bać, jest skłonny pomóc ludziom, u których widoczne są te krzywdy. Czasami więc można zobaczyć Vincenta, jak ukradkiem daje komuś trochę Hot Wingsów, pomaga biednej staruszce przejść przez ulicę, wrzuca 5 galeonów do kapelusza bezdomnego, lub oddaje komuś zgubiony portfel (chociaż ta sytuacja jest dyskusyjna- nie widziałem jeszcze, żeby Vega oddawał komuś portfel). Po prostu, czasami potrafi być miły. I najwidoczniej tylko to Tiara Przydziału barała pod uwagę.
Podsumowując- charakter Vincenta składa się z dwóch postaci- Groźnego Murzyna i "reszty". Dla postronnego widza wygląda to tak, jakby obydwie walczyły ze sobą o dominację nad mózgiem Vegi (co doprowadza do tak dużego rozstrzału w zachowaniu). Sam Vincent próbuje przeforsować u siebie postać Groźnego Murzyna, gdyż uważa, że właśnie to chciał od niego Wujek Tyrone. Nie potrafi jednak zwalczyć swojej drugiej natury, która skłania go do czynności, o jakich nie pomyślałby żaden gangsta. Vega nie wie, że podświadomie nie chce niszczyć swojej drugiej części- w której kryją się niespełnione marzenia o byciu akwizytorem, empatia do poszkodowanych, talent do rymowania, cierpliwość (?), miłość (??).
W niej umieścił także (niechcący) całą swoją wiedzę o czyszczeniu Jordanów. Więc jeśli zobaczycie kiedyś Vincenta biegającego na boso, strzeżcie się- będzie to bowiem znaczyć, że murzyństwo przerosło nawet jego (a jego pięść pewnie przerośnie Wam zaraz w twarz).
Historia:
Relacje: no, dobra, zazwyczaj relacje Vincenta z innymi sprowadzają sie do prostego kodu binarnego. Wiecie, są zero-jedynkowe: wpierdziel albo nie-wpierdziel. Tutaj zamieszczę parę ludzi, z którymi Vincent miał jakiś szerszy kontakt, i nie rachuje jak komputer, kiedy ich widzi.
Simon Frozen [Gargoman]: Najlepsiejszy, najpierwsiejszy, najzabawniejszy kumpel Vegi. Jedyny człowiek, o którym Vincent powiedział "przyjaciel". Nie żaden niger, hołmi, morda, ziomuś, sebek, boro, Chrobry lub łysy. Przyjaciel i koniec.
Nie wiadomo, kiedy się spotkali. Nie wiadomo, jak zaczęła się ich znajomość. Nie wiadomo nawet, czy figurował między nimi taki stan jak "nie znanie się". Są jak dwaj bracia. Z tym samym mózgiem. Słowo "prywatność" traci w ich przypadku sens- ten drugi zawsze wie, co zrobił ten pierwszy, i na odwrót (chyba że ten pierwszy zakosił drugiemu Hot Wingsa, albo drugi pierwszemu Stripsa, albo pierwszy z drugim trzeciemu befszytka, bo akurat jumali tą samą osobę). Vincent nie uznaje Simona za czarnego- on go jako takiego po prostu widzi. Tak mu się obraz w oczach przestawił. Jego mózg najzwyczajniej w świecie nie mógł znieść myśli, że jakiś biały może być tak czarny.
CIEKAWOSTKA: Jakby Frozen był starszy, Vincent z pewnością zaadoptował by go na swojego ojca.
Nicolas Bloodyskull [CzarekPL]: Drugi z najlepszych przyjaciół, a zarazem pierwszy z prawdziwych ojców Vegi. Ojców? No, jeśli to kogoś razi, może sobie go nazwać "opiekunem". Sam Vincent nie pamięta już, kiedy i jak poznał Nicolasa- po prostu zna go od zawsze. Tak właśnie jest z najlepszymi ziomalami na rejonie- jak już raz się poznali, to tak, jakby spędzili ze sobą całą wieczność. Lubią kogoś czasem wspólnie okraść, napierdzielić, powyzywać, osprejować ścianę napisem HWDP, i już. Są najbardziej zaufanymi mordami w całym gangsterskim świecie (chyba, że gdzieś jest jakaś inna najbardziej zaufana morda). No, i koniec kropka tematu, czaisz bazę ziomeczku typiarzu joł?
No dobra, BYLI najbardziej zaufanymi mordami na rejonie. Z powodu dziwnych i tajemniczych sił, po paru latach okazało się, że Nicolas "przerósł" Vegę o aż 8 wiosen. Chociaż na początku chodzili do tej samej klasy. I z powodu takiego, że Bloodyskull był wcześniej jednym z dwóch ludzi w Hogwarcie, którym Vincent mógł absolutnie zaufać, nasz Murzynek z miejsca powierzył swoje wychowanie właśnie jemu. W efekcie ze statusu "ziomeczka" Nicolas awansował na status "ojca". Jest to pierwsza osoba od czasów Wujka Tyrone'a, która ma jakąś (może nawet bardzo pozorną, ale jednak) władzę nad Vincentem. Zdołał go nawet przekonać do zaakceptowania adopcji i zmiany nazwiska (chociaż Vega zmienił je głównie z powodów formalnych, sam o sobie nadal myśli, ee.. "Vega". Jest do tego słowa bardzo przywiązany i niewykluczone, że za niedługo będzie chciał je mieć w swoim imieniu z powrotem). Dlaczego Vincenta udało się zaadoptować komuś, kto przy korzystnych warunkach rodzinnych mógłby być jego bratem? Nie wiem, chyba jakieś cymbały w tym ministerstwie pracują. Ablo po prostu przewidzieli, że różnica wieku będzie się zwiększać... z wiekiem.
Lorcan Procter [modno]: Szanuje go.
Peter Margel [mumia1230]: Boi się go (nawet teraz).
Kyle Jallywall [Mapi]: Widział go parę razy, nawet zamienił z nim więcej słów od standardowego "Wywalić ci?". Uważa, że to pomocny chłopak, może byłby nawet dobrym materiałem na Murzyna, gdyby nie to, że jest biały.
Skye Wright [Nightmare]: Najlepszy odbiorca pizzy. To dzięki niej Vincent zdołał rozwinąć firmę przewozową "Frozen&Black".
Hugon Fritz [niemiecman]: Jeden z lepszych kolesiów Vegi. Odkąd Nicolas opuścił Hogwart, to właśnie z Hugonem Vincent bije najwięcej ludzi.
Danny White [Adrianoski]: Vega najbardziej pamięta go dzięki pomocy, jakiej udzielił w złapaniu skrzata do kubełka kfc. Razem odwalali sporo rzeczy.
Darell Rouly [Xarcon]: Nie zna go.
Lisa Yrell [PrawdziwyZiela]: Dobry kupiec, Vega wie, że jeśli ma komuś opchnąć narkotyki, to właśnie jej.
Juminako Meadll [Juminako]: Vincent ma dziwne wrażnie, że to właśnie przez nią bezsensownie wypierdzielił kiedyś 1000 glaców na używki.
James O'Sullivan [Optimus]: Ten mały białasek, który chodził z nim do klasy. Dobrze kradnie.
Ciekawostki:
1. Nie wiadomo, co jest boginem Vegi. Sam Vincent myśli, że niczego się nie boi, ale to oczywiście nieprawda. Bardzo Dokładne Niezależne Amerykańskie Badania wykazały, że może to być zamknięte kfc, tłusty policjant z pączkiem, bądź upuszczony kubełek hot wings ( http://i.imgur.com/kamY3As.jpg).
2. Ojciec Vincenta nigdy nie wykorzystał swoich zdolności magicznych do okradzenia sklepu.
3. Pierwszym członkiem rodziny Vegów, który przyjechał do Ameryki Północnej, był praprapradziadek Vincenta Boenney Jommnsom. Jego imię jest uznawane przez antropologów za protoplastę współczesnych "dzielniowych" nazwisk.
4. Nadwozie lokomotywy to sztywna rama z kształtowników przykryta blachami.
5. Kebaby to jedyne jedzenie, które Vincent stawia na równi z kefcem. Jego miłość do nich zaczęła się, kiedy pierwszy raz zszedł do hogwarckiej kuchni.
6. Patronusem Murzynka będzie przygróby bóbr:
7. Ulubionym sportem Vincenta jest koszykówka. Zna on nie tylko wszystkie triki, jakie można w niej wykorzystać, ale także potrafi wymienić wszystkie zespoły NBA z pamięci (łącznie z ich składami do 50 lat wstecz). Sam obecnie kibicuje Los Angeles Lakers.
8. Nie wiadomo, czy Vincent wierzy w jakichś bogów. Ale najbardziej prawdopodobne jest, że wierzy w Wujka Tyrone'a.
9. Vega lubi podpisywać się literą "W". Najlepiej z wymyślnymi zdobieniami i złotym tuszem. Litera ta jest złożeniem dwóch liter z jego inicjałów, i przypomina mu słowo "Win". (BOŻE JAKIE TO ORYGINALNE)
10. Z jakiegoś powodu Vincent w pewnym momencie swojej nauki przestał się starzeć, i cały czas jest w Hogwarcie w pierwszej klasie.
11. Wujek Tyrone przekazał Vedze, jako jednemu z nielicznych, tajemną sztukę "zamiany białych w czarnych". Jest to bardzo stara, niesamowicie zaawansowna sztuka transmutacji, wymyślona przez szamanów żyjących tak dawno, że jeszcze wtedy nie było białego człowieka. Nikt nie wie więc, po co tak naprawdę została wynaleziona- odpowiedzi można szukać w tym, że z upływem wieków tej formy magii zaczęli używać przede wszystkim czarodzieje grający w szachy.
Niezmienionym jednak pozostaje, że Vincent używa tej umiejętności głównie na ludziach- wygląd inkantacji zależy od okoliczności, ale powinno się w niej zawrzeć: posypanie głowy osoby transmutowanej zmieloną panierką Hot Wingsa, oblanie jej twarzy Pepsi Light™, oraz energiczne machnięcie w stronę "pacjenta" różdżką. Nie wiadomo, co trzeba powiedzieć przed wykonaniem ruchu badylem, jednakże w przypadku Vegi słowa są zawsze te same: wypowiada on w bardzo starym narzeczu afrykańskim zdanie "PROSZĘ ŻEBY TO SIĘ KURCZĘ UDAŁO!".
Vincent nie jest bardzo doświadczony w rzucaniu tego zaklęcia, więc zamiana jest krótkotrwała: trwa około godziny. Jednym z ludzi, na którym użył tego szamańskiego czaru, był Hugo Fritz.
12. Razem z Simonem jest prezesem dwuosobowej firmy specjalizującej się w dowożeniu pizz "Frozen&Black". Ostatnio firma poszerzyła swoje usługi o dostarczanie kubełków kfc.
MrSyncroPL
Taki typek
Posty: 108
Tematy: 4
Gru 2014
67
Nic dodać, nic ująć... Najlepsza karata jaką widziałem!
Pingo
Czarodziej
Posty: 238
Tematy: 16
Gru 2014
307
Gryffindor
therafal10h
Czarodziej
Posty: 37
Tematy: 7
Cze 2016
49
Slytherin
popłakałem się kiedy byłem w trakcie czytania tego : / Mega karta leci łapka
sabuto
Czarodziej
Posty: 401
Tematy: 15
Gru 2014
387
Hufflepuff
PrawdziwyZiela
Udzielający się na forum
Posty: 1,341
Tematy: 59
Mar 2015
750
Hufflepuff
A'yo! Najlepszy homie w mieście!
czarekPL
Czarodziej
Posty: 390
Tematy: 68
Gru 2014
1,266
jeju kocham napisz hsitorie błagam tlyko vega mnie trzyma przy haplu
Xaroyu
do końca lipca mam wakacje i mnie nie ma
Posty: 216
Tematy: 9
Sie 2015
Ravenclaw
Najlepsza kp, reszta może się uczyć od Vincenta.
Yuki
Czarodziej
Posty: 88
Tematy: 7
Lis 2015
253
Slytherin
2/10 Szacun, propsy, po prostu zajebioza.
merlin0
Weteran
Posty: 1,084
Tematy: 162
Gru 2014
2,523
Ravenclaw
|