Witaj!

[*] Lexie Garrey
Aveloo
cyborg




Posty: 73
Tematy: 7
Lip 2018
102
Slytherin
#1
Exclamation 
[Obrazek: OLLsyNd.png]
Nic ciekawego.
[OOC: Cześć, z góry ostrzegam, że ta KP będzie edgy, a przynajmniej postaram się, by taka była. Ma to na celu ukazanie sposobu bycia i stosunku do świata mojej postaci. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.]

[Obrazek: giphy.gif]
 
Weszła do miejsca swojej pracy - Magiczego Obserwatorium Astronomiczno-Meteorologicznego. Zatrzasnęła drzwiczki na 3 spusty, jak to zwykle robi. Oczywiście musiała parę razy sprawdzić, czy wszystko na pewno jest dobrze zamknięte, zanim zdjęła z siebie płaszcz. Oto do pracy przybyła dwudziestoparoletnia Lexie Garrey, wicedyrektor tej placówki. Zwykły dzień zwykłej i nudnej jak plumpki z olejem mugolaczki, która pasowała do świata czarodziejów tak bardzo, jak kawałek mandarynki wepchnięty do pomidora. Czyli wcale. Jak widać, 25% czystości krwi mówi samo za siebie…

Dzień jak co dzień? To się jeszcze okaże. Może wydarzy się coś ciekawego? Niespotykanego? Ha! Nie sądzę.  Co mogłoby się stać? Odkryje jakąś niespotykaną gwiazdę, poobserwuje ruchy planet? A może jak wróci z pracy znowu przyjdzie ten kretyn z mieszkania niżej i zaproponuje herbatkę czy jakieś inne świństwo? "Bo pani tak marnie wygląda! Pani wpadnie do mnie na wywar z tykwobulwy, doda pani energii!". Przekręciła oczami na samo wspomnienie. O, a może na obiad zje coś bardziej apetycznego niż jakiś obrzydliwy kleik serwowany w przydrożnej stołówce każdego dnia? Na to chyba nie ma co liczyć.

Ściągnęła buty i rzuciła torbę z astronomicznymi ustrojstwami gdzieś w bok, aż gruchotnęło. Chyba zbyt agresywnie... Nie przejęła się tym, tylko jak zwykle zatonęła w myślach. Coś się stanie. Coś chyba się szykuje…  Ale co?

[Obrazek: 8kUWeN2.png]

[Obrazek: 71DzHPe.jpg]

W końcu się wyprostowała i spojrzała w popękane tu i ówdzie lustro. No tak, w końcu po paru incydentach nawet jemu odechciało się upominać dziewczynę, że płaszcz ma pomięty… Lecz to nie była jedyna wada w jej wyglądzie. Stała jak słup, nieruchomo wpatrując się w swoją bladą twarz o owalnych rysach, jednak nie tak owalnych, jak to kiedyś było… Co to ma w ogóle być? Dwudziestolatka z opryszczoną mordą, wyłupiastymi oczami, jakimiś takimi przekrwionymi. Kolor? Oczywiście, że najbardziej pospolity, jaki istnieje - piwny! Inni mają szmaragdowe, pistacjowe, złote… Błękitne! Oh, błękitne… One są takie cudowne… Ale nie, oczywiście ona musi mieć brązowe! O, a to co? Geny pożałowały włosów? I na łbie, i na brwiach? Rzęs też jej prawie nie widać. To już nawet nie jest śmieszne. 

Zaczesała końcówkami palców swoje słabe resztki włosów, jakie jej jeszcze zostały na głowie. Kiedyś było ich tysiące… A teraz? W tym momencie z kaskady kasztanowych, cienkich włosów sięgających połowy pleców zostało tyle, co kuguchar napłakał. Już nawet przestała je dekorować dwoma warkoczykami biegnącymi wzdłuż głowy, bo po co? Kiedyś dzień w dzień stawała i plotła te warkocze, ale teraz nic już nie pomoże. Zmarszczyła nos na sam widok… O nosie nie ma co nawet mówić, kolejna powtarzalna i niewyróżniająca się część jej aparycji… Za to usta, ha! Stanowiłyby tylko dwie cienkie, blade kreski, gdyby ta dolna warga nie była ciut większa od górnej. Może gdyby nie zapomniała, jak się uśmiecha, zobaczyłaby te dwa, słodkie dołki koło ust. Jednak samo wysilenie tych partii twarzy było dla niej zbyt trudne. Już od dawna życie jej nie dało żadnych powodów do wyszczerzenia tych żółtych zębów.

[Obrazek: zGHjhVb.png]

Gapiła się na siebie z pokerowym wyrazem twarzy. Po co ona to robi? Żeby siebie jeszcze bardziej znienawidzić? Wystarczy spojrzeć na to ciało. Kościste ramiona, kolana, wszystko. Długie, patyczkowate nogi, wyglądające jakby łydki się gdzieś zawieruszyły. Szkoda, że nie ma zimy, można by to było chociaż zakryć, by nikt oprócz samej Puchonki tego nie widział. Ratuje ją tylko długi, lazurowy płaszcz ze złotymi zdobieniami. Co z tego, że wydała na niego 3/4 swojej pierwszej wypłaty? I tak gorzej już być nie może.

Westchnęła cicho, po czym spostrzegła, że po jej policzkach ciekną łzy. Już nawet płacze bez świadomości tego, że jej smutno. Całe życie jej smutno. Czuje się niesamowicie samotna. No tak, kto by polubił taką nędzną, niczym niewyróżniającą się sierotę? Widząc kolejną, zamkniętą w sobie zdepresjowaną miernotę nikt nawet nie chce podejść, a co dopiero pogadać, nie przewracając oczami. Co za czasy…
Kiedyś… Kiedyś to było. Kiedyś była szczęśliwa. Zanim poszła do tej piekielnej szkoły. Zanim to wszystko się zaczęło. Rodzice zawsze, nawet nieświadomie, dawali dziewczynie do zrozumienia, że nie jest taka, jak oni, więc czuła się jak dziwadło. Nudne dziwadło. Ale przynajmniej cieszyła się życiem! Miała pasję, jakże nerdowską, matematykę! Szkoda, że wraz z pójściem do nowej szkoły, porzuciła stare nawyki i przestała uzupełniać swój zeszyt z obliczeniami każdego dnia. Wtedy zaczęło się pisanie piórem, a nie długopisem. I nie obliczanie kątów w graniastosłupie, lecz pisanie wypracowań o słynnych astronomach, szkodliwych ziołach czy też dziedzinach wróżbiarstwa.

Przeszła przez hall i wkroczyła do swojego gabinetu. Zlustrowała wzrokiem małe, obskurne pomieszczenie z białymi ścianami i jednym obrazkiem ilustrującym pegaza w oknie. Usiadła na skrzypiącym krześle i pochyliła się, dotykając swych skroni.
Czemu to się musiało tak skończyć? Dlaczego nie mogła wtedy po prostu racjonalnie uznać, że dziadek robi sobie z niej jaja i że wcale nie jest żadną czarownicą? Wiodłaby sobie wtedy swoje spokojne, mugolskie życie, może osiągnęłaby coś w matematyce. Uniknęłaby tego wszystkiego, co ją spotkało. No… Może oprócz śmierci rodziców i brata. Na to nie miała żadnego wpływu, a jednak to zdarzenie miało wielki wpływ na nią. To była druga klasa Hogwartu, musiała się przeprowadzić wtedy do Walii, gdzie mieściła się ta "magiczna" posiadłość jej dziadków. I kolejna łza popłynęła po jej policzku…

[Obrazek: giphy.gif]


Ale wpierw pierwsza klasa. Jak cudownie było! Trafiła do Hufflepuffu, tak jak jej dziadek! Poza tym poznała tyle osób… Pierwszy jednak był Ślizgon - Dim Richardson. Dziadek ostrzegał ją przed Ślizgonami, a ten jednak nie dość, że sam zagadał, to jeszcze wydawał się miły. Mimo że spotkała go potem może z dwa razy w życiu, to jednak go zapamiętała. Bo był pierwszy. Później był Angel, Laura, Bill, Matt, Lilisya… Coś ją zakłuło w brzuchu. Tak, wydawałoby się, że wszystko było cudownie… A jednak już po miesiącu coś się spieprzyło. Świetny Hogwart, świetne zabezpieczenia, nieprawdaż? Zaśmiała się gorzko pod nosem i wstała, po czym zaczęła powoli spacerować po pokoju. Nie można było się bezpiecznie czuć nawet we własnym, cholernym dormitorium… Nie można było usiąść sobie spokojnie na kanapie i poczytać książki. Podobno od tysięcy lat nikt niepowołany nie dostał się do beczki Hufflepuffu. A jednak AKURAT tym razem się udało. I AKURAT wtedy ten ktoś przyszedł i postanowił zrobić "próbę" dwóm, jedenastoletnim dzieciom. Nieproszony gość znęcał się psychicznie nad uczniami, męcząc ich przerażającymi wizjami. Lexie była wtedy przekonana, że przynajmniej oszalała albo że już nie żyje. Jednak po całym zajściu mroczny typ zniknął, uciekł bez konsekwencji, zostawiając dwójkę dzieci w strasznym stanie. Świetny start w nowej szkole, prawda? Przyspieszyła kroku, utrzymując gniewny, ale też zrozpaczony wyraz twarzy.  I wszyscy dookoła o niczym nie wiedzieli, albo udawali, że takie sytuacje są na porządku dziennym. A trauma została do dzisiaj…
Lecz to nie jedyny taki incydent. Później okazało się, że niedaleko hogwarckich błoni żyje sobie wielki, kilkunastometrowy rogaty wąż, który bawi się uczniami jak zabawkami! I bliska jej osoba oczywiście sądziła, że nawiązała z nią specjalną więź. Znowu coś ją zakłuło, zabolało jak cholera… Podeszła do szafki i wyciągnęła z niej małe pudełeczko. Coraz bardziej zdenerwowana otworzyła je i jej oczom ukazała się wężowa łuska…

Zaszlochała. Rzuciła pudełko z powrotem do szafki, w której znajdowała się jeszcze książka "Magia drogą do kosmosu". Książka…
 Aż się jej przypomniała następna akcja! Tak, Hogwart znowu pokazał, że zasługuje na tytuł "Najbardziej bezpiecznego miejsca na świecie". Jakiś obcy animag pod postacią lwa latał sobie po szkole, nie wiadomo nawet jak on się tam dostał… A potem grupka uczniów została uwięziona w jakiejś zaklętej książce. Super, co? Mogli nie wyjść z tego żywi. A ona wtedy siedziała w pokoju wspólnym, cała zapłakana i zmartwiona, że już nigdy nie zobaczy swoich najlepszych przyjaciół…

Cóż, lata mijały, a kolejne dziwne i niewytłumaczalne zdarzenia miały miejsce w Hogwarcie. W międzyczasie Lexie spełniała się naukowo. Może jakimś orłem z Wybitnymi od góry do dołu nie była, ale przynajmniej starała się dbać o frekwencję i zasób wiedzy, szczególnie z przedmiotów, na których jej zależało. Przodowała tu Astronomia, Numerologia i Transmutacja. Dzięki temu jest dzisiaj tu, gdzie jest. Czy to powód do dumy… Raczej w to wątpi. Poza nauką kwitły też relacje. Pierwsza miłość, przyjaciele… Miała takie szczęście, że ktoś się nią zainteresował. Raczej nie robiła sobie wrogów, zaś była tylko jedna osoba w zamku, za którą specjalnie nie przepadała… Nie wliczając jej samej rzecz jasna. Jeśli już ktoś wiedział o istnieniu Puchonki, to ją ignorował lub traktował neutralnie, a w wyjątkowych przypadkach - mógł nawet polubić, jeśli włożył wystarczająco dużo wysiłku w to, by ją poznać. Tak więc żadną Królową Szkoły nigdy nie była. Może to nawet i lepiej…

[Obrazek: KuJQG3k.jpg]

Kolejny, piąty już rok i kolejne wakacje na farmie u dziadków, gdzie 24/7 karmiła hipogryfy. Wydawałoby się, że tą klasę przeżyła spokojnie, a jednak pod koniec oczywiście coś się znowu musiało wydarzyć. Jednak to była tylko i wyłącznie jej wina. Bo wiedziała, że przyjęcie odznaki prefekta to będzie gwóźdź do trumny. A jednak to zrobiła… I już na którymś z pierwszych patroli tego pożałowała. Tym razem napadło na nią dwóch uczniów. Petrificus Totalus w plecy, złamanie nosa, wywiezienie na miotle do lasu, po czym bezczelna kradzież jej dobytku, w tym różdżki… Nie miała się nawet jak przed tym obronić. Nawet do dzisiaj nie wie, czy napastników spotkała zasłużona kara, czy nie… W to też wątpi, bo to przecież Hogwart. Szkoła, którą każdy tak ciepło wspomina. Tyle wspaniałych chwil. Piękne wspomnienia, cudowni ludzie.

Coraz więcej przykrych wspomnień kotłowało się w jej głowie. Wściekłość i rozpacz nabrzmiewała. Kopnęła w pobliską komodę z całej siły, już totalnie tracąc nad sobą kontrolę. Co się z nią dzieje?
A jednak wróciła do tej szkoły na szóstą klasę. Wtedy to się stało… Zniknął. Zostawił ją. Musiała teraz przeżyć dwa lata bez niego, nie wiedząc, gdzie on jest, co się z nim dzieje, czy w ogóle żyje…  A  dyrekcja szkoły? OCZYWIŚCIE OLAŁA SPRAWĘ! Zaginął przecież uczeń, to nic takiego, prawda? Zero informacji… Potem słyszała, że był w Mungu, a nie mogła go nawet odwiedzić… A gdy już mogła, to go nie było… TO WSZYSTKO JEJ WINA!

Usiadła na podłodze i skuliła się w kłębek, oczywiście znowu rycząc i użalając się nad sobą. Cały czas myśli, że jej życie to wielka udręka, a przecież to się zdarza wszystkim. To nic takiego. Powinna się uspokoić. Położyła się na starej, drewnianej podłodze, gapiąc się w sufit, starając się unormować oddech.
Mogła do tego nie dopuścić. Tak bardzo żałuje, że wtedy pozwoliła mu jechać… Już wcześniej coś się nie układało, oczywiście przez nią. Gdyby nie ona, wszystko byłoby zupełnie inne.  Złapała się mocno za głowę, jak zwykle z nerwów wyrywając sobie prawie włosy. Ma już dość…

Leżała jeszcze tak długo, wylewając swoją gorycz i zastanawiając się nad swoim życiem. Nudna praca, ale przecież taką chciała. Czemu nie zrealizowała poprzedniego planu? Teraz może byłaby o wiele szczęśliwsza, zdecydowanie! Gdyby tylko poprosiła kogoś o wymazanie pamięci, wcześniej złamałaby różdżkę, powróciłaby do swojego mugolskiego życia… I tak już dawno nie używała magii. Nawet jej jakże rzadki gen chyba zniknął i już nie wróci… Tylko ona potrafiła tak to spieprzyć. Poza tym, nie ma żadnego kontaktu z kimkolwiek. Jedni są daleko stąd, drudzy już pewnie nie żyją, i tak dobrze, że przeżyli Hogwart… Nie każdemu się to udało.
W końcu coś ją olśniło i podniosła się, by podejść do biurka i wyciągnąć z szuflady swój pamiętnik. Tak, w końcu trzeba to zrobić… Teraz albo nigdy. Trochę zbyt gwałtownie złapała, aż wypadło parę kartek wsuniętych z tyłu notatnika. Owe kartki były rysunkami, a właściwie portretami jednej i tej samej postaci o długich, blond włosach i błękitnych oczach…

[Obrazek: giphy.gif]

Udając, że tego nie widzi, opadła na krzesło przy biurku i otworzyła masywny zeszyt. Zaczęła przeglądać jego stronice, które skrupulatnie uzupełniała wspomnieniami ostatnich lat.  Mieściły się tam też portrety różnych ludzi, którzy w jakimś stopniu wpłynęły na jej życie.
Dobra, uspokój się… *Gadała sama do siebie, przeglądając kolejne strony i kolejne portrety. Później złapała za pióro i zaczęła dopisywać gdzieniegdzie dodatkowe informacje.*
 

[Obrazek: jzdAORZ.png]
**Niemalże początek pamiętnika, stare, wymięte i nieco już wyblakłe strony sprzed dziesięciu lat…**

Dim Richardson
Chej, nowy kolego! Jako że jesteś pierwszą osobom, jaką tu poznałam, zasługójesz na pierwsze miejsce, gratulacje! Big Grin I to Ślizgon, wow! Ale się cieszę! Morze dziadek się mylił? Nie są tacy źli ci Ślizgoni, przynajmniej Dim taki nie był! Pomugł mi nawet z jedną rzeczą w zamku.
**Dopisek po roku**
Szkoda, że już się więcej nie spotkaliśmy. Słyszałam tylko, że miałeś jakieś zatargi z Grendą W sumie, dobrze Ci tak! Wiedziałam, że dziadek miał rację.

Matthew Morales
Matt! Ale z niego super koleś. Lubi magiczne zwieżęta, tak jak ja! I ten salut, świetnie to robi, zawsze się śmieję Big Grin Na dodatek jesteśmy z jednego domu, więc będziemy się częściej widzieć! Szkoda tylko, że tyle śpi, zamiast chodzić na lekcje.
**Aktualizacja…**
Wow… Nie spodziewałam się, że tak się to potoczy. Jesteśmy przyjaciółmi! Opowiedzieliśmy trochę o sobie, zaintrygowała mnie historia o jego rodzicach Chociaż smutna, ale wciąż ciekawa. Poza tym, Matt często zmienia wygląd. Tylko ja jak na razie znam tajemnicę jego włosów, ha!
*Zamoczyła pióro w atramencie i dopisała*
Gdzieś zniknąłeś Jak zwykle myślałam, że po prostu śpisz gdzieś po kątach, to tym razem przetrzepałam cały Hogwart w poszukiwaniu Ciebie. Tyle Cię szukałam. W końcu odszedłeś jak inni, chociaż to właśnie Ciebie potrzebowałam najbardziej. Przyjaciela. Mam jednak skrytą nadzieję, że przynajmniej żyjesz gdzieś i jesteś zadowolony.

Lilisya Cherrywood Craven
Ruda kolerzanka z Ravenclawu! Jest bardzo fajna i lubie z niom spędzać czas. I zawsze ma ze sobą czekoladę! Tylko jak pszychodzi do naszego dormitorium po ciszy nocnej to się boję, że nas przyłapią i odejmą punkty! Oby tak się nie stało
**Dopisek po paru latach**
ż. Dużo czasu minęło, kontakt nam się trochę urwał. Ja przestałam się odzywać zbytnio do ludzi, a ona znalazła nową ekipę i jeszcze zmieniła nazwisko. Ale chyba jej to na dobre nie wyszło, słyszałam że przeżyła wiele niepowodzeń w miłości i nie tylko. Współczuję Koniec końców próbowała popełnić samobójstwo To okropne! Czułam się źle, że mnie przy niej wtedy nie było, ale chyba jej nie byłam potrzebna.
*Po dłuższym namyśle nakreśliła jeszcze parę słów*
Za wiele się nie zmieniło, oprócz mojego stosunku do niej. Oczywiście drugi raz próbowała to zrobić, znowu jej się nie udało I znowu nikogo to raczej nie ruszyło. Aż mi się przypominają słowa Hussaina Odwiedziłam ją nawet w szpitalu, ale widziałam, że jej światopogląd jest niereformowalny. Ona chyba potrzebuje porządnego psychologa, a nie chłopaka. Mimo wszystko… Dziękuję za wspólnie spędzone chwile i mam nadzieję, że choć Tobie się powiedzie.


[Obrazek: giphy.gif]

Nicodem Storm
Pan prefekt naszego domu! Bałam się go na początku, bo się wydawał taki sztywny i nudny Ale to bardzo pszyjazny chłopak! I tyle osiongnoł w tym wieku, niesamowite… Szkoda, że prawie go nie widuje, chentnie bym z nim pogadała. J
**Pod spodem wpis**
I kolejny wykitował. Wcześniej też prawie kopnął w kalendarz. Coraz bardziej nienawidzę tego miejsca za to, co robi z uczniami

Grenda Goring
ALE TO JEST ŚWIETNA DZIEWCZYNA! Rozumiem jom, sama kiedyś byłam gruba. Jeju, oby nigdy tego nie przeczytała Ale chyba by się na mnie nie obraziła :C Niewarzne, po prostu jest super! I umie te całom tranmustację, jejku! Jest niesamowita, chciałabym ją blirzej poznać, ale się boję podejść, jest taka popularna
**Dopisek po paru latach**
Bardzo dobra uczennica, chociaż szkoda, że nie ma jej na tylu lekcjach. Ale zawsze chętnie dam jej zeszyty. Poza tym, jaką zmianę przeszła, to jest niewiarygodne! To jest wzór do naśladowania. Gdzie jest odznaka prefekta ja się pytam?
*Pióro w dłoń i kolejny dopisek…*
Nie wiem co się z Tobą dzieje i gdzie jesteś. Zdałaś w ogóle? Mam nadzieję, że tak. Chociaż Ty zawsze sobie dasz radę Zresztą, nie wiem po co to piszę. Chyba byłam dla Ciebie tylko tym nerdem od notatek…

Bill Draytron Fritz
Całkiem spoko gościu, on to jest dopiero mondrala! Koleguje się z Angelem, więc musi być terz taki fajny. Czemu tyle osub go nie lubi? Jest ciekawy, na dodatek z Ravenclawu!
**Update po dwóch latach**
Odwołuję wszystko, co wcześniej napisałam. No, może poza tym wymądrzaniem się. Co za dwulicowy palant! Już nie mówię o tym, że skrzywdził Lili, ale jak się zachowywał wobec mnie? Totalnie bezpodstawnie, jakby był zazdrosny o Angela, żałosne… A potem chciał mnie przekupić jakimś durnym zegarkiem na poprawę relacji? No sorry, ale nie. I jeszcze te studia A Angel razem z nim! Na szczęście nie mam zamiaru mieszać w cudzych relacjach, jak to on ma w zwyczaju, więc nie będę nagabywać Angela, żeby ograniczył kontakty z nim. Ale ja nie mam zamiaru się więcej do niego zbliżać!
**Ostatni wpis po jakimś czasie**
Koniec Williama Wielkiego Mądralińskiego. Może myślał, że nawet Śmierć przezwycięży wiedzą, czy coś Ale niestety albo stety,  chyba mu się nie udało. Trzeba chyba tragedię narodową ogłosić. Chciałabym nie być taka wredna wobec niego, ale nie potrafię, ten człowiek wywołał we mnie taką awersję Chociaż akurat śmierci mu nie życzyłam. W każdym razie bawi mnie to, że taka POTĘGA zmarła, a taka pierdoła jak ja została na tym świecie. Głupi to jednak ma szczęście

Laura Price
Szalona kolerzanka z Gryffindoru. Słyszałam, ze chciała obcionć włosy Angelowi i biegała za nim chyba z norzem? Masakra! Albo mi się pszesłyszało? Nie wiem Chyba nie zostaniemy pszyjaciułkami. Ale fajnie gada po francusku!
*Ze zdziwieniem spostrzegła, że nic więcej na jej temat nie napisała, tak więc w tym momencie postanowiła to poprawić.*
Laura, Laura… Nigdy nie było dane nam bliżej się poznać. Trochę żałuję, bo to głównie wina mojej niechęci do socjalizacji w późniejszych latach Hogwartu. A to Ty najczęściej chodziłaś na lekcje i właśnie często się mentalnie biczowałam, że nie potrafiłam Ci normalnie odpowiedzieć "Cześć, co u Ciebie słychać?", a zamiast tego serwowałam Ci durne "Cześć", jakbym była obrażona Jeśli kiedykolwiek będziesz to czytać to wiedz, że Cię przepraszam. Po prostu Nie dawałam sobie rady sama ze sobą, a co dopiero z innymi. Wiem, że pewnie straciłam szansę na posiadanie dobrej przyjaciółki Wiem, że jestem beznadziejna. Ale życzę Ci jak najlepiej w dorosłości, a także z Royem. Byliście jednymi z nielicznych Gryfonów, których nie uważałam za dziwnych.

Dracon Meaddl
Ten durny starszy ślizgon kturego się boje i ktury robi jakieś dziwne rzeczy! I jeszcze mnie swata z Angelem, no co za głupek! Nie lubie go, znowu dziadek miał rację, Ślizgoni to banda kretynuw!
**Update po paru latach**
Dracon… Okazało się, że miał rację. A ja jej znowu nie miałam, jak zwykle zresztą. Nie wiem co się dzieje między nim a Angelem, ale trochę mnie to niepokoi. W każdym razie, pomógł mi kiedy tego potrzebowałam, za co mu naprawdę dziękuję. Nawet mi dał tę śmieszną kukłę treningową! Teraz pokażę Draytronowi na co mnie stać!

[Obrazek: giphy.gif]

Li Chuang Haugn HUANG
Śliczna dziewczyna prefekt! Na dodatek Azjatka, ale super! Nigdy nie poznałam żadnej hinki. Tylko wyglonda cały czas jakby się czegoś bała. Tak się jonka, biedaczka Ale i tak ją lubie, bo jest prefektem Hufflepuff, a karzdy z naszego domu jest fajny!
**Wpis po kilku latach**
Opuściła Hogwart i weszła w dorosłość. I tyle ją widzieli Kto teraz nam będzie prefektował? Pewnie April. Nie żebym coś do niej miała, ale chyba Li nie dorówna! W sumie, obie były w porządku. W każdym razie, opowiedziała mi trochę o sobie i cóż Nie dziwię się, że tak reaguje. I też że często mnie z nią kojarzą. "Mała, cicha Puchonka", taaa

Pan Trevor Wright
Może nie jest jakąś specjalną osobą dla mnie, ale dla Angela i owszem. Pamiętam, jak prawie sikał pod siebie na widok portretu pana Trevora w sali transmutacji… Jak to marzył o tym, by go spotkać! A potem się to stało, dostał nawet jego kapelusz z autografem! Po czym Wright został jego adopcyjnym wujkiem? Że co do cholery? Tak się da? No dobra Ciekawe co na to ten cały Dracon, ale nie wnikam… Chociaż dzięki temu panu sprawa z napaścią na mnie nie została zamieciona pod dywan, jak to bywa w tej wspaniałej szkole. On przynajmniej próbował coś zrobić, a czy mu się to udało, tego dalej nie wiem W każdym razie, doceniam starania. Poza tym ugościł nas na wakacje w swojej Willi? Chyba tak to mogę nazwać. Dziękuję bardzo!

Roy Jennings
Poznałam Cię dopiero gdzieś w trzeciej klasie. Od zawsze wydawałeś się spoko. Żałuję, że ograniczałam się tylko do swojego grona i przez to nie miałam okazji bardziej Cię poznać A teraz chociaż chodzimy na Klub Astronomiczny razem z Xanthopoulosem. Odlotowe Rakiety, do boju! Big Grin
*Bez wahania zaczęła pisać pod spodem*
Roy! Dziękuję Ci za to, że razem z Xanthem próbowaliście mi pomóc, gdy było mi bardzo źle. Naprawdę, nie wiesz, ile to dla mnie znaczyło w tamtym momencie. Daliście mi wiele nadziei na lepszą przyszłość. Potem jednak oczywiście aspołeczna ja nawet nie potrafiła się wam odwdzięczyć. Znowu się nienawidzę za to, że tak zmarnowałam okazję bliższej relacji. Mogę Cię jednak nazwać przyjacielem. Gdziekolwiek jesteś, trzymaj się.

Pan Carrick Procter
Jejku to ten gupi nauczyciel od tej tranmustacji… Jak ja nie znosze tego pszedmiotu, o co w tym wogule chodzi??! Jeszcze kżyczy na nas że się nie uczymy! Co za tupet… Ja naprawde prubuje ale nie daje rady!
**Wpis po dłuuuugim czasie**
Zmieniłam zdanie. Pan Carrick to bardzo ciekawa osoba… Nie wiem czego się w sumie po nim spodziewać. Ale wiem, że przy nim moja transmutacja wskoczyła na wyższy poziom, lecz przede wszystkim - polubiłam ją. Poza tym, pomógł mi, gdy miałam problemy z metamorfomagią. Kto wie, może i ja się doczekam kiedyś portretu w tej mistycznej sali?

Pan Aron Lestrange
Słyszałam o nim parę plotek, zanim wrócił jeszcze do naszej szkoły. Może dlatego też byłam do niego nieco uprzedzona od samego początku W każdym razie, nigdy mu nie ufałam. Za knut. Sam chyba sobie na to pracuje. Ale gdy zaczął się zadawać z Angelem to odchodziłam od zmysłów! Kto wie, czego ten Lestrange go tam uczył?! Szczególnie że historia jego rodziny nie jest zbyt kolorowa, a powiedziałabym wręcz, że jest czarna. Cóż Jak się potem okazało, myliłam się, ale wciąż nie pałałam do niego miłością. Może to wina mojej ogólnej apatii, może uprzedzenia Raczej wolałam go unikać, nawet jak chciał mi pomóc.

Pan Lorcan Procter
Staruszek od eliksiruw. Angel lubi chodzić na jego lekcje i jest w tym niesamowity, chodzi chyba na zajencia wszystkich rocznikuw! Ale ten pan jest troszke straszny, taki surowy i wogule nie morzna się odezwać na jego lekcji… Chociarz pszyznam że całkiem ciekawe te eliksiry, a mi się udało nawet ten Wiggenowy uwarzyć!
**Update**
Człowiek zagadka. Przez lata coraz bardziej intrygowała mnie jego historia i osobowość. Jednak zbyt bałam się porozmawiać, zważywszy na to, jakie wcześniej zdanie sobie o nim wyrobiłam. A potem zmarł, tak nagle Chociaż i tak od szóstej klasy przestałam chodzić na jego zajęcia, to wciąż zabolała mnie jego strata. Mimo że pozostał z nami jako duch, to jednak nie to samo. Chciałabym jednak, żeby wiedział, że go bardzo szanowałam Chociaż nigdy się już tego nie dowie.

Pan Marsen Wrynn
To ten pan sprawił, że nie jestem dzisiaj aż taką miernotą jaką mogłam się stać po tym wszystkim, co się w tej piekielnej szkole stało. Do dziś pamiętam ten dzień, jak siedziałam samotnie w pokoju wspólnym, a on przyszedł tam, jako dyrektor, tylko do mnie, żeby ze mną porozmawiać i mnie pocieszyć po sytuacji z tamtym włamywaczem Oczywiście go nie znałam, więc jak go zobaczyłam, to myślałam, że tym razem już na stówę po mnie… To futro, blizny i to oko! Ale pod tą straszną płachtą kryje się naprawdę mądry, życzliwy i doświadczony czarodziej. Swoimi przemowami wiele razy podniósł mnie na duchu.  Ponadto, dzięki niemu rozwinęłam zainteresowanie rysowaniem, które pozwoliło mi się odstresować w nerwowych sytuacjach. Dziękuję za wsparcie, mimo że pewnie mnie już Pan nie pamięta, to nigdy nie zapomnę tego, co Pan dla mnie zrobił.

[Obrazek: giphy.gif]

Xanthopoulos Thorne
Cichy chłopiec stojoncy zawsze na boku. Dobże się uczy i nikt nie potrafi napisać ani wymuwić jego imienia, a ja umiem, cha cha! Ale jest ze Slytherinu, wienc nie bende się do niego zblirzać, już się o nich wszystkich pszekonałam!
**Wpis po wielu latach**
Nie spodziewałam się, że się z nim zaprzyjaźnię i że to on będzie tym, który mnie wesprze, kiedy będę tego potrzebowała. Jedyne co mnie bolało to to, że raczej nie przepadał za Angelem i widziałam, jak się krzywił, gdy widział nas razem. Chociaż gdy Angela zabrakło, to on mi pomógł. Ale cóż, poza tym jest świetnym czarodziejem, w jego przypadku ocena "Wybitny" naprawdę nabiera na wartości, nie to co taka ja, która po prostu kuje wszystko na pamięć, by podwyższyć swoją upadającą samoocenę
*Od razu poderwała pióro, jednak zastanowiła się przez dłuższą chwilę nad tym, co chciała napisać. Uroniła kolejne łzy…*
Powierzyłeś mi opiekę nad swoim Lelkiem, co było dla mnie Wielkim zaskoczeniem, ale także swego rodzaju zaszczytem, bo nie spodziewałam się, że zaufasz mi na tyle. W końcu nie poznałam Cię aż tak dobrze jak Roy czy Vanilla. Co oczywiście jest znowu moją winą Przepraszam Cię za to. Coś mi mówi, że dobrze Ci się powodzi, więc mam nadzieję, że się nie mylę i Vanilla o Ciebie dba i żyjecie razem w szczęściu. Przepraszam jeszcze raz za to, że odrzucałam pomoc albo byłam niemiła To moja wina.

Pamiętam jak raz powiedziałeś do mnie pewne słowa, które do dziś krążą mi po głowie... Chyba przewidziałeś, co mam w planach. W każdym razie, długo się przygotowywałam i obiecuję, że z tym sobie dam radę sama. Obiecuję.

Pan Paul Hussain
Nasz nowy nauczyciel OPCMu. Nie powiem, ciekawy gość. Wygląda na strasznego dupka i w sumie nim jest. To on był tym, który pierwszy raz w życiu odjął mi punkty, a potem jeszcze dał szlaban. Może dlatego go niezbyt na początku lubiłam, ale w sumie, kogo już obchodzą te durne punkty Później miałam iść na ten cały szlaban, a to okazała się Całkiem praktyczna lekcja, na której w miarę ogarnęłam trudne zaklęcie, a ponadto dowiedziałam się czegoś o samoobronie i o samym Hussainie. W sumie Nie jest taki zły. Mógłby być jednak trochę milszy
**Zmarszczyła szybko brwi i wściekła napisała**
DEWIANT! DEGENERAT! Nigdy nie chcę już go widzieć na oczy! Zaciągnął mnie do tego swojego całego dworku Procterów, kazał wywalać jakieś stare meble, a potem podał po kryjomu tak niebezpieczny eliksir, przykrywając się "zdaniem praktyki z OPCMu"! Na szczęście nikt tego nie widział, na Merlina… Nie znoszę go! Jak to się mogło skończyć, to ja nie wiem, co za wstyd Do dziś czuję do siebie jeszcze większe obrzydzenie niż zwykle…
*Wciąż wściekła, nie zdążyła ochłonąć i wciąż płacząc, czytała dalej…*

Pan Daniel Granth Winter 
Ten pan uczy astronomii… Strasznie trudny przedmiot! Wogule go nie ogarniam, chyba bende potszebowała pomocy… A pan Daniel jest fajny i pozwala nam jeść ciasteczka na lekcji! Som bardzo dobre.
*Złapała za pióro i zaczęła pisać.*
Dziękuję, że to dzięki Panu Astronomia stała się moją pasją. Mimo upływu lat, nawet jeśli narzekam, naprawdę lubię tę dziedzinę. Może ze względu na to, że nie trzeba być Einsteinem, by coś zaobserwować, a nawet taki głąb jak ja może coś osiągnąć. Dziękuję też za zatrudnienie w tej placówce... I przepraszam, że zawiodłam jako pracownica.

Frank Gravell
Kolega z pracy. Szybko zajął stołek, ale ja byłam chyba nawet szybsza W każdym razie, całkiem spoko z niego koleś, tylko oczywiście ja nie potrafię się już komunikować i normalnie z nim porozmawiać Czemu zawsze muszę wszystko spieprzyć zanim się zacznie?

[Obrazek: giphy.gif]


**Na tym prawie skończyły się wspomnienia. Oczywiście umyślnie pominęła wcześniej pewną osobę, by teraz przekartkować do tamtego momentu i po krótkim spojrzeniu rozpłakać się na dobre. Zamazała to, co wcześniej tam napisała, po czym przewinęła z powrotem na ostatnio zapisaną stronę i zaczęła pisać zupełnie od nowa. Tekst jednak był tutaj bardzo roztrzęsiony, z każdym zdaniem coraz mniej czytelny.**
Angel Ellis
Nawet nie wiem od czego zacząć. Wszystko mi o Tobie przypomina. Na cokolwiek nie spojrzę, widzę tam Ciebie. Głupieję. Nie ma dnia, żebym o Tobie nie myślała. Wciąż wspominam, jak to kiedyś było. Jak poznawaliśmy siebie, gdy ta szkoła nie była jeszcze piekłem. A nawet jak była, to przy Tobie zamieniała się w niebo. **Wielki kleks** tymi czasami, kiedy mogłam Cię widzieć każdego dnia i po prostu Nawet patrzeć na  **kleks** konkretnego powodu. Do Ciebie poczułam coś wyjątkowego, w końcu  też jesteś wyjątkowy. To Ty sprawiłeś, że nie czułam się ze sobą aż tak źle  Tęsknię za Tobą, nawet nie wiesz, jak **PLAMA**  Tęsknię za Twoim spojrzeniem, za Twoim dotykiem, za Twoim głosem, śmiechem, za chwilami z Tobą Wybacz mi, proszę, że Cię zawiodłam, że nie **kolejna plama** odnaleźć Nie mogę bez Ciebie wytrzymać. Czuję się taka samotna, mimo że otacza mnie mnóstwo ludzi. **wielkie plamiszcze** Budzę się każdego dnia z myślą, co by było, gdybym nie była taką **niezrozumiałe słowa**  sierotą  i  wrakiem człowieka i bym Cię wtedy zatrzymała Nigdy sobie tego nie wybaczę. **znowu jakieś bazgroły** każdego dnia coraz bardziej, chyba już do reszty zwariowałam… To moja wina **Jakieś przekreślone słowa i kleks obok**

**Pod spodem po dłuższej chwili pojawiło się jeszcze jedno słowo: "Przepraszam."**

[]
[Obrazek: 1u3T2p9.png]
Bo nie da się napisać ciekawostek o tak nudnej osobie...
 
vCierpiała na trichotillomanię.
vOd piątej klasy rozpoczęła naukę języka łacińskiego, o czym nikt nie wiedział. Owocem tej nauki było nadanie swojemu kugucharowi imienia Ruber – łac. „czerwony”. Nazwała go tak na pamiątkę dnia, w którym zatrzymała kuguchara na stałe. Odkryła wtedy swój gen metamorfomagii, gdy to włosy Puchonki pod wpływem panicznego strachu stały się całe czerwone.
vRóżdżka Lexie i jednego z jej przyjaciół miały takie same rdzenie oraz były wykonane z tego samego drewna; różniły się tylko długością i giętkością.
vByła bardzo dobra w matematyce. Zanim rozpoczęła naukę w Hogwarcie, swoim poziomem górowała nad przeciętnymi dziećmi w jej wieku.
vJej wieczornym rytuałem było piłowanie paznokci. Nieważne, co by się działo, jak zmęczona by nie była- zawsze pod ręką miała pilnik, by przed snem zadbać o swoje paznokcie.
vNajprawdopodobniej po wszystkich traumatycznych przeżyciach w zamku nabawiła się lęków społecznych, które doskwierały Lexie do końca jej dni. Odczuwała to szczególnie w ostatnich latach Hogwartu, gdy pilnie potrzebowała z kimś porozmawiać, a bardzo się tego bała.
vW szkole jednak rozwinęła pasję rysowania. Co jakiś czas tworzyła coraz to ładniejsze prace w swoim szkicowniku od pana Marsena.
vW przeszłości wiele czasu spędzała u dziadków. Wtedy chorowała na otyłość. Z czasem jednak rozkwitła w niej miłość do biegania, dzięki czemu, wraz z odpowiednią dietą, dziewczyna znacznie wyszczuplała.
vNie miała konretnego ulubionego koloru, jednak bardzo podobały się jej wszelakie odcienie niebieskiego, szczególnie lazurowy i błękitny.
vJak na mugolaczkę, bardzo szybko pojęła istotę magii. Dobrze się uczyła i rozumiała większość rzeczy, mimo że sama sądziła, że jest poniżej przeciętnej.
vMomentem, w którym magia obudziła się w dziewczynie, był rodzinny obiad, podczas którego siedmioletnia Lexie dowiedziała się, że będzie miała braciszka. Tak bardzo się ucieszyła, że z każdym radosnym machnięciem jej rąk wszystkie kwiaty w pomieszczeniu zaczęły gwałtownie rosnąć.
vNienawidziła musztardy.

[Obrazek: giphy.gif]
N4D1A
Pracownik Hogwartu



Pracownik Hogwartu

Posty: 202
Tematy: 6
Sie 2017
81
Hufflepuff
#2
[Obrazek: zaloba.jpg]
Why are we still here? Just to suffer? 
KapitanUkraina
Legendarny Gracz




Posty: 356
Tematy: 16
Sty 2019
71
Gryffindor
#3
Troche taki R.I.P ;/
Leroy
Czarodziej




Posty: 19
Tematy: 2
Cze 2018
27
#4
\NO ŚWIETNA JEST TA KARTA/
Fakt że karta jest edgy nadaje mocniejszego ukazania światopoglądu i opinii Lexie co jest świetnym zabiegiem! Karta nie jest zrobiona na pokaz, treść lawinowo przewyższa oprawę graficzną (co moim zdaniem jest na plus, bo czasami ludzie skupiają się za bardzo na grafice co później skutkuje treścią o nijakiej jakości)
NUDNOSTKI - Co za świetne słowo, chyba aż je zapożyczę do swojego słownika
Postaci absolutnie nie można nazwać bezbarwną
Podsumowanie wywodu Lexie - Hogwart jest wilkiem w skórze owcy
TestingNow
Robotyczny czarodziej




Posty: 424
Tematy: 48
Kwi 2017
428
Slytherin
#5
Piękna w swej brzydocie. Samobójcy, uczcie się od niej!

⛲Eviva l'arte. Wasze życie nic nie warte.⛲
CzarnaMoc
Azkaban




Posty: 864
Tematy: 86
Lut 2018
Slytherin

#6
Śliczna ta karta postaci... i tak będę tęsknic Sad
MateVu
Atencjusz




Posty: 352
Tematy: 25
Sty 2015
239
Slytherin
#7
Miło było Cię poznać Rolleyes
Danon
Puchon




Posty: 278
Tematy: 30
Lut 2019
407
Hufflepuff
#8
Ale przyjemnie się czytało tę kartę postaci...
ambi
dyyihjfvyfur6u8vhg;oufruyjm




Posty: 692
Tematy: 10
Paż 2017
651
Hufflepuff
#9
a tak na ryzu kochalam z nia gadac w dormitorium po ciszy 
:
(

a sama karta ma w porzadku wyglad ale za to jest slicznie napisana
viper wroc
Shiro
alias grace




Posty: 115
Tematy: 12
Lut 2017
322
Slytherin
#10
Przeczytałam całą kartę i po prostu... wow. To jest piękne. Lexie jest piękna, była piękna i w swej głębokiej urodzie pozostanie w naszych pamięciach, chociaż nie każdy miał okazję z nią porozmawiać. Żałuję, że bałam się kiedyś z Tobą odgrywać na tej postaci. 
Jak to powiedział kiedyś Owidiusz...
Finis coronat opus~



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten temat 1 gości



Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2024 MyBB Group.
Theme by XSTYLED modified by Hapel Dev Team © 2015-2024.