Witaj!

Gabriel Aartsengel
Aartsengel
Czarodziej




Posty: 3
Tematy: 1
Mar 2015
13
#1
Imię i nazwisko:
Gabriel Aartsengel

Data urodzenia:
14.03

Czystość krwi:
100%

Przynależność rasowa lub etniczna:
Biały mężczyzna, europejczyk

Miejsce urodzenia:
Jekaterynburg

Aktualne miejsce zamieszkania:
Avignon

Wykształcenie:
Trzyletnia nauka w Durmstrangu
Ukończony Hogwart
Ukończona Magiczna Akademia Medyczna
Dwukrotnie ukończony Uniwersytet Bordeaux


Opis wyglądu postaci:
Gabriel Aartsengel to dorosły mężczyzna w sile wieku, pomimo czterdziestki na karku trzyma się dosyć dobrze. Ciemny szatyn o zdrowej, może odcień bledszej niż powinna być karnacji. Spogląda na ludzi z wysokości metra i osiemdziesięciu ośmiu centymetrów.  Szare oczy przenikają duszę rozmówcy, choć potrafią wzbudzić także zaufanie. Nie lubi zmyślnych fryzur, zawsze zaczesuje się jednakowo, trochę na bok. Rzadko kiedy można zobaczyć go w stroju innym niż wszelkiej maści garnitury, w których się lubuje. Marynarka i krawat to jego druga skóra. W formach luźniejszych również preferuje koszule każdego rodzaju. Jego kucharskie powonienie wyczulone jest na tandetne zapachy, toteż również wszelakie pachnidła dobiera ostrożnie, wliczając w to nawet wodę po goleniu. Jeśli zaś o samo golenie chodzi, to stara się utrzymywać gładką twarz, jednak nie widzi nic przeciwko zarostowi i często też pomija jego usuwanie. Obcy, nieznający go ludzie czasem odnoszą wrażenie, że właśnie idzie do teatru, opery czy na inną formalną okazję, ale dla Gabriela to zwyczajny sposób na utrzymywanie dobrego wyglądu.

Cechy charakteru postaci:  
Jedni powiedzą, że jest to aspołeczny introwertyk. Inni z kolei stwierdzą, że Gabriel to doskonały gospodarz wszelakich bankietów i dobry towarzysz rozmów. Jednoznaczne określenie charakteru Gabriela Aartsengela stanowi wyzwanie dla każdego i jak na razie nikt mu nie sprostał. Na swój sposób rzeczywiście jest to introwertyk, ceni sobie ciszę i spokój, jednak ma w sobie ten „dryg” psychologa, przez który czerpie przyjemność z obserwacji innych ludzi, więc często można go zobaczyć w przeludnionych miejscach. Zdecydowanie jest melomanem, kocha muzykę klasyczną, kameralną. Wyczulony na piękno esteta, można również powiedzieć, że odrobinę zapatrzony w siebie narcyz. Gardzi ludźmi, którzy wykorzystują siłę do dominacji nad słabszymi, nie znosi chamstwa. Nieufny, ale sam, jako doktor psychologii, wie jak wzbudzać zaufanie i nim manipulować. Pomocny dla tych, których uważa za przyjaciół, a niewielu takich chodzi po świecie. Naprawdę poznać siebie pozwala tylko tym, którzy w jego ocenie na miano przyjaciela zasługują.
Skutecznie można go określić jednym słowem: ekscentryk. Nie są mu obce żadne ekstrawagancje, szczególnie w kwestii stosowanych przez niego terapii psychologicznych. Postrzega świat na własny sposób i często nie zważa na opinię innych. Innym trafnym określeniem jest: indywidualista. Nawet w grupie, udając pracę z ludźmi, traktuje powierzone zadanie jako swoje i sam stara się je rozwiązać. Grupa służy mu tylko do obserwacji ludzi i określania profilów ich zachowań. Na ogół chłodny i zdystansowany.


Historia:
Początki pięknej wiosny po wyjątkowo mroźnej, rosyjskiej zimie. Świat budzi się do życia, przepełniony nadzieją na piękny rok. Śnieg, ku ogólnemu smutku dzieci, topnieje wraz z bałwanami, zaś starcy zaczynają pomału dokarmiać na parkowych ławkach nieliczne odważne gatunki ptaków, które nie wyemigrowały. Wszystko wraca na swoje tory.
W przydomowym ogródku domu Aartsengelów zakwita wiśnia. Piękno jej kwiatów jak co roku zwraca uwagę. Nikt jednak nie ma czasu ani chęci na podziwianie jej. Z oddali nasila się ryk syreny, ambulans jest w drodze. Azariusz Aartsengel czeka przed domem, wstrząsany emocjami. Wreszcie, karetka zatrzymuje się z piskiem opon przed chodnikiem, medycy podążają za mężczyzną.
Mijają cztery lata. Sophie Aartsengel pomaga małemu Gabrielowi zdmuchnąć świeczki na jego małym torciku, a Azariusz i nowy, trzymiesięczny członek rodziny, mała Misza, przyglądają się. Ojciec ze swoim wiecznym uśmiechem, dziewczynka jednak postanowiła uciąć sobie drzemkę. Dla Gabrysia liczy się jednak tylko to, jak duży kawałek tortu zje.
Dwa lata później, gdy wiśnia po raz kolejny zakwita, Gabriel i Misza bawią się w ogrodzie. Opodal ojciec pilnuje grilla, zaś matka czyta książkę i uśmiechnięta dogląda dzieci. Gabrysia zachwyca zapach mięsa, próbuje podkraść się do taty żeby „pomóc” mu przy grillu. Tatuś udaje że nie zauważa malca, a gdy ten wreszcie dochodzi na miejsce, podnosi go i pozwala popatrzeć. Do ogrodu wchodzi wujostwo, Robert i Natala przyjechali specjalnie na weekend z Francji. Rodzinna sielanka trwa, a dla Gabriela liczy się to, jak smaczne będzie mięso, które zje.
Kolejne dwa lata. Kwiaty wiśni opadają na tle krwawej łuny zachodzącego słońca. Czy to Słońce krwawi? Nie Gabrysiu, ono idzie odpocząć, a to jego czerwony koc, by nie było mu zimno w nocy. Noc zapadła. Gabriel i Misza śpią w jednym pokoju. Bardzo dba o młodszą siostrę, troszczy się o nią tak bardzo, jak tylko ośmiolatek może troszczyć się o czterolatkę. Jednak nawet on nie może pomóc jej zasnąć, gdy słychać w całym domu gwałtowne krzyki. Nie rozumie ich, jednak wie, że są złe. Że nie powinno ich być. Zasłania małej jej drobne uszka, jednak to nie pomaga, do ludzkiej kakofonii dołącza jej cienki głosik przerażenia. Strzał. Drugi. Piąty. Mama nauczyła go liczyć, potrafi podać swój wiek i trochę więcej. Strzałów pada jednak równo sześć, zdecydowanie mniej niż wynoszą jego możliwości w podstawowym dodawaniu. Krzyki cichną, nawet mała Misza zamilkła. Gabriel wychodzi z łóżka, bardzo chce zapytać rodziców, co się dzieje i dlaczego nie dadzą dzieciom spać. Schodzi po schodach, jednak te są leciwe, skrzypią. W ciszy, jaka zapadła, słychać doskonale jego kroki. Na dole poruszenie. W tym samym momencie mała Misza wraca do płaczu. Gabriel słyszy, jak ktoś biegnie w jego stronę. Kuca i przestraszony niemal kuli się w kłębek. Dwóch obcych mężczyzn wbiega po schodach, ale nie zauważają go. Po raz pierwszy objawiły się jego zdolności magiczne – zakamuflował się, wtopił w tło. Nagły, niemal niesłyszalny trzask kości. Misza już nie krzyczy, ale mężczyźni mimo to biegają po domu, szukają ocalałych. Chłopiec sparaliżowany strachem, nie jest w stanie zdobyć się nawet na najlżejszy oddech. W końcu intruzi opuszczają dom, trzaskając z impetem drzwiami. Dopiero po chwili Gabriel zdobywa się na odwagę, by zaczerpnąć głębokim haustem powietrza. Łzy ciekną mu po polikach, jednak wciąż zbyt się boi, by krzyczeć. Biegnie na górę, zobaczyć co z siostrą, jednak nie może jej znaleźć. Biegnie na dół… Krwawy ślad. Słońce? Zrzuciłeś koc? Podąża śladem do salonu. Mamo? Tato? Dlaczego leżycie na podłodze?... W każdym ciele po trzy kule. Razem sześć. Potrafi przecież policzyć ponad sześć, mamusia go nauczyła… Krwawy całun rozlewa się po parkiecie, wsiąka w dywan. Mama przecież mówiła, że Słońce nie krwawi… Tatusiu, to nie czas na odpoczynek… Mamo, zrzuć z siebie ten koc… Płacz, obezwładniający całe ciało. Roznosi się w nocnym, przesyconym wilgocią powietrzu. Zaraz pewnie zacznie padać.
Następny miesiąc. Migające przed oczyma obrazy. Psycholog coś mówi, każe patrzeć na niewyraźne, atramentowe obrazki. Ale on ich nie dostrzega. Zamknięty w sobie, od pamiętnej nocy nie odezwał się ani słowem. Doktor załamuje ręce i odsyła go do grupowego dormitorium. Gabryś idzie, kurczowo tuląc do piersi misia, ulubionego pluszaka Miszy. W połowie drogi rozlega się dzwonek na kolację. Machinalnie zawraca ku jadalni, nie odkładając wpierw misia do swojej szafki w dormitorium. Siada do stołu, jednak nie czuje głodu. Patrzy, ale nie widzi. Czuje pustkę. Starszy o rok chłopiec podchodzi do niego, chce mu pokazać, że jest wyżej w hierarchii, że w tym sierocińcu to on jest kimś. Gabryś zdaje się go nie zauważać, ale chłopiec nie znosi bycia ignorowanym. Łapie za misia i wyszarpuje go siłą, odrywając mu główkę. To sprowadza Gabriela na ziemię. Nie myśli, działa. Chwyta to, co ma pod ręką, a co okazuje się być widelcem. Zamach. Krzyk. Krew i spazmatyczne drgawki, upiorny krzyk. Fragmenty oka chłopca rozprysnęły się po nim, czerwień oblała to, co zostało po misiu. Adrenalina przepełnia Gabriela, nie do końca rozumie co zrobił. Siada z powrotem do stołu, opiekunowie już biegną, ale czas dla niego jakby zwolnił. Ktoś biegnie po pielęgniarkę. A Gabryś myśli tylko o tym, co zje na kolację…
Zmieniające się krajobrazy. Pola, łąki, częste lasy. W jego oczach stanowią jednak tylko rozmazany pejzaż. Pociąg zdaje się go usypiać równomiernym stukotem. Obok, czuwając, siedzi Robert Aartsengel. Wuj obiecał, że zabierze go w lepsze miejsce. Czy teraz tam jadą?
Podwieczorek razem z Robertem na tarasie. Mimo trzech miesięcy pobytu w domu wuja, dalej nie potrafi się odnaleźć. Pomału wychodzi jednak z wewnętrznego zamknięcia. Dzwonek do drzwi. To guwernantka Gabriela, nadchodzi czas na codzienną naukę francuskiego. Gabriel wyjątkowo lubi lekcje. Nauka ironicznie pozwala mu uciec od rzeczywistości.
Dziesiąte urodziny. Chłopiec jednak o nich nie pamięta, od kilku tygodni stale przesiaduje w bibliotece. Czyta wszystko, co wpadnie mu w ręce, oczywiście gdy już wróci z mugolskiej szkoły. Wujowi się to nie podoba, uważa, że to nie przystoi czystokrwistym. Ale Gabriel o to nie dba, nie ma jeszcze wykształconego systemu wartości. Chce się po prostu uczyć, chce poświęcać temu każdą wolną chwilę. Głos. Nawoływanie, które wyrywa go ze stanu mentalnego zawieszenia. Głos się nasila… Chłopiec podnosi głowę i w drzwiach widzi Roberta i Natalę z tortem. Uśmiecha się, jednak nie jest to jego szczery uśmiech. Nie pamięta, jak uśmiechać się szczerze. Ale to czas na świętowanie, więc trzeba być radosnym. Bo tak wypada, prawda?
Czternasty marca, to już jedenasty taki dzień w jego życiu. Czyta razem z wujem list zapisany na ciemnym papierze, który przyniosła czarna sowa. Instytut Durmstrang zaprasza go w swoje szeregi. Jak tłumaczy mu Robert, zapisano go tam z racji miejsca urodzenia. Ale w tym czasie przez okno wlatuje biały puchacz, niosąc list zapisany na jasnym pergaminie. Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dlaczego piszą do mnie dwie szkoły? Durmstrang jak już wiesz Gabrielu, z racji twojego miejsca urodzenia, zaś Hogwart z powodu pochodzenia twojej rodziny. Razem z Robertem dyskutują na temat przyszłości jego edukacji. Chłopiec nie może doczekać się rozpoczęcia swojej magicznej historii, zaś wuj doradza mu, by skorzystał z okazji, jaką daje życie – rozpocząć naukę w jednej szkole, by po semestrze czy dwóch przepisać się do drugiej, w końcu zaproszenia ma z obydwu. Koniec końców, i tak musi czekać do września, a na razie jego myśli zajmuje tylko to, co zje na podwieczorek.
Durmstrang. Majestatyczne, surowe, emanujące ciemną energią zabudowania. W salach panują półmroki. Rozpakowuje się w dormitorium, nie ma jeszcze żadnych znajomych. Dwóch młodszych o rok uczniów staje w pewnej odległości za nim, głośno prowokując. Śmieją się, że przyszedł do szkoły z opóźnieniem. Że zdecydował się najpierw skończyć mugolską szkołę i do, w ich mniemaniu „prawdziwej” edukacji przejść dopiero rok później. Gabriel nie daje się sprowokować i wychodzi, roztrącając stojących mu w przejściu.
Trzecia noc w szkole. Wciąż żadnych wartych uwagi znajomości. Gdy idzie w nocy korytarzem z biblioteki do dormitorium, zaczepia go ponownie dwójka młodszych uczniów z początku roku. Tym razem jednak mieli trzeciego znajomego, ucznia o dwa lata starszego od Gabriela. Mówią, ale ich nie słucha. Idzie prosto na tych, którzy zastępują mu drogę. Gdy został szturchnięty, odwinął się prosto w splot słoneczny młodziaka, poprawiając kolanem, gdy ten zgiął się w pół. Zaraz potem Gabriel zostaje ogłuszony ciosem w tył głowy, następne co zapamięta, to metaliczny posmak krwi i wizytę w szkolnym szpitalu. Od tego momentu przyrzeka sobie, że nie będzie więcej niczyją ofiarą.
Durmstrang powoli i brutalnie uczy go życia. Również zdolności magicznych, które rozwija w bardzo dobrym tempie i o dobrych efektach. W wakacje razem z Robertem trenuje, jak najskuteczniej się bronić i atakować, jak wykorzystywać otoczenie dla swojej przewagi, a także jak walczyć z większymi i silniejszymi od siebie. Uzmysławia sobie, że najważniejszy jest spryt, nie zaś siła. Jednocześnie w wolnych chwilach uczy się mugolskiej teorii z różnych dziedzin. Aż w końcu trzeba wracać do szkoły.
Po trzech latach stwierdza, że Instytut nie jest w stanie zaoferować mu nic więcej. Aplikuje do Hogwartu i zdaje testy wstępne. Czas na przydział do odpowiedniego domu. Tiara, która początkowo miała krzyknąć bez namysłu „Slytherin!”, nagle zastygła. Zaczęła się zastanawiać i wnikać dalej w umysł Gabriela. Po dziesięciu minutach stagnacji, wywołała werdykt. Ravenclaw. Ale Gabriel myślał tylko o tym, co zje na kolację w nowej szkole.
Upływają tygodnie, a on spokojnie obserwuje ludzi w zamczysku. Nie odznacza się niczym specjalnym, trzyma się na uboczu, ale też nie zaniedbuje nauki, a wręcz przeciwnie. Selekcjonuje przedmioty które go interesują i im się poświęca, nie przykładając wagi do egzaminów z reszty, choć i z tej reszty próbuje przyswajać wiedzę. Przede wszystkim cały czas doucza się angielskiego i, jak to ma w zwyczaju, większość swojego szkolnego życia spędza w bibliotece. Poza nią widać go tylko na posiłkach, gdyż często nawet na noc jej nie opuszcza.
Hogwart jest o wiele spokojniejszy od Instytutu. Ludzie są jakby kulturalniejsi. Toteż i Gabriel nie sprawia problemów, stara się dostosować. Wciąż jednak, nie zależy mu na znajomościach i przyjaźniach, a jedynie na wynikach w nauce.
Każdą przerwę świąteczną, ferie zimowe i wakacje spędza na douczaniu się mugolskich przedmiotów. Poza tym zdaje mugolskie egzaminy zaocznie, listownie. Wzbudza tym powszechny śmiech wśród rówieśników, bo w końcu który normalny czarodziej chce uczyć się niemagicznych rzeczy?
Egzaminy końcowe. Siódma klasa, napięta nauką jak nigdy dotychczas. Ale dla niego to żywioł, w którym czuje się niczym ryba w wodzie. Całe jego życie jest jedną wielką nauką. Mimo to nawet on ma bardzo stresujący i napięty rok. O dziwo nie myśli o samych OWUTEMach, a… o obiedzie.
Wyniki. Dyrektor ogłasza je przed wszystkimi w Wielkiej Sali. Gabriel słucha z uwagą, chociaż wie doskonale, co dostanie. Przyłożył się w egzaminach tylko do tego, co go interesowało, dlatego kiedy dyrektor czyta wyróżnionych, nie słyszy tam własnego nazwiska. Ale nie dba o to, ma już konkretne plany na przyszłość. A tymczasem ostatnia, pożegnalna kolacja absolwentów w Hogwarcie. Co by tu zjeść…
W dzień Magiczna Akademia Medyczna, wieczorem zajęcia na Uniwersytecie Bordeaux na kierunku medycyna. Kształci się równomiernie w magomedycynie, jak i w mugolskim leczeniu. Na obydwu uczelniach wybiera specjalizację w chirurgii. Przez natłok zajęć nie ma za wiele czasu na życie prywatne, a kiedy już ma, poświęca go przedmiotowi, który poznaje przy mugolskich studiach lekarskich – psychologia.
Studia kończy bezproblemowo. Zyskuje dyplom z chirurgii magicznej i niemagicznej. Zadowolony z siebie, zatrudnia się na pół etatu w szpitalu dla czarodziei i na drugie pół etatu w szpitalu dla pozbawionych mocy ludzi. Wielu uważa go za dziwaka, kilkoro pyta, jak Gabriel daje radę pracować pod taką presją. Istotnie, jest mu ciężko, ale nie okazuje tego. Od młodych lat przyzwyczajał się do natłoku obowiązków, zawsze rozkładał cały swój wolny czas na naukę wszystkiego, czego mógł. Procentuje to teraz, pomagając mu funkcjonować w pracy. Ale nie byłby sobą, gdyby na tym poprzestał – po pracy znów doucza się, tym razem ma zamiar zrobić dyplom z psychologii.
Napięcie zaczyna dawać o sobie znać. Jest jednym z lepszych specjalistów w obydwu szpitalach, ale zaczyna odczuwać zmęczenie. Prowadzi kolejną operację ze stażystami. Postrzelony w płuco pacjent czeka na przeszczep. Dr. Aartsengel wchodzi na salę i rozpoczyna zabieg. Komplikacje. Krwotok wewnętrzny, nie potrafi zdiagnozować przyczyny. Stażyści z przerażeniem zastygłym na twarzach zasłoniętych maskami obserwują, jak z pacjenta upływa życie. Gabriel robi co może, udaje mu się zatrzymać krwawienie… przecież wie, że Słońce nie może krwawić. Nigdy więcej. Ale mimo tego, ciśnienie nie wraca do normy. Przeszczep nie chce się przyjąć. Mężczyzna umiera na stole, a jego krew zdobi fartuch i ręce Gabriela. Nigdy… więcej…
Po rzuceniu pracy chirurga, zarówno magicznego jak niemagicznego, znów wraca na studia. Psychologia staje się jego nowym konikiem. Ucieka w naukę ponownie, by zapomnieć o wydarzeniach z byłej pracy. Po raz pierwszy od dawna ma dużo wolnego czasu, nie potrafi jednak się zwyczajnie nudzić. Hobbystycznie uczy się grać na klawesynie, a także oddaje się swojej największej pasji – gotowaniu.
Od momentu ukończenia studiów leczy skutecznie choroby psychiczne, a także służy zwyczajnym posłuchem dla każdego pacjenta z problemami. Stosuje jednak metody niekonwencjonalne, przez co w zawodowym otoczeniu zyskuje pogłos. Parokrotnie zostaje nawet wezwany przez francuskich aurorów do roli psychologa sądowego. Wreszcie może cieszyć się spokojem… Ale nie potrafi.
Postanawia zorganizować sobie wycieczkę po Europie. Zwiedza stolice większości państw, ale wewnętrznie powoli odczuwa potrzebę stabilizacji. Wie, że lata mijają, a młodszy już nie będzie. Toteż na rok zostaje w Hiszpanii, gdzie przeżywa pewne epizody miłosne… A także kulinarne, gotowanie towarzyszy mu na każdym kroku. W końcu jednak czas wrócić do domu. Znów otwiera gabinet w Avignion. Okazjonalnie wykłada na uczelni.
Sowa w oknie. Odkłada książkę na bok i podchodzi do niej. W dziobie ptak trzyma ozdobny list. Poi ją i karmi, po czym pozwala odlecieć, a sam rozpieczętowuje przesyłkę. Zaproszenie. Przewodniczący Trzeciego Zjazdu Magopsychologów prosi o jego przybycie na zjazd w Londynie. Zaintrygowany Gabriel od razu przystępuje do pakowania się, nigdy nie spotkał się ze zorganizowaną grupą psychologów nie będących mugolami. Dzień później jest już zameldowany w hotelu w Londynie. Nie wraca jednak do Francji bezpośrednio po zjeździe, nie może odmówić sobie dwóch, wartych w jego ocenie uwagi, atrakcji: angielskiej opery i jedynego miasteczka, w którym mieszkają sami czarodzieje – Hogsmeade.
Postanowił zostać na Wyspach Brytyjskich na dłużej. Został wykładowcą magomedycyny na Uniwersytecie Magicznym. Uznał, że może to być dobry start w nowym środowisku, ale czy na tym poprzestanie?


Rodzina:
- Robert Aartsengel, wuj
- Natala Aartsengel z domu Subercaseux, ciotka
- Azariusz Aartsengel, ojciec, martwy
- Sophie Aartsengel z domu Svietana, matka, martwa
- Misza Aartsengel, siostra, martwa


Ciekawostki:
- Wysoce rozwinięte powonienie
- Szanowany w kręgach psychologicznych i medycznych, zarówno mugolskich jak i czarodziejskich
- Świetny, niecodzienny kucharz
- Biegle włada rosyjskim, francuskim, angielskim, hiszpańskim i włoskim
- Prowadzi korespondencję z pismami medycznymi i psychologicznymi, mugolskimi i magicznymi, do których pisze artykuły
Adrian
Czarodziej




Posty: 451
Tematy: 36
Maj 2015
480
Ravenclaw
#2
Interesujące.
„Forgive your enemies, but never forget their names.” ~ John F. Kennedy
merlin0
Weteran




Posty: 1,084
Tematy: 162
Gru 2014
2,523
Ravenclaw
#3
Polecam tego pana
Nico
Mokry



Donator

Posty: 240
Tematy: 15
Sty 2015
227
Gryffindor
#4
Welcome back
Beta
Kroczcie za mną.




Posty: 196
Tematy: 21
Gru 2014
Slytherin

#5
Witamy ponownie
EvEnT
Czarodziej




Posty: 151
Tematy: 22
Gru 2014
50
#6
Willkommen zurück
Zygfryd
Czarodziej




Posty: 309
Tematy: 28
Gru 2014
810
Slytherin
#7
ברוך שובך
Skacz jak ci każę, będę patrzył jak skaczesz.

DC: Patryk #6537
Nagini
Jędza




Posty: 819
Tematy: 134
Lip 2015
1,482
Slytherin
#8
accueillir à nouveau
Jason
Toksyczny mąż Tassumi




Posty: 464
Tematy: 19
Sie 2015
Slytherin

#9
_._. __.. . ..._... _._..



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten temat 1 gości



Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2024 MyBB Group.
Theme by XSTYLED modified by Hapel Dev Team © 2015-2024.