Witaj!

Zaakceptowane Podanie na Uczennice
Madariu
Czarodziej




Posty: 2
Tematy: 1
Sty 2019
0
#1
Imię i nazwisko: Pauline Carter
Miejsce urodzenia: Londyn
Status krwi: 50%
Cechy charakteru: Na początku znajomości jest nieufna i dość podejrzliwa, jednak z czasem bardziej się otwiera przed poznaną osobą. Dla osób, które mało zna jest czasem chamska, lecz to zależy od podejścia drugiej osoby. 
Zazwyczaj nie odzywa się bez potrzeby. Jest bardzo dumna i ta duma nie pozwala jej przyznać się do błędu osobie, której nie zna, lub za nią nie przepada. Uważa to za wadę, ale i zaletę. Do nauczycieli okazuje szacunek i respekt, jednak nie zawsze. Czasem podczas agresji potrafi działać impulsywnie. Woli trzymać się z dala od ognia. Woli nie zwracać na siebie dużej uwagi. Kocha zwierzęta i często preferuje przebywanie pośród nich, aniżeli w towarzystwie ludzi. Mimo wszystko potrafi czasem rzucić jakimś żartem czy wyciągnąć rękę do potrzebującej tego osoby. Jest odważna i hojna w swoich czynach.

Wygląd postaci: Pauline ma zbliżoną sylwetkę do męskiej przez jej dawne treningi, jednak utraciła masę od tamtego czasu. Jest brunetką z zielonymi oczyma. Jej prawa ręka jest poparzona, oczy lekko podkrążone co wskazuje na jej bezsenne noce, Na plecach ma bliznę po ataku wilka, zazwyczaj ubrana w czarną bluzę z kapturem i tego samego koloru buty, natomiast spodnie najczęściej koloru czerwonego,
Jasna cera.

Historia postaci: Pauline od jej narodzin w szpitalu św. Munga do 11 urodzin razem z rodziną mieszkali w  mugolskiej dzielnicy o nazwie Westminster.
Jej relacja z bratem już od sześciu lat była napięta. Kłóciła się ze starszym o rok bratem o zabawki, lub różne błahostki. Nienawidziła jego zachowań, które często prowadziły do jej krzywdy. Rodzice kochali ich oboje i próbowali załagodzić spór między nimi, jednak bezskutecznie. Z czasem podrosła na tyle by zrozumieć i poświęcić chwilę na analizę rodzinnej relacji. 
Każdy z nich miał inne zainteresowania. Mama lubiła zajmować się ogrodem, dlatego też często wyjeżdzali całą rodziną do dziadków. Tata uwielbiał ćwiczyć i często namawiał Pauline do treningów razem z nim. Dlatego też wyrobiła sobie wytrzymałość i poprawiła swoją wydolność, jednak nie lubiła ćwiczyć. Jej brat zajmował się robieniem szalonych rzeczy typu skakanie po dachach, malowanie graffiti i takie podobne. Natomiast ona sama chciała tylko usiąść na fotelu przy kominku z książką w ręce i rośliną obok na stoliku. Może jest to spowodowane tym, że w wieku ośmiu lat była wyśmiewana i nielubiana przez inne dzieci. Była pośmiewiskiem. Nawet czasem nienawidzili jej za figle i odpieranie ataku słownego. W wieku dziesięciu lat pierwszy raz spełniła swoje małe marzenie. Spędziła czas na żartowaniu z Gryfońskim ojcem i śmianiu się w najlepsze robiąc drobne psikusy sąsiadom. Ich dalsze życie było proste i nudne, aż do dnia, w którym byli u dziadków. Jej brat postanowił zrobić sobie z kolegami pewien żart na sąsiadce dziadków, która już była dość stara. Miał on polegać na obrzuceniu jej domu papierem toaletowym i ucieczką do lasu. Pauline dowiedziała się o jego pomyśle całkowicie przypadkiem, akurat przechodząc obok. Była mimo wszystko zawiedziona i odrobinę zażenowana zachowaniem brata.
Zastanawiała się czy powiedzieć rodzicom, lecz po czasie zrozumiała, że może chłopak zrozumie cokolwiek jeśli nie dowiedzą się o tym od niej a od wściekłej sąsiadki dziadków.
Tak jak postanowiła, tak też zrobiła. Poczekała aż jej brat zrealizuje swój plan. Nie musiała długo czekać bo już następnego dnia usłyszała wstając z kanapy po wypiciu herbaty krzyk sąsiadki. Westchnęła i wyszła z domu rozglądając się na boki i kątem oka widząc uciekającą w las grupkę chłopaków ruszyła za nimi mijając sąsiadkę, która zmierzała właśnie w stronę domu, z którego wyszła przed chwilą Pauline. Dziewczyna podążała za chłopakami aż ich nie zgubiła. Rozglądała się dookoła, jednak nie zauważyła żadnego znaku życia osób, które jeszcze nie dawno widziała. Nagle w wysokich krzakach obok usłyszała szelest. Odwróciła się gwałtownie w tę stronę powoli się cofając. Ten sam dźwięk usłyszała w krzakach za sobą sprawiający, że w tamtą stronę odwróciła głowę. Bała się co prawda, ale jej wujek, który jest myśliwym mówił jej, że w takich sytuacjach trzeba zachować spokój i zimną krew.
Najgorsze jej zdaniem było to, że nie miała pojęcia co to mogło być. Na jej nieszczęście drzewa były zbyt nieprzystępne do wspinania się. A jak już odnalazła wzrokiem dobre drzewo to okazywało się, że było za niskie by się wspiąć na bezpieczną wysokość. W pewnej chwili wpadł jej do głowy szalony i nierozsądny pomysł. Jednak w sytuacji w jakiej się znajdowała  wydawało jej się to jedynym wyjściem. Zaczęła biec w nieznaną stronę. Z całych sił biegła i słysząc za sobą warknięcia i dźwięki łapiących się małych gałązek chciała jeszcze przyśpieszyć, lecz nie miała już siły. Po chwili poczuła okropny ból na plecach i nie wytrzymując tego bólu krzyknęła i upadła. Skuliła się jak mogła i chwilę trwała w tej pozycji czując jak zwierzę próbuje dostać się do jej głowy drapiąc i podgryzając. Nagle usłyszała strzał i poczuła jak ciało opada na nią. Nie myśląc długo wstała ignorując ból, który mimo wszystko był zagłuszony przez adrenalinę. Pobiegła do budynku, który zauważyła. Zanim się obejrzała już była przy nim szarpiąc za klamkę. Łzy cisnęły się jej do oczu, lecz uparcie starała się racjonalnie myśleć. Cofnęła się odrobinę i z całych pozostałych sił uderzyła barkiem o metalowe drzwi sprawiając, że te uderzyły z hukiem o ścianę. Podniosła się gwałtownie i zatrzasnęła drzwi za sobą opierając się o nie plecami i osuwając się na metalową powierzchnię. Łapała łapczliwie powietrze a jej płuca płonęły. Rozglądnęła się po pomieszczeniu. Było w większości stworzone z metalu i stali. 
Gdy wreszcie uspokoiła oddech na tyle by ustać na nogach wstała i ruszyła w stronę następnych drzwi. Nie miała zamiaru wracać tą samą drogą. 
Przechodząc przez kolejne pomieszczenia uznała, że musiała znaleźć się w jakiejś fabryce, lub kotłowni. Rana na plecach i pojedyncze zadrapania dawały o sobie znać. Skrzywiła się i szukała wyjścia. Otworzyła kolejne drzwi prawą ręką czego od razu pożałowała. Z środka buchnął ogień co spowodowało poważne poparzenie skóry prawej ręki. Znów krzyknęła z bólu i zamknęła drzwi. Parę przedmiotów w pomieszczeniu runęło na ziemię i roztrzaskało się. Poświęciła chwilę na szok dziwnej sytuacji. Z jej oczu poleciały łzy, jednak szybko je wytarła i przyśpieszyła idąc w stronę jedynych drzwi, których jeszcze nie otwierała. One okazały się wyjściem. Poczuła ulgę wychodząc na zewnątrz. Runęła na ziemię tracąc przytomność ze zmęczenia i bólu. Nie potrafiła już zatrzymać łez.
Znalazł ją leśniczy, który przestraszony widokiem zapłakanej, rannej jedenastolatki zabrał ją do swojej jakby chaty, gdzie obmył jej rany i zajął się poparzoną ręką. Przeszukując kieszenie dziewczyny szukając jakichkolwiek informacji o jej rodzicach znalazł numer do jej matki. Zadzwonił do niej informując o tym co się stało. Skojarzył fakty, że znalazł ją przy starej. ale nadal działającej fabryce z jej poparzoną ręką. Przeleżała w mugolskim szpitalu długi czas. Gdy nareszcie z niego wyszła z obandażowaną klatką piersiową i ręką do domu dziadków, gdzie jej rodzice kazali dziewczynie leżeć w łóżku i odpoczywać. Leżąc tak zastanawiała się nad dwiema rzeczami z całej tej nieszczęsnej sytuacji :
Kto zabił zwierzę, które ją zaatakowało i czemu przedmioty nagle spadły na ziemię skoro nic je ani nie dotknęło ani nie było żadnej innej możliwości by mogły się poruszyć. Na pierwsze pytanie miała już odpowiedź. W okolicy mieszkał myśliwy. Strzał mógł być oddany z jego wiatrówki, lecz na drugie pytanie nadal szukała odpowiedzi. Tak mijały dni a ona w końcu wyzdrowiała. Zdjęto jej bandaże. Na plecach pozostała duża blizna, po małych zadrapaniach nie było już śladu, lecz ręka nadal była okropnie poparzona. Skóra na niej była czerwona i delikatnie pomarszczona. Pluła sobie w brodę, że postanowiła za nimi pójść. Sama nie wiedziała po co to zrobiła.
Wyjechali od dziadków wracając do rodzinnego domu. 
Nie odezwała się do brata ani słowem, a on widocznie był tym bardziej ucieszony niż zły.
Postanowiła porozmawiać z rodzicami o dziwnej sytuacji, która miała miejsce w fabryce. Nie lubiła rozmawiać o poparzeniu ręki. Można by powiedzieć, że przez jakiś czas wstydziła się swojej poparzonej ręki, jednak później uznała, że nie ma co się nad sobą użalać i wstydzić.
Zeszła do salonu z zamiarem porozmawiania z rodzicami. Usiadła na przeciwko i zaczęła rozmowę. Rodzice byli zauważalnie zaskoczeni, lecz matka uśmiechnęła się. Gdy skończyła opowiadać rodzice wyjaśnili jej tę dziwną sytuację. Pauline nie do końca mogła uwierzyć rodzicom, że miałaby być jakaś 'magiczna'. Jednak w tej chwili do okna zapukała sowa z listem w dziobie. Pauline wstała i otworzyła okno pozwalając by sowa usiadła na oparciu fotela, na którym aktualnie siedział ojciec dziewczyny.
Zabrał z dzioba sowy list i pokazał go Pauline. Ta z zaciekawieniem podeszła bliżej. Zanim się obejrzała stała już na ulicy pokątnej obserwując wszystko co się na niej działo. Kupili potrzebne przedmioty i wrócili by szykować się na peron 9 i 3/4. Nadszedł ten dzień. Stała przy pociągu Hogwart Express przytulając rodziców i żegnając się z nimi. Nie chciała się z nimi rozstawać mimo wszystko, lecz postanowiła, że może to będzie ciekawa przygoda? Odsunęła się od rodziców kiwając głową do brata, który niezbyt był zachwycony tym, że musiał przyjść tu razem ze wszystkimi. Ostatni raz spoglądnęła na rodzinę i wsiadła do pociągu szukając wolnego przedziału. Kiedy takowy znalazła wygładziła swoją szatę i usiadła otwierając książkę.



Udziel poprawnych odpowiedzi:
Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: Cześć, jak się nazywasz?
Cześć *wzdycha spoglądając na niego* Pauline Carter, a ty?

Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: (Ej, wiesz gdzie jest Pałac Kultury w Warszawie?)
(Przykro mi, nie mam pojęcia)

Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: *podaje Ci talerz, wypełniony jakąś zupą*
Ha? *spogląda na talerz z uniesioną brwią, ale przyjmuje go* Dzięki *mamrocze pod nosem*

Skąd dowiedziałeś/aś się o serwerze: Już kiedyś grałam na tym serwerze

Czy przeczytałeś regulamin serwera Hapel.pl? Tak

Składając podanie, akceptuję regulaminy serwera Hapel.pl i zobowiązuje się do ich przestrzegania.
Wilk
Siemowit




Posty: 512
Tematy: 6
Lip 2017
95
Hufflepuff
#2
Najmocniej przepraszam za tak długi czas oczekiwania na sprawdzenie. Całość prezentuje się bardzo przejrzyście i jak najbardziej podanie zostałoby zaakceptowane,  jednak prosiłbym o zmianę nazwiska na jakieś nie kanoniczne (gdy to zrobisz oznacz mnie, by mnie o tym poinformować).
Madariu
Czarodziej




Posty: 2
Tematy: 1
Sty 2019
0
#3
@Wilk
Wilk
Siemowit




Posty: 512
Tematy: 6
Lip 2017
95
Hufflepuff
#4
Zaakceptowane!
Trafiasz do...

[Obrazek: 58FGqR8.png]

Na serwerze zgłoś się po rangę, pisząc: /helpop Zaakceptowano moje podanie. [Link do podania].



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten temat 1 gości



Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2024 MyBB Group.
Theme by XSTYLED modified by Hapel Dev Team © 2015-2024.