Witaj!

Zaakceptowane Podanie na Ucznia
Sergio
Czarodziej




Posty: 6
Tematy: 2
Cze 2018
6
#1
Imię i nazwisko: 
Sergio Peláez (czyt.: Serhio PeLAes - akcentując sylabę "la")

Miejsce urodzenia: 
Hiszpania, Madryt

Status krwi: 
Mugolak (0%)

Cechy charakteru: 
Sergio to osoba szczera, jeśli uzna coś za stosowne, to nawet jeśli kogoś to urazi powie mu to prosto w oczy. Jedną z jego najważniejszych cech jest odwaga, niezwykła jak na jedenastoletniego chłopca. Zdarza mu się przez nią nieraz wpaść w tarapaty. Stara się być miły, jednak nie pała zbyt dużym entuzjazmem do ludzi. Stara się od nich w miarę możliwości odciąć, lecz praca w grupie nie sprawia mu większych kłopotów. Jeśli między nim, a kimś powstanie jakaś bardziej złożona relacja, jest bardzo lojalny. Doskonałym przykładem tego jest wierność do swojego brata. Mimo młodego wieku ceni sobie szlachetność, wzorując się na swoich idolach z ulubionych powieści o średniowiecznych rycerzach. Potrafi zawsze przeprosić, jeśli tego wymaga sytuacja. Jeśli zrobi jednak coś bardzo złego, wpierw da osobie czas na ochłonięcie. Jego największym wrogiem jest niesprawiedliwość, z którą ma zamiar walczyć w przyszłości. Ma ogromny potencjał, jednak przez swoje lenistwo, z którym (często nieskutecznie) stara się walczyć, jest raczej przeciętnym uczniem.

Wygląd postaci: 
Sergio to trochę za szczupły chłopiec przeciętnego wzrostu. Ma jasne włosy, po bokach głowy ścięte na krótko, a u góry dłuższe z grzywką opadającą na czoło. Jego skóra jest dosyć ciemna, jak u większości Hiszpanów. Ma niewielkie usta. Uśmiecha się niezbyt często, jednak czasami można dostrzec, że ma zadbane, dosyć białe zęby. Gdy jest spokojny, mówi wystarczająco głośno i wyraźnie, jednak gdy targają nim silne emocje zaczyna się jąkać i nieraz przekręca wyrazy. Oczy chłopca są koloru brązowego. Brwi ma wyraziste, ciemniejsze od włosów. Przez swój zwykły wyraz twarzy może sprawiać wrażenie zmartwionego - lekko marszczy czoło i zaciska wargi. Ma nieco zbyt duży nos, ale mimo wszystko prosty. Nosi prosty ubiór, jednak uwielbia przebierać się w różne eleganckie ubranka, jeśli tylko nadarzy się okazja.

Historia postaci:
Życie chłopaków było dość ciężkie. Stary, hiszpański dom w jednej z wielu ciasnych uliczek, w której ciągle na głowę kapała brudna woda z prania wywieszonego między budynkami. Obaj chodzili do tej samej szkoły osadzonej blisko domu. Niby urodzeni w jednym z bardziej znanych miast Europy jakim jest Madryt, jednakże w takim miejscu, gdzie mieszkali najbiedniejsi z tamtego rejonu członkowie miejscowości. Bliźniacy w szkole byli zawsze myleni ze sobą. Z nauką bywało różnie. Sergio miał dobre oceny, nie to co Joshua. Sergio przeważnie siedział na odludziu, bez znajomych, spędzając czas sam ze sobą, za to Joshua to dusza towarzystwa. Bliźniak chciał wyciągnąć go z tej samotności, ale zawsze kończyło się to braterską kłótnią. Jednak między nimi nigdy nie doszło do poważnych kłótni, zawsze były to błahostki albo kłótnie "dla żartów". W życiu chłopaków było kilka etapów, przez które zmienili się diametralnie. Teraz opiszę jeden z nich.

Białowłosi chłopcy rozmawiali ze sobą szykując się w łazience do Wigilii.
-Sergio, szybciej!- krzyknął jeden z braci.
-Ale to głupie... Ty wierzysz w tego Mikołaja i to, że ten spaślak wchodzi przez komin, którego nawet nie mamy?- zapytał sarkastycznie.
-Mama mówiła, że Mikołaj wchodzi przez okno! Nie jestem głupi, ciasteczka z mlekiem są zawsze pod oknem!- odparł oburzony bliźniak.
-Może jest, może go nie ma, ale wiemy na pewno, że dziś przyjeżdża tata.
Bliźniacy zbiegli na dół, gdzie dostrzegli grono rodziny siedzące przy stole. Matka biegała z kuchni do salonu przynosząc nowe, pachnące potrawy. Wszyscy głośno rozmawiali, gdy nagle po starej chałupie rozniósł się odgłos telefonu stacjonarnego. Zapadła cisza, a zabiegana kobieta zdjęła fartuszek i z przerażeniem poszła odebrać telefon. Sergio niebywale zmartwił się zabójczą ciszą, a Joshuy nawet to nie dotknęło, dalej wcinał hiszpańskie potrawy.

- Rodzina Peláez, tak słucham?

- Witam. Tu Santiago, pracowałem z pani mężem. Może mnie pani pamięta - mężczyzna głęboko westchnął - Raphael został potrącony przez samochód. Został już odwieziony do szpitala Gregorio Marañóna. Nie wiem co z nim, i jednak wolałem zadzwonić. - Matka rozłączyła się, a w słuchawce zapanowała głucha cisza.

Kobieta spojrzała na rodzinę martwym wzrokiem i powiedziała, że to z banku dzwonili odnośnie pożyczki, na którą dostali zgodę. W rzeczywistości rodzina Peláez była okropnie zadłużona i jedynie przy życiu utrzymywało ich ubezpieczenie ojca oraz zasiłek rodzicielski. Joshua podskoczył z wrażenia na krześle, myśląc, że teraz będą mogli kupić nowe mieszkanie i żyć znacznie lepiej niż wcześniej, jednak mylił się. Matka zaraz po wigilijnej kolacji, podczas której była niezwykle cicha i zasmucona, ułożyła do snu dzieciaki i natychmiast pojechała do szpitala.

Następnego dnia, gdy rodzina już się porozjeżdżała po zakamarkach Hiszpanii, Belcalis, matka chłopców usiadła na krześle w  pokoju chłopców, gdy ci grali razem na starej konsoli. Opowiedziała im wszystko od początku do końca, o tym, że mają problemy finansowe i, że będą musieli się wyprowadzić po pogrzebie ojca. Sergio spojrzał płaczliwym spojrzeniem na matkę i natychmiast uciekł z domu, biegnąc w stronę ulubionego drzewa za domem. Znając je już na pamięć, wspiął się na jedną z wyższych gałęzi i rozpłakał na dobre. Przez własny szloch nawet nie usłyszał, kiedy do drzewa podeszła jego mama. W pewnym momencie odezwała się.
- Skarbie, zejdź na dół. - po tonie kobiety można usłyszeć, że sama czuje się koszmarnie, jednak stara się zachować zimną krew.
Chłopiec przestraszył się i przechylił w jedną stronę, tak, że zaczął lecieć w stronę ziemi. Gdy już miał z impetem wylądować na trawniku, zatrzymał się w powietrzu. Po kilku sekundach lewitacji opadł, boleśnie, jednak bez żadnych większych ran. Z jednej strony był zaskoczony, a z drugiej z oczu dalej ciekły mu łzy. Belcalis sama mocno zmarszczyła czoło. Sergio wstał i pobiegł z powrotem do pokoju, omijając mamę szerokim łukiem. Resztę dnia spędził w łóżku, z twarzą wciśniętą w poduszkę. Po całym zdarzeniu, chłopiec już nigdy nie był taki sam. Ze stosunkowo otwartego i wesołego dziecka, zmienił się w zamkniętego w sobie i uśmiechającego się bardzo rzadko.

Gdy chłopcy osiągnęli 8 rok życia wyemigrowali do Anglii, dokładniej do Manchesteru, w którym Belcalis znalazła pracę. Zamieszkali na przedmieściach, w małym domu z dwoma pokojami, na wynajem. Matka 8 latków, wciąż nie mogła pojąć tego, że jej chłopcy są czarodziejami. Jej babcia była czarownicą i jak była malutka to opowiadała jej różne historie, które przeżyła we Francuskiej szkole magii Beauxbatons, ale myślała, że to zwykłe bajki na dobranoc. Gdy osiągnęli 11 rok życia przyszedł do nich list. Los Joshuy nie był ciekawy, nawet list się zagubił, bo przyszedł dzień po jego urodzinach. Sergio dostał go punktualnie. Tego samego dnia udali się pociągiem do Londynu, aż na samą ulicę Pokątną.
- Boisz się? - Zapytał Joshua, stojąc wraz z bratem i wysłanym przez szkole mężczyzną przed murem za Dziurawym Kotłem.
- Sam nie wiem, dziwnie się czułem jak spadłem z tego drzewa. Jakby... motyle?-odpowiedział Sergio ze smutnym wyrazem twarzy.
Po chwili, czarodziej z Hogwartu zastukał w odpowiednie cegły i po chwili ściana zaczęła się rozchodzić. Sam Sergio doznał niesamowitego szoku, i natychmiast wysoko uniósł brwi. Dostrzegając to niezwykłe miejsce, pełne ludzi w szpiczastych kapeluszach i dziwnych szatach poczuł nietypową fascynację, połączoną z lekkim niepokojem. Wraz z bratem i opiekunem chodzili po sklepach, szukając wszystkich niezbędnych przedmiotów z listy dołączonej do listu. Kociołek, podręczniki, szaty i oczywiście różdżki. Mimo, że spędzili tam dłuższy czas wszystko minęło bardzo prędko. Pierwszy września zbliżał się tak szybko, że gdy w końcu na kalendarzu została zerwana karteczka z napisem "30 sierpnia" mały Hiszpan popadł w panikę. Przez cały dzień nie wyszedł z łóżka, doświadczając okropnych problemów gastrycznych z powodu okropnego stresu. Mama spakowała ich, korzystając z ostatnich dni płatnego urlopu. Sergio gdy przeglądał co mu mama włożyła do walizki, dostrzegł że nie ma tam jego różdżki.
- Gdzie jest moja różdżka, Joshua?
- Nie wiem. - Odpowiedział, a ten pierwszy zaczął miewać podejrzenia.
- Oddaj mi ją.
- Nie mam jej.
- To niby kto ją ma?
- A skąd mam wiedzieć?
- ODDAJ, DOBRZE CIĘ ZNAM I WIEM, ŻE MI JĄ ZABRAŁEŚ! - Rzucając się na niego natychmiast, jakby popadł już w całkowitą paranoję. Po kilku minutach szarpania się do pokoju wbiegła Belcalis z ręcznikiem na głowie, zwiniętym w turban.
- Stop! STOP! - odciągnęła ich od siebie. - Co tu się dzieje?!
- Sergio uważa, że zabrałem mu różdżkę, ale ja jej nie mam!
- Sergio, przecież masz ją w bocznej kieszeni walizki! Przeproś brata, i to już!
Chłopiec dostrzegając, że mama ma rację powoli podszedł do bliźniaka i wydusił ciche "przepraszam". Wrócił do łóżka jeszcze bardziej zdenerwowany. Już jutro jadą do nowej szkoły... na dodatek dla czarodziejów. Tyle nowych twarzy. A co jeśli oni będą niemili? A co jeśli będą się mocno różnić, i uznają nas za dziwaków? Takie myśli chodziły po głowie chłopca. I w końcu. Pierwszy września. W domu chłopców pojawił się ten sam mężczyzna co wcześniej.  Zabrał ich do Londynu, na King's Cross. Zostawił ich przy peronie dziewiątym i podał bilety.
- Peron dziewięć i trzy czwarte. - Przeczytał Sergio na głos. - Ale tu musi być jakiś błąd, nie sądzisz? - spoglądając na Josha, który patrzał na ludzi opierających się na jedną z kolumn pomiędzy peronem dziewiątym a dziesiątym, po czym znikających. Sergio natychmiast też spojrzał w to miejsce. Chłopcy często potrafią się porozumieć bez żadnych słów, więc razem i bez słowa zaczęli iść w stronę tej kolumny. Pierwszy poszedł Joshua, zgrywając bohatera jak zawsze. Oparł się o barierkę i... zniknął. Drugi z braci poszedł w jego kroki i po chwili znalazł się obok bliźniaka. Na peronie 9 i 3/4. Dostrzegli stary parowóz z napisem "Hogwarts Express". Nie mając się z kim żegnać zwyczajnie poszli do pociągu, usiedli w wolnym przedziale i po czasie ruszyli.





Udziel poprawnych odpowiedzi:

Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: Cześć, jak się nazywasz?
Och... Hej. Jestem Sergio. 

Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: (Ej, wiesz gdzie jest Pałac Kultury w Warszawie?)
(Plac defilad)

Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: *podaje Ci talerz, wypełniony jakąś zupą*
*Zdziwiony spojrzał wgłąb talerza, a zauważając tam swoją ulubioną zupę pomidorową odebrał i ruszył do najbliższego stołu*


Skąd dowiedziałeś/aś się o serwerze: Przez film na YT.

Czy przeczytałeś regulamin serwera Hapel.pl? Tak.

Składając podanie, akceptuję regulaminy serwera Hapel.pl i zobowiązuje się do ich przestrzegania.
Mikowskyy
Udzielający się na forum



Donator

Posty: 1,105
Tematy: 60
Gru 2014
172
Ravenclaw
#2
Zaakceptowane!
Trafiasz do...
[Obrazek: 58FGqR8.png]
Na serwerze zgłoś się po rangę, pisząc: /helpop Zaakceptowano moje podanie. [Link do podania].



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten temat 1 gości



Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2024 MyBB Group.
Theme by XSTYLED modified by Hapel Dev Team © 2015-2024.