Jellsey
Początkujący Czarodziej
Posty: 47
Tematy: 7
Sie 2015
42
Hufflepuff
28.10.2018 21:22
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.01.2019 12:11 przez Jellsey. Edytowano w sumie 19 razy.)
Urodził się 15 Sierpnia w River Height o godzinie 14:45. Jest on synem czarownicy czystej krwi oraz czarodzieja półkrwi, więc jego czystość krwi wynosi 75%. W chwili obecnej zamieszkuje on dom Winterów w Little Hangleton, wraz z całą swoją rodziną. Wcześniej było to River Heights. Jest wychowankiem domu Helgi Hufflepuff.
Kiedyś
Arthur, zarówno jak jego ojciec Daniel oraz starszy brat Paul, jest bardzo przyjaznym i zabawnym dzieciakiem. Od zawsze starał się obracać w jak największym gronie bliskich osób, ponieważ jego największym lękiem jest bycie samotnym, bez nikogo kto by go przytulił. Jednak dzięki jego gadatliwości i towarzyskości przychodzi mu to niezwykle łatwo z czego jest niesamowicie zadowolony. Bardzo lubi konwersować, a najlepiej o tematach astronomii, czy eliksirów. Na pewno wyróżnia go lojalność wobec swoich przyjaciół, ponieważ jest zawsze gotów, aby pomóc, oczywiście bezinteresownie. Sprawiedliwością, według niego ludzie daleko dojdą, będąc uznanymi przez innych. Sam z resztą własnie taki jest, nigdy nie uniewinni bez powodu przyjaciela, ani nie skaże za nic wroga. Nigdy od nikogo by się nie odwrócił, ani go nie zawiódł, czy był na niego zły. Jak na swój młody wiek wykazuje się dużą inteligencją i odpowiedzialnością. Jest osobą bardzo ciekawską i pragnie pogłębiać wiedzę na temat świata, a zwłaszcza tego magicznego, o którym dowiedział się więcej dość niedawno. Kolejnym z jego przymiotów jest pracowitość i rzetelność. Nigdy nie stara się odkładać czegoś na później. Jak już pracuje, to musi mieć porządek wokół siebie, który zawsze stara się utrzymać, inaczej się rozprasza. Często czyta książki, zdobywając wiele przydatnych informacji, które będą mogły mu zapewnić dobrą przyszłość. Na pewno wyróżnia go kreatywność. Często wpada na innowacyjne pomysły, potrafi nawet grać na pianinie oraz ładnie mówić i pisać wiersze. Arthur mimo wszystko był w dzieciństwie bardzo rozpieszczany przez rodziców, więc często rząda wiele od innych. Łatwo roztrwania pieniądze i potrafi wydać wszystkie galeony, które przy sobie ma w mniej niż pięć minut.
Obecnie
Arthur to chudy, wręcz anorektyczny i jeszcze niezbyt dobrze zbudowany chłopczyk. Mimo to, jest niezwykle wysoki jak na 11 lat, co jeszcze bardziej sprawia wrażenie, że jest chudy. Karnacja jego jest ciemna w ciepłe miesiące, czyli od wiosny do lata. Zaś w zimne pory, jego cera robi się blada, jak większość członków rodziny. Na głowie można zauważyć beżowe, gęste i zawsze ładnie przystrzyżone włosy, które u góry postawione są na tak zwanego irokeza. Brwi krzaczaste i tego samego koloru co włosy. Przypatrując się uważniej jego facjacie jako pierwsze dostrzeżemy duże, błyszczące oczy w kolorze ciemnej sepii. Niżej średni oraz prosty i okrąglutki na czubku nos oraz malinowe usta, które praktycznie cały czas cieszą się, bez względu na okoliczności. Na co dzień ubiera on raczej wygodne rzeczy, takie jak bluzy,troszkę przyduże koszulki,jeansy, buty za kostkę. Gdy biega po domu zazwyczaj nosi kigurimi różnych zwierzątek. Niestety w Hogwarcie nie wypada, wstydziłby się z resztą założyć na siebie taką piżamkę, jednak mimo to ma je w walizce.
Dzieciństwo
Dokładnie dnia 15 sierpnia 2059 roku o godzinie 14:45 w Edynburgu przyszedł na świat drugi synek Daniela oraz Wiktorii Winterów, dla których ta chwila była niesamowitym wydarzeniem. Obaj bardzo się cieszyli, ponieważ ich pierwszy syn zawsze marzył o bracie. Nie chodził on do mugolskiej szkoły, rodzice go nie zapisali, bo uczyli go sami w domu. Od najmłodszych lat był rozpieszczany przez swojego ojca, bo był najmłodszy z jego potomstwa. Arthur zdawał sobie sprawę, że wykorzystuje swoich rodziców, ale również nie chciał tego tracić, przez rodzeństwo, kuzynostwo, na którym by się skupili starsi. Kiedyś, gdy został sam, zaczął płakać, ale wyszło mu to z nawyku, ponieważ idąc do szkoły, raczej nie będzie mógł płakać na środku dziedzińca, bo wszyscy go zostawili. Minęło mu to przez rozpoczęcie pracy między innymi w Hogwarcie przez ojca. Bardzo ograniczyło to ich ilość spotkań, była ona właściwie tylko listowna, więc w późniejszym czasie Arthur spędzał większość czasu tylko z matką lub z rodzeństwem. Z niesamowitym zniecierpliwieniem czekał na jedenaste urodziny oraz na dostanie listu z Hogwartu. W pewnym momencie jego życia rodzina była zmuszona do przeprowadzki, jednak Arthura to za bardzo nie ruszyło, bo z jakiej okazji miałby się on przejąc taką błahostką. Strasznie mu się opóźniło objawienie mocy. Kiedy jego brat już je miał, on był bardzo przestraszony, że może się ona wcale u niego nie objawić. W dniu jego 11 urodzin, gdy konsumował tort wraz z rodzinką, w szybę okna zastukała dziobkiem sowa z listem w dziobie. Wzięła go mama i przeczytała jego zawartość na głos. Chłopiec o mało co nie potłukł swojego talerza z radości. Jedyne co, to musiał czekać, aż wreszcie wybierze się na pokątną w celu zakupu rzeczy zawartych w liście. Było to dzień po zakończeniu roku, wybrał się tam z tatą oraz swoim bratem. Kupili różdżki u Ollivandera, szaty u Madame Malkin, trochę słodyczy, kociołek oraz sowę. Następnie wrócili do domu, aby wszystko spakować. Teraz znów musiał czekać, na wyjazd pociągu z peronu 9 i 3/4 w stronę Hogwartu. Strasznie nie lubił czekać, ale jakoś przeżył ten czas, mimo dużej niecierpliwości. Stojąc na stacji niesamowicie się stresował, cały czas przytulał tatę oraz mamę, mimo że wcześniej tak bardzo chciał jechać. Nie chciał wsiąść do pociągu. Jednak został siłą wsadzony do pociągu w ostatniej chwili. Gdy pociąg odjeżdżał machał strasznie energicznie rodzinie, następnie zasiadł w jednym przedziale z całą bandą Winterów.
Objawienie Mocy
Na szczęście jego stres minął, lecz w bardzo bolesny sposób... Stał on sobie spokojnie z innymi dzieciakami pod Trzema Miotłami. Doszedł do nich wtedy BigM i zarządał on nich pieniędzy. Arthur naturalnie mu się postawił, kłócił się chwilę z Michaelem. Niesamowicie się zdenerwował podczas tej wymiany zdań. Między nim, a kartofelkiem stanął Morpheus, na którego chłopiec nie zwracał uwagi, nawet kazał mu się uciszyć. Zdając sobie sprawę, że troszkę przegina, poszedł ochłonąć do lasu. Nie zwrócił uwagi, że jest pełnia, więc miał szczęście, że nie zaatakował go żaden wampir, czy wilkołak. Chodził sobie po pobliskich górkach. Znajdując się na jednym z nich, udało mu się znaleźć drzewo, na które mógł wskoczyć z łatwością. Jednak przeliczył się, gałąź była sucha i nietrwała. Chłopiec wskakując na nią, spadł z niej po chwili, ponieważ ta się złamała. Spadając złamał sobie szczękę, prawą rękę oraz lewą nogę. Na dodatek było to drzewo iglaste, więc niesamowicie się poharatał. Cud, że metr przed gruntem zawisł w powietrzu, nawet nie zwrócił uwagi na to co się stało. Z niesamowitą trudnością próbował krzyknąć, nie mógł niestety otworzyć buzi. Ruszył w kierunku wioski. Dotarł tam, co prawda z ogromnym bólem. Podbiegł do niego jego najlepszy przyjaciel Morpheus oraz jego tata Aron. Przyjaciel wyjął zioła i zaczął mu leczyć rany, zaś jego ojciec naprawił mu połamane kości. Podczas obu procesów niesamowicie się wykręcał z bólu. Po tych torturach i zdaniu sobie sprawy z tego co się stało, uśmiechnął się do nich dziękując. Nawet napisał list do swojego taty wspólnie z mamą, opowiadając o tym, w jaki okrutny sposób, jego moc się objawiła.
Szkoła [1OOC]
Niezbyt dużo czasu spędził w szkole. Dosłownie poszedł do szkoły i zaraz były święta, przez które musiał wrócić do swojego domku. Jednak bardzo dobrze zapamiętam lekcje eliksirów oraz astronomii. Są to przedmioty, w których się zakochał. Cóż, niewiele można powiedzieć więcej o tym roku szkolnym, nie wyróżniał się on niczym specjalnym. Chodził na lekcję, zdobywał punkty- jak każdy. Do pewnego czasu... Był to piątek, godzina 19, o godzinie 18 miał była lekcja eliksirów dla klas I, na którą oczywiście przyszedł. O 19 zaczęła się ta sama lekcja, tylko dla klas IV. Zasiadł sobie obok Ani wraz z Shilardem w ławce. Gdy zapisywali temat, zauważył, że jego kuzyn pisze piórem, a nie długopisem, jak zwykle. Chciał się go spytać, czemu zmienił to. Niestety wstrzymał się, ponieważ zakłóciłby lekcję. Wtem do klasy wparował Ingvar, mówiąc, że jakaś dziewczyna została otruta. Chciał profesora wyciągnąć z sali, jednak pan Lorcan został i kazał Lavenhart'owi wszystko powiedzieć przy uczniach. Zajął on na chwilę nauczyciela eliksirów. Wtedy "Shilard" wykorzystał okazję i wyjął różdżkę, celując w pana Proctera, mówiąc: Frend. Lorcan natychmiast padł na ziemię, rozbijając wszystkie eliksiry w torbie, powodując wybuch. Po chwili do klasy wpadł Arthur Lavenhart, który został od razu zaatakowany przez sztuczną Hope Fox drętwotą. Nauczyciel ją odbił. Po chwili rozpoczął się kompletny chaos. Ingvar krzątał się obok pana Proctera, Hope rzucała kolejne drętwoty w pana Lavenharta, Anna straciła palce oraz została ugodzona mieczem w noge, gdy broniła Arthura oraz jednego chłopca. W pewnym momencie, gdy nauczyciel numerologii rzucał Mobilicorpusa w Hope, aby później nią rzucić, Shilard wycelował w niego i wypowiedział inkantację zaklęcia: Sectumsempra. Profesor upadł na ziemię, młody Winter zauważył, że Ingvar pije jakiś eliksir, wrzucając coś do niego. Wtem wszyscy zaczęli uciekać, starsze osoby zaczęły akcję ratunkowa poszkodowanych, zaś ci młodsi zabierali niektórych do skrzydła. Arthur nie wiedział co się dzieje, był kompletnie przerażony. Zauważył jeszcze, że do sali wbiegł Alfihar, czyli pies pana Lorcana. Za nim zaś mnóstwo zwierząt: jaszczurek, ptaków, węży, papug itp. Wszystkie zebrały się przy nauczycielu eliksirów. Na drugim końcu sali, pan Baltimore oraz Wright ratowali pana Lavenharta. Nagle tajemnicza, niebieska, przeźroczysta aura zaczęła otaczać przykryte ciało pana Proctera. Po dłuższej chwili obok jego ciała pojawił się duch, taki sam jak Lorcan. Chłopiec już więcej nie wie, ponieważ przybył jego tata i nakazał mu natychmiast wyruszyć do gabinetu. Arthur więc posłusznie, cały przerażony tam ruszył, nadal niezbyt wiedząc co się dzieje. Siedział dosyć długo sam, gdy zapukał do niego jego najlepszy przyjaciel Oscar. Spędził z nim tą noc, aby nie czuć się samotnym...
Daniel Winter[Blusimusic] (Tata)- Kochany, najlepszy na świecie tatuś, strasznie mnie rozpieszcza. *triumfalny uśmiech* Nie ma chyba lepszej osoby na świecie od niego z wyjątkiem mamy. Na dodatek jest super mądry, teraz widuję go częściej przez to, że uczy astronomii.
Wiktoria Winter [IC] (Mama)- Kochana mamusia. *szeroki uśmiech* spędzam z nią więcej czasu, niż z tatą. Zawsze ugotuje coś smacznego, zabawi, nauczy i przytuli.
Paul Winter [PaulW] (Brat)- Mój starszy brat. *przewrócił oczami* Lubię się z nim droczyć i mówić, że jestem starszy. *szyderczy uśmiech* Strasznie jestem z nim związany!
Selena Winter [Juliax] (Ciocia)- Super ciocia, opiekuje się mną, czasami potrafi zastąpić i mamę, i tatę. *uśmieszek* Fajnie się z nią rozmawia.
Shilard Winter [FirstToJump] (Kuzyn) Niesamowicie uzdolniony. Nic dziwnego, że jest prefektem. Ostatnie zdarzenia strasznie mnie zbliżyły do niego. A to chyba dobrze. *promienny uśmiech*
Esther Winter [iloveusomuch] (Kuzynka)- Często mylę ją z Otylią *skrzywił się* W ogóle jej teraz nie widuję, ciekawe co z nią jest...
Otylia Winter- Gawska [Trachulec] (Kuzynka)- No, jak Esther mylę z Otylią, no to i vice versa. Ją też nie widziałem kupy czasu... *smutna mina* Obie tajemiczo zniknęły...
Morpheus Lestrange [Dignus] (Były Najlepszy Przyjaciel)- Kiedyś wspaniały osoba, z którą nie chciałem się rozstać...*zrobił bardzo smutną minę* Teraz usunął sobie pamięć o całej rodzinie Winterów...
Anna II Margel [Vipera] (Przyjaciółka)- Niesamowita osoba. Mądra, odpowiedzialna, no po prostu idealna. Na dodatek kręci z Shilardem. *ponętny uśmiech* Po wydarzeniach w sali eliksirów, jestem jej dozgonnie wdzięczny oraz dłużny. *zamyślony wzrok*
Isabelle Graham [Izzy] (Przyjaciółka)- Często sobie z niej żartuje, ale chyba nie powinna mieć mi tego za złe *chichot* Ostatnio wyjawiła mi pewną rzecz... *zmartwienie na twarzy* Troszkę mnie zmartwiła, ale też dzięki temu jej bardziej zaufałem.
Oscar Mendenhall [Pikachu] (Najlepszy Przyjaciel) Bardzo często ze sobą rozmawiamy. Wspomagamy się, albo robimy jakieś głupotki. *śmieje się*
Eron Baltimore [Areque] (Znajomy)- Poznałem go w Hogsmeade, przeszliśmy nawet na "ty". Teraz pracuje w Hogwarcie jako bibliotekarz i szczerze powiedziawszy świetnie sprawdza się w tej roli. Napisałem nawet o nim artykuł do gazetki. *znów triumfalny uśmiech*
~Lubi on kolory takie jak, morska piana, czarny oraz jasnoborówkowy.
~Jego boginem będzie najprawdopodobniej śmierć jego najbliższych.
~Patronusem natomiast feniks lub kruk.
~Kiedyś wszedł przypadkiem na Nokturn, myśląc że to zwykła ulica, kupił tam kilka rzeczy, które zachłanni sprzedawcy mu oczywiście sprzedali.
~Jego charakter zmienił się diametralnie po ujrzeniu śmierci profesora Lorcana. Przez pewien czas nawet się jąkał oraz trzęsły mu się ręce, bo nie mógł do siebie dojść.
~Uwielbia czekoladę o smaku toffi oraz truskawki.
~Ulubione przedmioty to eliksiry oraz astronomia.
~Mówi również po francusku.
~Potrafi grać na pianinie oraz na skrzypcach.
~Jest praworęczny, co można zauważyć po tym, w której dłoni trzyma różdżkę.
~Ubóstwia dania różnego rodzaju
~Nie używa on sowy. Zamiast tego jego zwierzęciem posyłkowym jest lelek.
|