Suzanne Coben
*Pchnęła szklane drzwi przed siebie, zadowolona oglądając znajdujące się w jej dłoniach banknoty, których było nieco więcej niż zazwyczaj. Rozejrzała się dookoła, biorąc głęboki wdech, a następnie włożyła pieniądze do portfela i ruszyła w stronę swojej ulubionej kawiarenki. Po niespełna pięciu minutach przekroczyła próg lokalu i szybkim krokiem podeszła do lady. Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc pierwsze dźwięki swojej ulubionej piosenki - "The Show" rozchodzącej się cicho po pomieszczeniu.*
- Jedną latte macchiato i sernik na zimno z malinami.
*Posłała ciepły uśmiech dobrze jej znanemu sprzedawcy jak i również przyjacielowi - Michaelowi, a następnie wyciągnęła z portfela nowiutką wypłatę i odliczyła odpowiednią jej ilość, by za chwilę położyć ją na ladzie. Odwróciła się na pięcie i ruszyła do wolnego stolika, po czym opadła na wolne krzesło, zerkając na teledysk starej piosenki, lecący w niedużym telewizorze wiszącym na ścianie.*
**Po niedługiej chwili muzyka ucichła, a w zamian słyszalny był nieco zdenerwowany głos dziennikarza, który mówił coś o chorobie i chodzących trupach zjadających ludzi. Każda osoba z kawiarni przeniosła wzrok na telewizor. Niektórzy prychali, śmiejąc się z tego, zaś na twarzach pozostałych widać było zaniepokojenie.**
*Sue szybko sięgnęła do swojej torebki, z której po chwili grzebania wyciągnęła srebrny tablet. Wystukała na ekranie adres strony internetowej miasta i nieco zdenerwowana zaczęła czytać artykuł na krążący po mediach temat. Po chwili pod nos podstawiono jej kawę wraz z ciastem, więc odłożyła iPada na stolik oraz nie odrywając wzroku od tekstu sięgnęła po widelec i zaczęła dziobać nim sernik, co jakiś czas popijając kawą. Po skończonym posiłku spojrzała jeszcze na godzinę, która wskazywała godzinę 16:48, a następnie podniosła się, chowając do skórzanej torebki wszystkie swoje rzeczy. Kiwnęła głową w stronę przyjaciela, tym samym żegnając się z nim i opuściła lokal. Od razu udała się w stronę domu, do którego miała około kilometra. Niecałe 10 minut później szła już po klatce schodowej na 3 piętro, gdzie znajdowało się jej mieszkanie. Przekręciła klucz, otwierając drzwi, a następnie rzuciła torebkę na szafkę na buty stojącą przy wejściu. Ściągnęła obuwie, rozglądając się po niedużym pomieszczeniu, w którym dominowały kolory beżu, brązowego i turkusu, nadając mu ciepły, rodzinny klimat. Leniwie udała się do łazienki, gdzie zmyła makijaż i wzięła szybki prysznic. Ubrała się w spodenki sportowe starszego brata, które zostawił będąc w odwiedzinach u niej oraz luźną koszulkę na ramiączka. Włosy związała w byle jakiego koka i ostatni raz przeglądając się w lustrze wyszła z łazienki, od razu udając się do kuchnio-salonu. Z szafki wiszącej nad umywalką wyjęła opakowanie popcornu, a następnie przeskoczyła przez wysepkę za chwilę wygodnie rozkładając się na kanapie i włączając telewizor na jakimś mało śmiesznym kabarecie. Sięgnęła po telefon, wcześniej specjalnie włożony do tylnej kieszeni jej spodni i zaczęła przeglądać Facebooka, co jakiś czas śmiejąc się pod nosem, gdy usłyszała dobry żart. Po niecałej godzinie oddała się w objęcia Morfeusza, pogrążając się w głębokim śnie, którego trochę jej brakowało*