Witaj!

Konfrontacja Donalda z Demonami Przeszłości [KP]
Maciuś
Czarodziej




Posty: 34
Tematy: 3
Sie 2019
11
#1
Do pokoju gdzie stało 12 krzesełek w kółku i przy których ktoś siedział, oprócz oczywiście jednego który był wyraźnie zarezerwowany dla gościa, który właśnie wszedł. Mężczyzna ten nosił podartą całą szatę w kolorze limonkowym, miał dość długie rude włosy z których można zeskrobywać bezpośrednio smalec na kanapkę, oraz oczywiście miał bardzo źle zadbaną brodę.
    - Jak długo będziemy gadać? - Zapytał mężczyzna, ale co dziwne jego głos barwą nie przypominał typowego żula, który brzmi jakby się dusił, a raczej młodego mężczyznę przed trzydziestką, lecz mówił chaotycznie.
    - Tak długo, aż nie wyzdrowiejecie. - Powiedziała lekko pulchna kobieta, która zapewne jest psychologiem. Podczas kiedy to mówiła paru "pacjentów" się zaśmiało, racząc się w tym razie jakąś używką.

* * *
   - Cóóóżżżż... Nazywam się Donald. Po prostu Donald bez niczego.... Z domu Shpeilmann, chyba dobrze to mówię? Nie ważne.... Nie wiem ile mam lat, nie pamiętam jak się moje rodzeństwo nazywało, nie pamiętam jak się moi koledzy i koleżanki ze szkoły nazywały, po prostu nie wiem. Jestem też alkoholikiem, palaczem, kryminalistą, oraz siedziałem w pierdlu. A zaczęło się to tak.... -
   - O dziwo to się nie zaczyna od narodzin, a od kiedy poszedłem do szkoły. Przed szkołą byłem po prostu dzieciakiem, który raz na jakiś czas pysknie, albo zrobi coś nieodpowiedniego, ale tak robią dzieci, ale do rzeczy. Pojechałem pociągiem pewnego po południa do szkoły po raz pierwszy. Jako że był tłok w pociągu to siedziałem gdzieś z tyłu i czytałem komiksy popijając bawarką bez kofeinową. Bycie samemu nie przeszkadzało mi jakoś zbytnio wtedy, bo wiedziałem, że jakby co przecież jest moja rodzina która mi pomoże, nie było nas dużo w porównaniu do innych, ale ja więcej nie potrzebowałem i nie wiem czy ktokolwiek potrzebował, ciekawe ile już ich jest... dobra nie ważne. Jakiś czas w szkole zaczął uczyć mój tata, nie uważałem to za coś złego, na początku wręcz za genialny pomysł, jak mówiłem na początku relacje z nim były całkiem okej, ale nie jakieś genialne. Mój ojciec byl nauczycielem, uczył chyba o zwierzątkach, biologia itp. rzadko co prawda na jego lekcje przychodziłem, ale to tam nie ważne, bywa po prostu nie byłem jakimś wielkim pasjonatem zwierzątek, ale jak już byłem udawało mi się parę punkcików zebrać i to nie dlatego, że byłem jego synem, to dlatego że coś tam w głowie miałem, ale nie jakoś dużo. Ojciec umiał być surowy często zwracał uwagę na coś, na co inny nauczyciel niespokrewniony ze mną by nie zauważył w ogóle, teraz jak o tym myślę widzę, że bardziej zawiodłem oczekiwania niż myślałem jak miałem naście lat. Z czasem poznałem parę bardzo ciekawych osób o których nie zapomniałbym nawet gdyby ta cała reinkarnacja istniała, był to mój przyjaciel Nicholas z dalekiej Francji z którym ostatnio się widziałem jak chyba byłem w 4 klasie, bo wrócił do ojczystej Fhansji, ale potem jest chyba osoba której nigdy nie zawiodłem, pewnie dlatego że wie że umiem zrobić wszystko... co najgorsze. Ale ona została ze mną do końca. W szkole jak już mówiłem byłem łobuziakiem i traciłem punkty za wszystko, no i któregoś dnia mój najserdeczniejszy przyjaciel Nicholas spróbował zaprosić jakąś dziewczynę na bal jak mieliśmy po 13 lat oczywiście powiedział że mam zostać w holu i na niego czekać to mi powie czy poszedł, ja oczywiście jako że już wtedy byłem znany ze swojego charakteru, oraz tego że mam wścibski nochali i wtedy poszedłem cicho za nim i położyłem się na ziemi za zaspą śniegu patrząc jak mój przyjaciel próbuje się przełamać i zaprosić te dziewczynę, ja tak się z deka śmieje za zaspą, aż w końcu zaspa chyba sypła i zdemaskowano mnie. Nicholas spalił się wtedy chyba ze wstydu, a dziewczyna powiedziała, że jak to jest zakład jakiś to się nie godzi, oczywiście ja próbowałem swoją zerową perswazją ją przekonać że musi pójść z Nicholasem, oczywiście z czasem porzuciła temat i zaczęła mi wytykać że się nie wtyka wścibskiego nochala gdzie nie czyjaś sprawa, wtedy doszliśmy do tego że się w ogóle nie znamy i przedstawiłem się wtedy jako Donald Shellmann, czy jakie ja tam miałem nazwisko, ona się przedstawiła jako Sigrun, już niestety nie pamiętam jej nazwiska, ale Sigrun i to w sumie ważne, poznaliśmy się dobrze dopiero jak poszedłem na zawieszenie za karę, oczywiście opieprz od ojca miałem, oraz musiałem siedzieć w domu i uczyć się, ja rzadko mimo wszystko to robiłem co było moim gwoździem do trumny, ale podczas tych dni cały czas komunikowałem się z Sigrun i podsyłałem jej tam jakieś słodycze co mi zostały w pokoju, a ona mi odsyłała jakieś gadżety do otrzymywania najnowszych plot, ale co to było to już nie pamiętam, tak wtedy mi się te dni dłużyły, tak chciałem się znów spotkać z moimi przyjaciółmi, ja, Sigrun i Nicholas byliśmy dosłownie nie rozłączni jak wróciłem do szkoły, zawsze siedzieliśmy blisko siebie na lekcjach, w ogóle to obaj mieli talent do zaklęć, ja taki pewnie też miałem, ale o niego nie dbałem. Mieli także talent do latania, ale o ten to już odpowiednio zadbałem, ale Sigrun zawsze mnie i Nicholasa przyćmiewała. Wszak w domowej drużynie czerwonych była Kapitanem, a ja tam po prostu grałem jak każdy, oprócz kapitana który zarządzał również. Czas egzaminów to był czas raczej szczęśliwy, chyba nawet mój ojciec myślał, że w końcu wszystko wróciło do normy, bo po zaliczałem zadania z zwierzątek dzięki czemu nie miałem ujemnych punktów. Egzaminy zdałem całkiem przyzwoicie, nie miałem złych ocen. W wakacje stało się coś czego nie mogę sobie do dziś wybaczyć, czyli wypicie alkoholu kiedy miałem 14 lat, przesiedziałem w izolatce od izolowany od świata jedną trzecią miesiąca, za picie alkoholu będąc nieletnim i potem wyszedłem na ulice z kolegą  i nas aurorzy złapali, chyba wtedy ojcu żyłka pękła i uznał że próbowałem, ale Donald to jest osoba której się nie da wychować i ostatecznie wydziedziczył mnie i przeniósł do sierocińca, naprawdę było mi po tym smutno, ale wtedy głupi myślałem, że trzeba udawać, że się nic nie stało, po prostu schować to do kieszeni i iść dalej, mimo że na ogół byłem uczuciowym przyjacielem. Wtedy Nicholas odszedł z Wielkiej Brytanii, a większość moich znajomych z którymi miałem dobre kontakty się odwróciła, do dziś mam przed twarzą znajomą Manon, która to próbuje mnie jakoś spławić byle by z nią nie gadać, nie mam to oczywiście jej za złe, ale czułem się źle wtedy, jedyni kto został to Ventus, oraz Sigrun, moja dwójka przyjaciół z Gryffindoru, w sumie to Sigrun długo po tym jak mnie wydziedziczyli mówiła na mnie Shifterman, ale tak już bywa, ona zawsze była zadziorna i nie miałem jej tego za złe. Ventus to był przyjaciel który mimo, że był przepisowym człowiekiem to jak prefekt odwrócił głowę umiał takie rzeczy odwalić, że ja przy tym bym czuł się słaby i że nic nie umiem, któregoś z dnia mój ojciec zdecydował się na zakończenie kariery nauczyciela, a gdzie potem poszedł? ja sam bym się chciał dowiedzieć, próbowałem, ale przepadł jak kamień w wodę. Wtedy zamknąłem drzwi do dormitorium i nie dopuszczałem do siebie nikogo, wychodziłem tylko jak czegoś potrzebowałem, zjeść, napić się, czy coś. Egzaminy pisałem wszystkie na ostatnią chwilę w zasadzie to że zdam to się dowiedziałem dopiero godzinę przed pojechaniem do szkoły. Aa... bym zapomniał jeszcze o jednej ważnej osobie, mówiąc o tym roku szkolnym warto wspomnieć o Fredricu i jego bliźniaku, który każdemu robili żarty i wkurzali wszystkich, pamiętam że wtedy Pani od Zaklęć i Uroków pozwoliła na przyniesienie ich siłą przez co ją wyrzucono z kadry, jeżeli chodzi o Fredrica to szczególnie nienawidziłem go ja i Sigrun, ale o tym później. No to jest Wrzesień jade do szkoły na kolejny rok, w przedziale siedziałem ja, Sigrun i Fredric, na początku miałbyć z nami też chłopak Sigrun, ale gdzieś go wywiało jak to jego, nie lubiłem jak obściskiwali się publicznie i choć taki jest charakter Sigrun, ale wróćmy do przedziału, rozmawiamy sobie tam o planach, wszyscy zwracają uwagę na mój brzuch, w tamtych czasach miałem nadwagę, byłem otyły i uwielbiałem jeść w  fast-foodach, mimo że to jest przejawem mugolstwa, czy coś, nie wiem. Polubiłem się z Fredriciem wtedy, zrozumiał że może mi wiele powierzyć, a ja że mu mogę wiele powierzyć, stał się swoistym zastępcą Nicholasa w  moim życiu. Z czasem do przedziału dołączyła się jeszcze jedna dziewczynka, która była wyjątkowo pyskata i lubiła mi dokuczać mimo że była ode mnie młodsza parę lat. Z czasem przerodziło się do tego, że zacząłem biegać po przedziałach pociągu bo kazała mi schudnąć, śmiałem się jak nigdy, potem chyba mi jakiś kapuś zabronił biegać, dalej jechaliśmy, ta dziewczynka powiedziała że pomoże mi nawet schudnąć ale w zamian za coś więc przyjdź po apelu. Nie przyszedłem, bo zmęczony po "treningu" byłem więc poszedłem spać, do dzisiaj zastanawiam się o co chodziło. No ale cóż, trzecia klasa przywróciła mi trochę blasku takiego jak miałem w wieku 13 lat, mimo że oceny miałem najgorsze w życiu. No i cóż skończyłem szkołę potem upadłem na głupi ryj i poszedłem ostatecznie do więzienia, za co? oszczędzę sobie wstydu, musiałbyś mnie poznać żeby się dowiedzieć co się stało, cóż bądźcie pozdrowieni przyjaciele. -



//OOC: Ano, napisałem to żeby sobie powspominać i powiedzieć że Donald nie umarał, Donald żyję i być może pod koniec maja że wyjdzie z więzienia i możecie pójść z nim na piwo.
Karkaru
Czarodziej




Posty: 56
Tematy: 11
Lis 2018
86
Slytherin
#2
Heart Heart Heart 



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten temat 1 gości



Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2024 MyBB Group.
Theme by XSTYLED modified by Hapel Dev Team © 2015-2024.