Witaj!

Lorna Wrynn
RopaNaftowa
Czarodziej




Posty: 1
Tematy: 1
Kwi 2020
9
#1
Bug 
_________________________________________________
 LORNA EVANGELINA WRYNN 
--------------------------------------------------------------------------------
[Obrazek: f5061ff039efbcf5c38a663e9847cb41.gif]
--------------------------------------------------------------------------
Urodziła się 8 września 2054/2055 roku w Kanadzie, zyskując przy tym 
narodowość kanadyjsko-brytyjską.
Jej krew jest czysta.
Do mugoli ma podejście neutralne, czasami widząc ich jako 
dzieci - bezbronnych i nieporadnych.
[Obrazek: IPy8QUa.png]

***

 Pogrążony ciemnością pokój... Ale nie na tyle ciemny, żeby pewna kobieta wśród porannego zamieszania mogła ujrzeć kątem oka postać, która mignęła jej na jednej ze ścian. Nie wiedziała, dlaczego ją ona przyciągnęła. Dlaczego w tej chwili, kiedy była ogarnięta tak dużym pośpiechem, w pełni jej posłuszna... Zatrzymała się i kilkoma płynnymi krokami do niej 
zbliżyła.
Zrzuciła z siebie nocne okrycie, które pomimo tego, że było tak delikatne i lekkie, schodziło z niej z taką trudnością. Jakby na jej ramionach spoczywało najcięższe futro. Czy tak bardzo nie lubiła na nią patrzeć? Na skórę tak białą, iż prawie świecącą w półmroku ogarniającym to pomieszczenie? Sylwetkę tak wysoką i smukłą, że persona przypominała bardziej źdźbło trawy, kołyszące się na wietrze, a nie człowieka?
Tylko źdźbło nie ulegało podmuchom wiatru. Nie tak, jak postać uległa podmuchowi negatywnych myśli, wdzierających się do środka jej głowy. Szkwału, który z wielką prędkością odbijał się od każdego zakątku jej umysłu, hucząc, jazgocąc, robiąc w nim bałagan za pomocą słów, których tak bardzo nie chciała słyszeć, a jednak same się nasuwały z każdym spojrzeniem na jej słabo zarysowaną talię, czy na miejsca, w których miały pojawić się jakiekolwiek krągłości, a ich nie było. Szkwał miał jednak to do siebie, że równie szybko przychodził, co przemijał, dlatego w momencie, w którym kobieta z powrotem narzuciła na siebie tkaninę, nastąpiła na nowo cisza. Wyciągnęła spod materiału gęste, długie zasłony czarnych jak smoła włosów, które przy każdym, choćby nawet najdelikatniejszym ruchu ciała kołysały się i podskakiwały, jakby próżno chwaląc się swoją krętością. Była im za to bardzo wdzięczna - zakrywały jej ciało, przez co mogła się skupić na tym, co bardziej w dziewczynie przed nią umiłowała.
Przysunęła się jeszcze bliżej, aż znalazła się niewiele centymetrów przy jej twarzy. Pierwszym, co przyciągnęło jej uwagę to duże, krwistoczerwone oczy - była wdzięczna dziadkowi za ten prezent, nawet, jeśli wydawały się tak żałośnie smutne. Cała wina mogła leżeć po stronie ich sarniego kształtu, jednak czy sama do tego nie doprowadziła? Może wydawałyby się weselsze, ich kąciki byłyby położone wyżej, gdyby tylko wszystko potoczyło się inaczej, gdyby chciała wykonać jakikolwiek ruch w swoim bezużytecznym, biernym życiu osoby, której tak naprawdę nie było tam, gdzie być powinna. Zaczęłaby naprawdę istnieć.
Nagle gałki oczne postaci stały się za bardzo wypukłe. Dotychczasowo pełne usta zamieniły się w żabie. Pociągły nos wykrzywił się, tworząc w parze z najgorszym - pieprzykiem na brodzie - złudzenie ohydnej, obrzydliwej, egocentrycznej potwornej, wyśmiewającej, upokarzającej za dawne działania wiedź-

Zniknęła. Nagle zniknęła. Dość. Odeszła razem z siarczystym ruchem kotary ukrywającej od tamtej chwili za sobą... 
Lustro.
[Obrazek: 8DPwLS7.png]
***

 Siedziała przy niewielkim stole, a jedynym jej towarzystwem był dźwięk uderzających o plaski talerz sztućców. Jej widelec sunął po porcelanie, rozgrzebując zdecydowanie za suchą jajecznicę, zygzakując i tworząc różnego rodzaju wzory. Słyszała już w głowie krytyczne słowa rodzinnej starszyzny. Co mogła poradzić? Od dziecka zawsze, gdy zamyślała się przy stole, bawiła się tym, co na talerzu. Nawet nad tym nie panowała, było to jak mimowolne zostawianie w zeszycie bazgrołów. Może właśnie dlatego była teraz tak chuda? Czy w dzieciństwie też taka była? Nie pamiętała. Tak bardzo mało pamiętała. Byłoby cudownie gdyby...
Urodziła się na początku września. Czas można by było powiedzieć idealny, przypuszczając, iż było na tyle ciepło, żeby wszelka ludność upajała się ostatkami dobrotliwie pogodnego lata i na tyle chłodno, żeby trwać w tym transie w towarzystwie nadciągających, orzeźwiających jesiennych wiatrów... W tej błogiej scenerii, wśród kołyszących swoimi obszernymi koronami kanadyjskich klonów, tańczących, przebijających się przez ich liście promieni słońca, przyszło dorastać Lornie ze swoją trójką rodzeństwa: starszych bliźniąt - brata i siostry oraz młodszą od niej, tak bardzo kruchą niczym laleczka, Heather, która, z tego co kobieta pamiętała, była wtedy zaledwie kruszynką, miniaturką człowieka. Dość spore grono, biorąc pod uwagę wychowanie tylu pociech równocześnie. Jeszcze nie była taka, jaka jest...
teraz.
Pojawiały się przebłyski wspomnień ze wspólnej zabawy: wrzawy, wrzasku, zawiłej plątaniny między meblami, ludźmi... Na chwilę szuranie widelca zatrzymało się, aby potem zaraz przyspieszyć. Wydawało się kobiecie, iż wystąpiła kiedyś pewna sytuacja, związana z podobną zabawą... Tylko kto to był? Heather? Bianca? Heather... Porcelana wydała z siebie pisk, co doprowadziło osobę przy stole do nieprzyjemnego uczucia przy skroniach.
Pamiętała, iż od zawsze była szczególnie opiekuńcza, a objawiało się to ciągłym nadzorem oraz, gdy było według niej niebezpiecznie, pouczaniem brata i sióstr - zdecydowanie najostrożniejsze dziecko w rodzinie. Z resztą z tym miało związek objawienie jej mocy- dla każdego czarodzieja bardzo ważna chwila w życiu, prawda? Decydująca czy naprawdę jest się częścią społeczności. Aż trudno sobie wyobrazić gorzki, łapiący za serce ból osób, które nigdy tego zaszczytu nie dostąpiły. Poczuła dziwne uczucie w żołądku... Mrowienie? Tylko nie wiedziała, czy to ekscytacja, czy może i strach, ponieważ tamten wypadek nie był związany stricte z nią, a była w nią wplątana najmłodsza z Wrynnów, czyli właśnie Heather. Boże, Heather, dobrze, że wtedy... Inaczej by... Czarne, ciemne niczym węgiel loki zatrzęsły się razem z ruchem jej głowy. Nawet nie chciała, żeby przechodziło jej to przez myśl. To był jeszcze czas, kiedy to dziecko chodziło w powiciu:
 W czasie wspólnych psot kruszynka uderzyła tyłem, plecami, w rzeźbiony kredens, na którym stały księgi. Jedna z nich nie grzeszyła stabilnością, bądź była niesamowicie złośliwa, ponieważ desperacko podjęła próbę złapania równowagi, oddając się niezbyt zgrabnym pląsom, po czym zawahała się na samym krańcu mebla, żeby w końcu runąć wprost w stronę małej, bezbronnej główki siostrzyczki. Całe szczęście, iż los wybrał sobie taki czas, a nie inny, bo siedmioletnia Lorna, prędko podniosła się i pełna ślepej wiary we własne możliwości wyrwała, drałowała w stronę tej główki ile miała sił w swoich dziecięcych nogach, aby ostatecznie źródło niebezpieczeństwa znalazło się przed nią.
Kobieta przy stole uśmiechnęła się pod nosem, bo tak, oprócz objawienia jej mocy, rozpoczęła się również szczególna pasja. Dotychczasowo zdarzało bawić się dziewczynce tym, co może zaoferować jej natura: wilgotna ziemia, smukłe, gładkich łodygi roślin prześlizgujące się przez opuszki palców dziecięcych, a ta księga, która okazała się spisem rożnego rodzaju roślin magicznych, stała się przejściem do prawdziwego wymiaru 
tej dziedziny.
Zielarstwo - cudowna sprawa! To właśnie w jego towarzystwie, z pewnego rodzaju już wiedzą o tym, ruszyła do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart – trafiła oczywiście do Slytherinu, jak każdy w jej rodzinie. Oh, ile w niej było wtedy motywacji, pasji, chęci nauki! Chciała przewertować każdą księgę (dobrze, może każdą prócz Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami… Często czuły przy niej strach, nie wiadomo dlaczego), znać każdy kąt budynku, tajemnicę, odkrywać, odkrywać i jeszcze raz odkrywać! Niestety to jej przysporzyło również sporo kłopotów… do klasy [2OOC] uchodziła za spokojną, obytą osobę, ale coraz więcej osób zaczęło przekonywać się o jej prawdziwej, chociaż ukrywanej, naturze, wywołanej tym zainteresowaniem wszystkim dookoła – Lorna miała kolosalne problemy z plotkowaniem, nawet jeśli robiła to w ukryciu, przy kominku, okazując nieduży entuzjazm. Doprowadzała nieumyślnie do konfliktów między różnymi osobami, aż w końcu rówieśnicy doszli do wniosku, iż to nie oni są problemem, a ta jedna, jedyna ślizgonka. Dostała za swoje – została wyobcowana, brutalnie odcięta od społeczności, tak bardzo bojącej się jej trudności z trzymaniem języka za zębami. Sama stawała się coraz bardziej skryta, uciekła, zamykając się we własnym świecie pełnym brunatnej, chłodnej, przesypującej się przez palce tak, jak kiedyś przez jej usta nowinki, ziemi. No i roślin - przyjaciółek z dzieciństwa, którymi ówcześnie desperacko starała się zastąpić ludzi. Ktoś mógłby zapytać… Ale przecież nie mogło być tak, iż przez całą [połowę 2OOC] i [3OOC] nikt się do niej nie odzywał, nie chciał odnowić znajomości, prawda? Zapomnieć o dawnych nieporozumieniach? Oczywiście, że nie. Ludzie podejmowali próby rozmów z nią, ale to wszystko trwało tak długo… A ona zdążyła się przyzwyczaić? Uznać, że tak jest łatwiej? Może i nawet przyjemniej… W końcu relacje były takie skomplikowane. I miała to, czego ostatecznie chciała – samotność. Istniała, a jednak była nieobecna. Była niewidoczna, nijaka, przezroczysta bardziej, niż wszystkie duchy Hogwartu. Snuła się tylko, jakby była jednym z nich. Niewiele mówiła, a jedyną oznaką tego, iż jeszcze żyła była gleba pod jej paznokciami.
Tak jej zostało. Jej dziwna natura objawiała się co więcej w domu, a dziewczyna miała coraz to większe problemy z komunikacją. Po skończeniu Hogwartu i uzyskaniu w miarę dobrych ocen wyjechała do Szkocji, niewiele przejmując się rodziną, do której czuła coraz to mniejsze przywiązanie. Była zajęta sobą i swoim dalszym rozwijaniem pasji. Gdy już jesteś duchem to nie da się wrócić do żywych, 
czyż nie? 
Znakomitym tego przykładem był on, który zniknął. Zniknął i nie wrócił… Co on mógł przeżywać? Dlaczego, kiedy pojawił się ten problem zwyczajnie go zignorowała, nie wróciła? Co jeśli jego nie ma, bo nikt nie chciał go szukać? Nie chciał mu pomóc, uratować, wesprzeć? Ona po prostu ich wszystkich zignorowała! Mogła powrócić ze świata umarłych, nie to co on! Nad rzeką Styks nie czekał żaden Charon. Była niczym Herakles, bądź Orfeusz - chciała trafić tam, gdzie nie powinno jej być - dostać się do tej krainy umarłych, zostać zapomniana. Tylko kobieta, w odróżnieniu od nich, nie była bohaterką, nie chciała ratować nikogo, oprócz siebie samej. Wyjechała z Wielkiej Brytanii, poświęciła się pracy, temu głupiemu zielarstwu, zamiast skupić się na tym, co najważniejsze! Ona- Ona... Dlaczego… Dlaczego mówię o sobie w czasie przeszłym… Czy mnie nie ma? W trzeciej osobie… Nie jestem osobą trzecią! Nie jestem odległa! Jestem tutaj! A przynajmniej chciałabym być tutaj!  Co jeżeli ona- NIE, ja! Nie ma jej, jestem ja! Ja chcę wrócić? Chciałabym wrócić! Tak bardzo chciałabym wrócić! Żyć! Naprawdę żyć! Chociaż Eurydyki nie przywrócę, to chciałabym chociaż zmierzyć się z Cerberem, uwalniając od nieuchronnej śmierci samą siebie! Stać się obecną, być obecną! Ja przecież żyję, prawda? Ja, ja, ja! Nie ona! Boże! Chyba zabłądziłam... Mamo! Tato! Mamo… Tak bardzo chciałabym ci pomóc, zaopiekować się Tobą tak, jak ty się kiedyś opiekowałaś mną! Czy prawdą jest to, iż jesteś w tej chwili w tak strasznym stanie? Szlocham, rzucam się, łapię za głowę! Ale wciąż mogę pomóc, prawda? Nie zapomnieliście jeszcze o mnie? Proszę, błagam, żebyście o mnie nie zapomnieli! Miałam tylko wziąć uczestniczyć w tak ważnym wydarzeniu, którego moglibyśmy uniknąć gdybyśmy udzielili mu chociaż trochę więcej wsparcia… A chcę wrócić i już zostać. Boże, dziadku… Czy dalej opowiadasz te cudowne historie o smokach? Siostry… Heather… Nie było mnie na twoim ślubie, Heather! Prawdopodobnie jednym z najpiękniejszych momentów twojego życia! Wyszłaś już za mąż, prawda? To chyba już ten wiek? Proszę, nie zrozum tego źle, iż wracam dopiero teraz! Nie jesteś gorsza! Jesteś dla mnie tak samo ważna! Gdybyś to był twój pog... Zaklinam się, naprawdę, nie jesteś gorsza! Teraz z Wami będę, obiecuję! Wrócę i będę! I naprawię to, co jeszcze nie jest stracone! Was nie stracę, mam rację? Przysięgnijcie, że mnie nie zostawicie! Nie opuścicie! Nawet jeśli ja wam to zrobiłam… Klnę się, że już nie pozwolę na stratę ani jednego z Was! On… On był pewnie taki zagubiony, taki samotny...
[Obrazek: Mk8cEja.png]
***

 Wiatr smaga o moje policzki, rozdmuchuje do tyłu włosy, a mi to wcale nie przeszkadza. Chyba pierwszy raz od jakiegoś czasu naprawdę nie przeszkadza, a może to kwestia tego, iż tak dawno nie leciałam na miotle? Zabawne jest to, jak dużo potrafię myśleć, a jak mało mówić. Nie zmienię się kompletnie… Wciąż będę tą snującą się zjawą, która albo nie wyznaje swoich intencji wcale, albo pokazuje je poprzez czyny. Tak bardzo czasami niespodziewane, chaotyczne czyny, mające miejsce pomimo mojego spokoju i opanowania. Pewnie dalej pozostanę zimna, niejasna, głupio uparta… Ale chcę być altruistką! Chcę być ciepła, pomocna, wspierająca… Przynajmniej wobec Was - rodziny, inni mnie nie interesują! Nie bacząc na bieg czasu, ja dalej się o Was martwię. Mam nadzieję tylko, iż nie będę tak nadopiekuńcza, jak kiedyś… Ani dociekliwa. Ale tak bardzo, bardzo zależy mi na waszym bezpieczeństwie. Chyba niekiedy to zrozumiecie, prawda?
[Obrazek: LTd2ybu.png]
***
Ciekawość? Mam co do niej... Mieszane uczucia.

-------------------------------------------------------------------------
PRZEDMIOTY:
Astronomia N
Eliksiry Z
Historia Magii O
Numerologia O
Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami O
Obrona Przed Czarną Magią O
Zielarstwo PO
Wróżbiarstwo N
Transmutacja Z
Starożytne Runy N
Zaklęcia i Uroki Z
Lataniezaliczone
-------------------------------------------------------------------------

CECHY ZA HPP: Urodzony zielarz; Ała, gryzie!
NICK W GRZE: RopaNaftowa
DISCORD: olasmo#1158
Karta w fazie beta - na razie tylko tam tirururu żeby to odbębnić, ogarnę to graficznie z ostatecznym pomysłem za jakiś czas!



Wiadomości w tym wątku
Lorna Wrynn - przez RopaNaftowa - 21.05.2020 05:59
RE: Lorna Wrynn (do sprawdzenia) - przez Kanalik - 21.05.2020 21:48
RE: Lorna Wrynn - przez WhoAreYou - 21.05.2020 22:27
RE: Lorna Wrynn - przez PrawdziwyZiela - 21.05.2020 23:05
RE: Lorna Wrynn - przez xjulkanulka - 21.05.2020 23:43
RE: Lorna Wrynn - przez Nagini - 21.05.2020 23:53

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten temat 1 gości



Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2024 MyBB Group.
Theme by XSTYLED modified by Hapel Dev Team © 2015-2024.