Witaj!

Zaakceptowane Podanie na Ucznia
Joshua
Czarodziej




Posty: 1
Tematy: 1
Cze 2018
1
#1
Imię i nazwisko: 
Joshua Raphael Peláez
Miejsce urodzenia: 
Hiszpania, Madryt

Status krwi: 
Mugolak (0%)

Cechy charakteru: 
Trudno opisać Joshuę w kilku prostych słowach, bo jest on niebywale pokręconym  chłopakiem. Jest on niezwykle zadumany w sobie, pewny swej odwagi. Nie jest on tyle co odważny, a jedynie głupi i naiwny. Nie jest również sprytny, bo najzwyczajniej jest z niego mała fajtłapa. Zawsze dąży do swoich celów i nigdy nie odpuszcza. Jest on bardzo szczerą osobą, która potrafi naruszyć dobro swoich bliskich dla prawdy. Nie lubi pakować się sam w kłopoty, zawsze robi to z kimś, ale gdy nadchodzi moment grozy broni swoich do upadłego, w szczególności dla brata. Jego brat, Sergio, jest jego najważniejszą osobą w życiu. Gdyby nie on, to nie byłoby nikogo innego, ani niczego innego. Jest on towarzyski, lubi poznawać nowe osoby, ale nigdy nie trwa to długo, bo Joshua uważa się zawsze za wyższość, która jest lepsza od innych, więc nie da się z nim długo wytrzymać. Jednak jeśli znajdzie osobę, przy której może być sobą, to daje jej całe swoje serce i obdarowuje lojalnością. Nigdy nie wyobrażałby sobie pyskować do nauczyciela, nawet jeśli jakiegoś nie lubi to stara się tego nie okazywać, ponieważ darzy honorem osoby mądrzejsze od niego, co jest okropnie trudne. Gdy Joshua się denerwuje to obgryza naskórki u paznokci bądź tupie nogami, najlepszym rozwiązaniem na zabicie stresu u niego jest przytulanie. Chłopak próbuje udawać twardziela, jednak jest strasznie miękki, o czym wie jedynie jego brat. W przyszłości nie wyobraża sobie mieć dziewczyny, do dziś brzydzi go posiadanie drugiej osoby dla siebie.

Wygląd postaci: 
Joshua jest dość chudy i wysoki jak na swój wiek. Ma jasne, blond włosy podchodzące pod biel, które zaczesuje do tyłu bądź ma je rozczochrane, czasami zdarza się, że opadają mu na czoło. Ma niewielkie, wąskie usta, a gdy się uśmiecha praktycznie wcale ich nie widać.  Posiada mały zgrabny nosek, który jest zaokrąglony na końcu. Większość swojego czasu chodzi uśmiechnięty, więc można dostrzec jego perłowe uzębienie. Jego skóra jest dosyć ciemna, jak u większości Hiszpanów. Mówi wyraźnie oraz poosiada niski głos, chociaż, gdy śpiewa potrafi wyciągnąć najwyższe dźwięki. Oczy chłopca są koloru brązowego, tak jak jego brata bliźniaka. Brwi ma bardzo grube i gęste, jednak idealnie wyregulowane. Często chodzi zamyślony, przez co jego wyraz twarzy może się wydawać odrobinę arogancki, tak jakby nic go nie interesowało. Nad pępkiem ma znamię w kształcie rozlanego atramentu, a nad pośladkiem w kształcie małego króliczka, nikt nie wie o tym znamieniu, ponieważ chłopak często je zakrywa. Przeważnie ubiera się w niestandardowe ubrania, coś podchodzącego pod casual bądź retro. Jego chód jest zależny od humoru, ale większość czasu porusza się w "dziarskim" stylu chcąc przy tuszować swoje fajtłapowaty sposób bycia.


Zdjęcie dla postaci:

[Obrazek: uDXyBww.jpg][Obrazek: NGoEYap.jpg]


Historia postaci:
Życie chłopaków było dość ciężkie. Stary, hiszpański dom w jednej z wielu ciasnych uliczek, w której ciągle na głowę kapała brudna woda z prania wywieszonego między budynkami. Obaj chodzili do tej samej szkoły osadzonej blisko domu. Niby urodzeni w jednym z bardziej znanych miast Europy jakim jest Madryt, jednakże w takim miejscu, gdzie mieszkali najbiedniejsi z tamtego rejonu członkowie miejscowości. Bliźniacy w szkole byli zawsze myleni ze sobą. Z nauką bywało różnie. Sergio miał dobre oceny, nie to co Joshua. Sergio przeważnie siedział na odludziu, bez znajomych, spędzając czas sam ze sobą, za to Joshua to dusza towarzystwa. Bliźniak chciał wyciągnąć go z tej samotności, ale zawsze kończyło się to braterską kłótnią. Jednak między nimi nigdy nie doszło do poważnych kłótni, zawsze były to błahostki albo kłótnie "dla żartów". W życiu chłopaków było kilka etapów, przez które zmienili się diametralnie. Teraz opiszę jeden z nich.

Białowłosi chłopcy rozmawiali ze sobą szykując się w łazience do Wigilii.
-Sergio, szybciej!- krzyknął jeden z braci.
-Ale to głupie... Ty wierzysz w tego Mikołaja i to, że ten spaślak wchodzi przez komin, którego nawet nie mamy?- zapytał sarkastycznie.
-Mama mówiła, że Mikołaj wchodzi przez okno! Nie jestem głupi, ciasteczka z mlekiem są zawsze pod oknem!- odparł oburzony bliźniak.
-Może jest, może go nie ma, ale wiemy na pewno, że dziś przyjeżdża tata.
Bliźniacy zbiegli na dół, gdzie dostrzegli grono rodziny siedzące przy stole. Matka biegała z kuchni do salonu przynosząc nowe, pachnące potrawy. Wszyscy głośno rozmawiali, gdy nagle po starej chałupie rozniósł się odgłos telefonu stacjonarnego. Zapadła cisza, a zabiegana kobieta zdjęła fartuszek i z przerażeniem poszła odebrać telefon. Sergio niebywale zmartwił się zabójczą ciszą, a Joshuy nawet to nie dotknęło, dalej wcinał hiszpańskie potrawy.

- Rodzina Peláez, tak słucham?

- Witam. Tu Santiago, pracowałem z pani mężem. Może mnie pani pamięta - mężczyzna głęboko westchnął - Raphael został potrącony przez samochód. Został już odwieziony do szpitala Gregorio Marañóna. Nie wiem co z nim, i jednak wolałem zadzwonić. - Matka rozłączyła się, a w słuchawce zapanowała głucha cisza.


Kobieta spojrzała na rodzinę martwym wzrokiem i powiedziała, że to z banku dzwonili odnośnie pożyczki, na którą dostali zgodę. W rzeczywistości rodzina Peláez była okropnie zadłużona i jedynie przy życiu utrzymywało ich ubezpieczenie ojca oraz zasiłek rodzicielski. Joshua podskoczył z wrażenia na krześle, myśląc, że teraz będą mogli kupić nowe mieszkanie i żyć znacznie lepiej niż wcześniej, jednak mylił się. Matka zaraz po wigilijnej kolacji, podczas której była niezwykle cicha i zasmucona, ułożyła do snu dzieciaki i natychmiast pojechała do szpitala.

Następnego dnia, gdy rodzina już się porozjeżdżała po zakamarkach Hiszpanii, Belcalis, matka chłopców usiadła na krześle w  pokoju chłopców, gdy ci grali razem na starej konsoli. Opowiedziała im wszystko od początku do końca, o tym, że mają problemy finansowe i, że będą musieli się wyprowadzić po pogrzebie ojca. Sergio spojrzał płaczliwym spojrzeniem na matkę i natychmiast uciekł z domu. Joshua siedział jak wmurowany. Nagle powoli uronił łzę, która spłynęła po jego policzku. Chłopak zaczął głośno szlochać i głośno krzyczeć. Wraz z siłą jego głosu elektryczność w pokoju zaczęła się natężać. Żarówki stały się gorące niczym ogień. Wreszcie chłopak wydał z siebie ostatni, przeraźliwie piejący krzyk, aż oświetlenie w pokoju oraz telewizor uległy zniszczeniu. Wytarłszy się z łez Joshua położył się na łóżku i wyciągnął spod niego walkmena, po czym nagrał wszystko czego dziś się dowiedział.

Gdy chłopcy osiągnęli 8 rok życia wyemigrowali do Anglii, dokładniej do Manchesteru, w którym Belcalis znalazła pracę. Zamieszkali na przedmieściach, w małym domu z dwoma pokojami, na wynajem. Matka 8 latków, wciąż nie mogła pojąć tego, że jej chłopcy są czarodziejami. Jej babcia była czarownicą i jak była malutka to opowiadała jej różne historie, które przeżyła we Francuskiej szkole magii Beauxbatons, ale myślała, że to zwykłe bajki na dobranoc. Gdy osiągnęli 11 rok życia przyszedł do nich list. Los Joshuy nie był ciekawy, nawet list się zagubił, bo przyszedł dzień po jego urodzinach. Sergio dostał go punktualnie. Tego samego dnia udali się metrem na pokątną, aż do samego Londynu.
-Boisz się?-Zapytał Joshua
-Sam nie wiem, dziwnie się czułem jak spadłem z tego drzewa. Jakby... motyle?-odpowiedział Sergio ze smutnym wyrazem twarzy.
Po chwili, czarodziej z Hogwartu zastukał w odpowiednie cegły i po chwili ściana zaczęła się rozchodzić. Joshua był niezwykle podekscytowany zaistniałą sytuacją i skakał, aż z wrażenia. Gdy spostrzegł grono ludzi chodzących po krętej uliczce w poszukiwaniu rozmaitych, magicznych akcesoriów został wniebowzięty. Wraz z bratem i opiekunem chodzili po sklepach, szukając wszystkich niezbędnych przedmiotów z listy dołączonej do listu. Kociołek, podręczniki, szaty i oczywiście różdżki. Mimo, że spędzili tam dłuższy czas wszystko minęło bardzo szybko. Pierwszy dzień szkoły nadchodził coraz szybciej, ale Joshua nie chciał za bardzo zostawiać mamy samej oraz swoich mugolskich przyjaciół, lecz wiedział, że ma brata, na którym będzie mógł polegać. Mama spakowała ich, korzystając z ostatnich dni płatnego urlopu. Sergio gdy przeglądał co mu mama włożyła do walizki, dostrzegł że nie ma tam jego różdżki. 
- Gdzie jest moja różdżka, Joshua? 
- Nie wiem. - Odpowiedział, a ten pierwszy zaczął miewać podejrzenia. 
- Oddaj mi ją.
- Nie mam jej.
- To niby kto ją ma?
- A skąd mam wiedzieć?
- ODDAJ, DOBRZE CIĘ ZNAM I WIEM, ŻE MI JĄ ZABRAŁEŚ! - Rzucając się na niego natychmiast, jakby popadł już w całkowitą paranoję. Po kilku minutach szarpania się do pokoju wbiegła Belcalis z ręcznikiem na głowie, zwiniętym w turban. 
- Stop! STOP! - odciągnęła ich od siebie. - Co tu się dzieje?!
- Sergio uważa, że zabrałem mu różdżkę, ale ja jej nie mam! 
- Sergio, przecież masz ją w bocznej kieszeni walizki! Przeproś brata, i to już! 
Chłopiec dostrzegając, że mama ma rację powoli podszedł do bliźniaka i wydusił ciche "przepraszam". Wrócił do łóżka jeszcze bardziej zdenerwowany. Już jutro jadą do nowej szkoły... na dodatek dla czarodziejów. Tyle nowych twarzy. Będzie genialnie! Zaklęcia, eliksiry, magiczne stworzenia, a na dodatek to wszystko za darmo! Przecież za takie szkoły się płaci, czyż nie? Wreszcie nadszedł ten kluczowy dzień. W domu chłopców pojawił się ten sam mężczyzna co wcześniej.  Zabrał ich do Londynu, na King's Cross. Zostawił ich przy peronie dziewiątym i podał bilety.
- Peron dziewięć i trzy czwarte. - Przeczytał na głos - Ale tu musi być jakiś błąd, nie sądzisz? - spoglądając na Josha, który patrzał na ludzi opierających się na jedną z kolumn pomiędzy peronem dziewiątym a dziesiątym, po czym znikających. Sergio natychmiast też spojrzał w to miejsce. Chłopcy często potrafią się porozumieć bez żadnych słów, więc razem i bez słowa zaczęli iść w stronę kolumny. Pierwszy poszedł Joshua. Oparł się o barierkę i... zniknął. Drugi z braci poszedł w jego kroki i po chwili znalazł się obok bliźniaka. Na peronie 9 i 3/4. Dostrzegli stary parowóz z napisem "Hogwarts Express". Nie mając się z kim żegnać zwyczajnie poszli do pociągu, usiedli w wolnym przedziale i po czasie ruszyli.




Udziel poprawnych odpowiedzi:

Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: Cześć, jak się nazywasz?
Nazywam się Josuha Raphael Gabriel Maximiliano Ezreal III, a ty? Hah, żartowałem. Mów mi Joshua.

Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: (Ej, wiesz gdzie jest Pałac Kultury w Warszawie?)
(Dokładnie to na placu Defilad)

Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: podaje Ci talerz, wypełniony jakąś zupą
*Joshua odebrał od chłopaka talerz zupy, spojrzał na nią, a gdy dostrzegł natkę pietruszki odparł: * Nie będę tego jadł, dziękuję bardzo. *A następnie odłożył talerz na stół*


Skąd dowiedziałeś/aś się o serwerze: Internet jest pełen tajemnic.

Czy przeczytałeś regulamin serwera Hapel.pl? Tak.

Składając podanie, akceptuję regulaminy serwera Hapel.pl i zobowiązuje się do ich przestrzegania.
Mikowskyy
Udzielający się na forum



Donator

Posty: 1,105
Tematy: 60
Gru 2014
172
Ravenclaw
#2
Zaakceptowane!
Trafiasz do...
[Obrazek: 58FGqR8.png]
Na serwerze zgłoś się po rangę, pisząc: /helpop Zaakceptowano moje podanie. [Link do podania].



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten temat 1 gości



Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2024 MyBB Group.
Theme by XSTYLED modified by Hapel Dev Team © 2015-2024.