Nathan
Jasna cholera. Rząd upadł, miasta zakorkowane. Najlepiej jest czekać, niech sytuacja się uspokoi. *Szybko sięgnął po telefon i zadzwonił do dziewczyny, a w słuchawce było słychać owy głos* "Nathan, to ty? Proszę przyjedź... Proszę..." *Po czym w słuchawce było słychać płacz, a zaraz krzyk, i odgłosy Szwendaczy* Sara... Sara! Halo! Halo! *Powiedział głosem zdenerowania, a zarazem przerażenia, po czym odstawił słuchawkę a z jego oczu wydostało się kilka łez, aż w końcu padł na kanapę i zaczął ryczeć* Cholerne zombie... pomszczę Cie. Zobaczysz... *Wstał z kanapy, po czym wziął swoją maczetę i zakrył głowę kapturem, oraz usta chustą. Zabrał wszystko co było dla niego najważniejsze, zamknął dom od wszystkich stron, wsiadł na motor tym samym otwierając garaż i wyjechał gdzieś w okolice wsi.* **Jedzie 100 km/h** Trupy, nie powinny mnie dorwać. *Zaczął jeździć drogami, aż w końcu dotarł na jakieś osiedle, gdzie dopiero się wszystko barykaduje* Na razie nie ma Sztywnych, nie liczył bym na to. *Zszedł z motoru, po czym zapukał do drzwi*