Witaj!

Avery II Dragovich [Pod DARK HAPEL]
LENIWIECHERE
Czarodziej




Posty: 372
Tematy: 51
Wrz 2016
354
Slytherin
#1
**Schował się w kącie plecami do aurorów, złapał za długopis i otworzył przemycony przez zaprzyjaźnionego mundurowego notes, w którym zaczął wypisywać najróżniejsze informacje o własnej osobie**
 
[Obrazek: Df8ffeL.png]
  
Witaj, em... John. Co za idiota wypisuje takie rzeczy, od dziś jesteś moim jedynym przyjacielem. A tak na poważnie, myślą, że nie wiem co chcą mi zrobić. Muszę być gotów na wszystko, jeśli wyczyszczą mi pamięć, dowiem się czegoś o sobie. Już pomijając, że do dziś czuję że nie wiem o sobie nic. Jeśli mnie zabiją, znajdą notes i może oddadzą moim dzieciom? Choć pewnie mają mnie za sku$wysyna. Szczerze? Nawet się im nie dziwie... dobra tu by się przydał jakiś wstęp cokolwiek. A, i co jakiś czas walne swoim życiowym cytatem, wiesz, żeby było estetycznie. Merlinie, co ja robię ze swoimi ostatnimi dniami życia...
 
raz śmiejesz się, że ktoś siedzi za kratami, potem sam za nie trafiasz
 
Nazywam się Avery II Dragovich, pochodzenie brytyjskie, choć urodzony w USA. W Hogwarcie z domu Salazara, były prefekt, członek klubu pojedynków Gingerblade, kapuś i człowiek który wymierzał sprawiedliwość według własnej definicji tego słowa. No ale nie ma tego złego co by  na dobre nie wyszło - tak nauczyłem się życia. Dobra, bo uciekam od tematu. Mam 37 lat, jestem byłym politykiem, dyrektorem DMGiS i DTM. Zostałem raz skazany za zabójstwo w wieku 16 lat, tak jak i teraz. Tylko inna historia, ale to opowiem Ci później.
 
najbardziej boli gdy komuś pomagasz, a potem dowiadujesz się, że sprzedał Cię za parę galeonów...
 
Jak wyglądam John? Jak każdy zwykły czarodziej, nie wyróżniam się zbytnio od innych. Normalna szata, choć teraz to już nawet szaty nie przypomina... zwykła ściera do wycierania ***** i nosa, ale dalej. W skrócie, blond włosy, niebieskie oczy, i tak trochę śmiesznie, blada cera która miała niby podkreślać szlacheckie pochodzenie. Fajnie wiedzieć, że szlacheckie pochodzenie nie różni się niczym od biedaka spod Hogsmeade. Pod lewym okiem mam bliznę, nie wiem po czym, nie pamiętam. Pewnie po alkoholu, w końcu byłem j#banym pijakiem. Każdy by się załamał po stracie dziecka i prawie kobiety - choć dobra, ją też straciłem. Normalne brwi, jak u każdego. Choć, dzięki nim moja mimika twarzy uchodzi za pokerową. Zawsze mówili mi, że wyglądam jak człowiek sukcesu, dzięki czemu tak się czułem. Zawsze głowa ku górze i co to nie ja.
 
dziwne czasy, pieniądz ważniejszy od honoru
 
Dobra pewnie chcesz wiedzieć jaki jestem, pewnie, że chcesz. Opowiem Ci. Mój charakter to tak na prawdę zagadka. Można śmiało zarzucić mi dwubiegunowość. Raz porządny obywatel, potem zmiana maski i świrnięty gość, który zrobi wszystko żeby się komuś podpasować. W końcu co w rodzinie, to nie zginie - czy jakoś tak. Na pewno jestem pewny siebie, co by się nie działo wiem co robić i wiem jak kogoś zagiąć (CHOĆ SIEDZĘ ZA KRATKAMI) Na pewno jestem materialistą ooo tak... da się mnie przekupić, nawet nie trzeba dawać pieniędzy, można zarzucić dobrą ofertę a ja za nią mogę zrobić wszystko, z resztą jak każdy z naszej "cudownej" rodzinki. Na ogół jestem wyszczekanym mężczyzną z ironicznym poczuciem humoru (dosłownie, potrafię zdenerwować każdego). Ale różni mnie od innych czystokrwistych jeden szczegół, ja widzę w mugolach potencjał więc pamiętniku, jeśli jesteś mugolem to Ci nic nie grozi.  Posiadam twardą psychikę, nawet nie wiesz jak trudno wyprowadzić mnie z równowagi... no chyba, że odbiera mi się najbliższych. Przepraszam Cię, wyrwę na chwilę wątek w pi#du ale musisz coś wiedzieć. Mogę być chamski, arogancki, sarkastyczny dla najbliższych - ale nigdy, przenigdy nie odmówię im pomocy. Mogę ich gnoić, ale nigdy nie wygonię. Żałuję, że nigdy im tego nie pokazałem, ale za nich wskoczył bym w ogień. Taki już jestem, nie moja wina, osądzaj moich rodziców. Dobra, wracając, jestem nieufny. Widzę w każdym wroga, rywala - ale wiesz co?  To dobrze, wiele razy ratowało mi to cztery litery, szkoda, że tym razem zawiodło. Jakie mam podejście do życia? Wyj#bane, jak coś się dzieje to się dzieje, taki jest los. Nigdy nie jest kolorowo dlatego nie można się wiecznie wszystkiego bać, i wiecznie się wszystkim przejmować bo można oszaleć. Na pewno nie potrafię oddać emocji, po prostu jestem bezuczuciowym chłopem ze wsi. Wiesz, taka pokerowa twarz, pisałem Ci już o tym. Nie potrafię płakać. No chyba, że mi ktoś cebulę podstawi pod oczy. Nie potrafię się przejmować. Dobra bo to bardziej brzmi jak użalanie się nad sobą, a nie opisywanie charakteru.
 
bogaty człowiek, nie oznacza człowieka szczęśliwego
 
Skoro jesteśmy na etapie poznawania mojej osoby, opowiem Ci chętnie o swojej historii. Tych dobrych wspomnieniach, oraz złych. Ogólnie "pamiętniczku" przyszedłem na świat jakoś emmm w sierpniu 2043 roku, czemu nie podałem daty? A kto by to pamiętał, ominę ten nic nie znaczący szczegół. Urodziłem się w zwykłum mugolskim szpitalu, gdzieś w USA. Matka nadała mi imię Avery, po wujku, który już pewnie walnął kite - nie pamiętam go. No ale moje imię znałeś wcześniej więc idziemy dalej. Wychowywałem się wraz z bratem (tak mam brata, i to bliźniaka) na wsi. Długo na niej nie posiedziałem, rodzice postanowili przenieść mnie i brata do kuzynostwa w Anglii, gdzie odizolowanii od społeczeństwa uczyliśmy się magicznych sztuczek, latania na miotle i tak dalej... A wiem. Pamiętam mój pierwszy przejaw magii, bo wiesz, jak byłem u kuzynów to się rozpakowywałem, takie tam pierdoły i no. Jak stałem plecami do szafy, ta poleciała w moją stronę. No ale ja 10-letni sztuk mistrz magii ją zatrzymałem. Normalnie lewitowała w powietrzu, na merlina czemu ja ci tu o tym wypisuję...
 
W moim życiu nadszedł czas na Hogwart, trakowałem tą szkołę jaką moją przyszłość. Szybko się wpasowałem, prefekt w czwartej klasie tylko podwyższał moje ego, które i tak było wygórowane. Traktowałem resztę uczniów jak śmieci, dlatego też byłem tak znienawidzony. No ale wszystko się zmieniło gdy uratowałem jakąś tam smarkulę przed dwoma wilkołakami. Tak, wiem co myślisz. Taka szkoła, a ma problem wygnać wilkołaki. No nic, no wtedy wszystko się zmieniło, reputacja wzrosła. W siódmej klasie mój brat popadł w czarną magię, sam nie jestem święty - ale ja edukowałem teorię, nie praktykę. Pamiętam, że znęcał się nad innym uczniem wiadomo jakimi zaklęciami. No więc wkroczyłem pomiędzy młot, a kowadło i zacząłem się wtedy z Larkinem pojedynkować, o ile dobrze pamiętam. Ogólnie wiadomo, każdy chciał wygrać, walka była na śmierć i życie. To wtedy użyłem pierwszego zaklęcia czarnomagicznego i posiatkowałem własnego brata. No takie czasy... wiesz to jak Yin i yang. Ja biały symbolizujący dobro, on czarny - ten zły. No ale się pogodziliśmy, w ostatniej klasie porwaliśmy uczniów szafką zniknięć z Hogwartu do naszego rodowego domu, gdzie ich zamordowaliśmy bo byli naszą "konkurencją" jeśli wiesz o co chodzi. 
 
Po Hogwarcie ruszyłem w brygadę uderzeniową, gdzie swoją drogą szło mi bardzo dobrze, gdy ją usunęli byłem chwilę aurorem. Sprzedajnym aurorem, typową ku$wą. Czyli nic nowego, hę? No wpakowałem brata do celi, potem go uwolniłem, oczywiście nie legalnie. Kilka miesięcy potem mnie wyrzucili, więc ruszyłem w politykę. Przegrałem walkę o Ministra Magii, kilka procent, nic szczególnego. Ale wtedy coś we mnie pękło. Depresja, alkohol i takie tam. Poznałem kobietę, White. Związek bla bla, bachor. Oczywiście, z przypadku. Dla niej i niego się ogarnąłem. Wku$wiała mnie, typowa baba, proszę Cię pamiętniku, żebyś ją poznał. Pokłóciliśmy się i trafiła do Munga. Poroniła (NIBY). Pękło coś we mnie kolejny raz, uciekłem od problemów jak typowy tchórz. Wywiało mnie do Finlandii. Nic szczególnego tam nie robiłem.
 
Mijały lata, nagle dostałem list. Poinformowali mnie, że mam testament od dziadka. (dzięki dziadek). Wróciłem, sprzedałem, mówie czas uciekać. Avery je%any tchórzu uciekaj, a tu ni znikąd ni z owego dowiedziałem się, że mam dwójkę dzieci. TA CHORA BABA TO UKRYŁA, A POTEM WALNĘŁA KITE. Znalazłem ich, opiekował się nimi mój kuzyn Ethan (KTÓRY JEST TERAZ POSZUKIWANY śmieszna sprawa). Zostawiłem jeden dom, wprowadziłem się tam z dzieciakami, wszystko nam się układało. Zostałem dyrektorem transportu magicznego, a ktoś porwał mi dzieciaka. Rozumiesz to? Mi, ku$wa mi. Ogarnąłem plakaty, mówie trzeba go szukać bo jego brat mi spokoju nie da - no tak mi truł *****ę... ale kochałem ich, byłem im to winny. Wiesz, to było takie odkupienie swoich win. I TERAZ NAJWAŻNIEJSZE Opowiem Ci historię aurorów, którzy mnie tu wpakowali, bo sam tego nie pamiętam. Podobno odnalazłem dzieciaka, ale chciałem zemsty więc znalazłem porywaczy i ich wymordowałem. Śmieszna sprawa. No i tak tu właśnie siedzę, w tej śmierdzącej celi... nawet mordy nie ma do kogo otworzyć. Za moich czasów aurorzy byli milsi. Eh... przesłuchanie za przesłuchaniem. Zero dowodów, ale nie chcą mnie wypuścić. Być może za dużo wiem? Ale wiem, że sam nic nie wiem. Poryta akcja.
 
myślałem, że mogę wszystko - jednak nie mogę nic
 
Dobra, zanudziłem Cię co? Pewnie chcesz wiedzieć jakie utrzymuje bądź utrzymywałem relacje z innymi czarodziejami. To słuchaj, wypiszę Ci jeden po drugim. Zacznę od rodziny, typowo.
 
Fabian Dragovich, nigdy nie czułem by był moim ojcem, mało go widywałem. Wygnał mnie do Anglii i był surowy, do dziś coś tam czuję, taką nienawiść. Je@ać go. 
 
Elizabeth Dragovich, matkę akurat szanuję, i nigdy nie przestanę. W mojej historii pełniła rolę matki i ojca.  Kochana kobieta
 
Larkin Dragovich, brat fałszywy, denerwujący, moja podróbka. Ale brat. Wiesz, ja bym go ratował, on pewnie ma mnie gdzieś. Śmieszne, tyle razy mu *****ę ratowałem.
 
Reszty rodziny opisywać Ci nie będę, szkoda atramentu. Przejdę od razu do "znajomych"
 
Aron Lestrange, o nim opowiem Ci najwięcej. Temu czarodziejowi prawie całkowicie zaufałem. Wiele razy mi pomagał, znamy się w końcu z czasów szkolnych. Mówiłem mu dosłownie o wszystkim, gdy został dyrektorem Hogwartu prosiłem wiele razy o staż, jak się domyślasz bez pozytywnej odpowiedzi. Choć ja jako dyrektor DTM, oddałem w jego ręce naukę teleportacji w Hogwarcie. To ja powinienem ją przeprowadzić, nie on. Wiesz co jest najlepsze? Gdy porwali mi dzieciaka, chciał pomóc. Wiesz w jakiej formie uzyskałem pomoc? Po$jebał mnie o zabójstwo, to przez niego tutaj siedzę. 
 
Marysia Dryatron, taki dzieciak, którego raz spotkałem. Potem się okazało, że przyczyniłem się do zabójstwa jej ojca... nigdy jej tego nie powiedziałem. Dałem jej za to schronienie, wiele cennych rad życiowych. Ciekawe jak mała smarkula ułożyła sobie życię i którą podążyła ścieżką. Kiedyś mówiłem na nią chyba "M4Y5I1". Choć byłem dopiero co świeżym dorosłym, nie dojrzałym itd, to traktowałem ją jak własne dziecko - mimo, że sam wtedy byłem dzieckiem.
 
Halvar Lavenhart, taki jeden czarodziej, który zabrał mi żonę, niezłe piekło pewnie teraz przechodzi. 
*
Eron Baltimore, mój "kochanek" TAK TAK, próbowałem z facetem. Kilka numerków, ale nie... to nie ja byłem pchany w *****ę. Ogólnie kilka spięć potem było, pewnie go coś bolało, hm...
 
Emma White, Kochałem ją, tak  na prawdę na prawdę. Chciałem zbudować i wyhodować w sobie coś nowego. Miłość po grób. Było idealnie, cudowna para jak z filmu prawda? Otóż nie... wszystko ładnie wygląda z strony obserwującego. Prawdziwe piekło rozgrywa się w środku, pomiędzy mężczyzną, a kobietą. Po kolorowych, pierwszych chwilach przyszedł czas na deszcz i burze. Ciągłe kłótnie, obwinianie się o byle gówno no i ciąża, ona zepsuła wszystko. Spaliła nasze marzenia. Nie chciałem tego dziecka, wtedy się zmieniłem. Nie wytrzymałem nerwowo, uderzyłem ją - dobra przepraszam, przyznaje się, pobiłem. Dlatego niby poroniła. Chciałbym ją przeprosić, ale słowa nigdy nie naprawią wszystkiego. Cóż, stało się - to są właśnie błędy młodości. 
 
John White, jedyny White, którego szanowałem. Kiedyś pożyczyłem mu kupę siana. Pamiętam co wtedy mówiłem, ogólnie miał długi i słabo sobie radził.

John: Avery, życie mi nie pomaga, cały czas jest pod górkę.


Avery: John John John, życie to ku$wa, chodzi za tobą dzień w dzień, sekunda za sekundę, odwracasz się i co robisz?


John: Idę dalej?


Avery: Odwracasz się i walisz ją w mordę bo inaczej dalej będzie za tobą chodzić i Ci te pięty dreptać!


John: Ave...


Avery: Tak wiem, szkoda Twoich nóg.
 
życie odmienia nas przez przypadki
 
Jak widzisz, nic ciekawego się w tym życiu nie działo. Pewnie o czymś zapomniałem, jak mi się przypomni to coś tam dopiszę. Tak na prawdę piszę to ze względu na to by wyzbyć się wszystkiego. Nie zwierzam się nikomu, dlatego tłumie wszystko w środku. Wypisał bym wszystko co leży mi na sercu, ale nie starczyło by miejsca, a po drugie, to nie najlepszy czas na pisanie biografii. Chciałbym wierzyć, że uda mi się stąd wyjść. Niestety, to Ministerstwo. Układy, znajomości. Ktoś najwidoczniej chciał bym tu trafił. Eh. Nie byłem na tyle złym człowiekiem by tu wylądować. Robiłem też dobre rzeczy, może i małe, ale zawsze jakieś. Wiesz, zawsze myślałem, że umrę robiąc to co kocham. Teraz wiem, że umrę w samotności, pewnie z głodu, najnudniejsza śmierć jaką mogłem sobie wyobrazić. Czy szukam zemsty? Gdybym mógł wybrać zabójstwo dyrektorka DPPC, a wyjście wolno, wybrałbym zemstę. Taki charakter, co mogę poradzić. 
 
 
 
 
Jeśli czyta to ktoś z moich synów, eh głupio mi o tym pisać. Kocham Was. Wiecie, to nie jest tak, że Was nigdy nie chciałem. Po prostu byłem za młody by zrozumieć, że prawdziwego szczęścia nie dają Ci pieniądze, a osoby które Cię wspierają, kochają i są Tobie oddane. Na prawdę widziałem tą rodzinę kolorowo, gdy o Was usłyszałem próbowałem się ogarnąć. Gdy porwali jednego z Was, szukałem zemsty i ją znalazłem. Z drugiej strony oberwałem karmą, to co robiłem kiedyś innym, teraz spotkało i mnie. Jesteście mądrzy, przebiegli i cwani, w końcu macie to po mnie. Wiem, że dacie sobie radę, jednak chciałbym wierzyć w to, że nie popełnicie tych samych błędów co ja. Nie ma co brać ze mnie przykładu, całe życie grałem pewniaka, życie mnie podsumowało. Nie chciałem Was gnoić, przelewałem na Was całą złość, bez sensu, nie byliście niczemu winni. Tak na prawdę to nie ja powinienem winić was, że jesteście, tylko wy mnie. Nie żałujcie martwych, żałujcie żywych. Przepraszam Was jeszcze raz, kocham Was i wierzę, że dacie sobie radę beze mnie,  a nawet jestem tego pewien. Nie pakujcie się w żadne gówno bo będę Was straszyć. Piszę to 28 latek, który nigdy nie potrafił być poważny, i to go zepsuło. 
WCHODZISZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ
MrMajamiPL
Istota Wyższa




Posty: 239
Tematy: 21
Lut 2015
217
Gryffindor
#2
Czuje się oszukany
"Ludzie są gotowi zrobić wszystko, jeśli tylko da się im coś, w co uwierzą."
Kolorowo15
Czarodziej




Posty: 278
Tematy: 28
Gru 2014
Ravenclaw

#3
Ciii to sobowtór
LENIWIECHERE
Czarodziej




Posty: 372
Tematy: 51
Wrz 2016
354
Slytherin
#4
Kolorowo15 napisał(a): (27.05.2017 08:30)Ciii to sobowtór

Oj tam oj tam, nie wyglądają podobnie ;3
WCHODZISZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ
Kolorowo15
Czarodziej




Posty: 278
Tematy: 28
Gru 2014
Ravenclaw

#5
To jest bliźniak Cedrika, lecz jego mama nie chciała dwòjki to drugiego zamroziła w probòwce i tak na rodził się potem jegomość Avery (Cedrik v2)

CZYSTA PRAWDA X:
Yoda22
Azkaban




Posty: 20
Tematy: 5
Sty 2016
Hufflepuff

#6
Jak raz mnie zlaliscie to nie znaczy ze jestem workiem treningowym Sad
Anonek
Czarodziej




Posty: 330
Tematy: 19
Gru 2016
98
#7
Fajność
LENIWIECHERE
Czarodziej




Posty: 372
Tematy: 51
Wrz 2016
354
Slytherin
#8
@Poprawione błędy
-Imiona


Dodane : 
-Relacje
-Zdjęcie
WCHODZISZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ
valcora
Czarodziej




Posty: 65
Tematy: 3
Kwi 2017
86
Hufflepuff
#9
Ładna karta. Podoba mi się! Angel
David678
Azkaban




Posty: 201
Tematy: 16
Paż 2016
Gryffindor

#10
Cytat:[IxuGaming] Aron Lestrange - ,, Typowy gryfon, który nadużywa praw prefekta, chodzi po 23 z grupką znajomych ... Długo tej odznaki nie ponosi, z resztą i tak mu nie pasuje. Najbardziej śmieszy mnie jego podejście do życia, myśli, że jak się potnie na twarzy to będzie sprawiał wrażenie jakiegoś strasznego bandyty - No tylko każdy ma to gdzieś, smutne."
Masz racje! Big Grin



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten temat 1 gości



Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2024 MyBB Group.
Theme by XSTYLED modified by Hapel Dev Team © 2015-2024.