17.04.2020 00:03
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.04.2020 00:04 przez עשרים ושתיים. Edytowano w sumie jeden raz.)
Zobaczyłem cię wtedy nocą,
Twoją postać w oddali pojawioną,
Twoja twarz- rozmyta w świetle.
Pozbawiony oddechu, przysłuchiwałem się.
Twoje wygłodniałe oczy mieniły się jak ogień,
Oświetliły moje wilgotne wnętrze.
Zdradzieckie jak ja są przestrogi twego imienia.
Wiatr się falą wzmaga a wraz z nim ja.
Twoją wodą, w końcu rozkwitam!
Spójrz jak wysoko urastam,
Nie jestem już człowiekiem.
Dzięki tobie Magia żyje,
Pożądanie jej było zwierzęce...
Ale ja już nie jestem człowiekiem!
Poczułam jak kąsisz mnie,
Łagodnym głosem jednak zaszeptałeś...
"Jak widzisz się za parę lat?
Czy to warte jest tylu ran?"
Połamane kości, zmęczone i stare,
Lecz nasze słowa nie zostały jeszcze spisane,
A nasze prochy, ogniem są ponaznaczane.
Głosy twe imię wołają.
Czy iskrę mogę już wzniecać?
Ranek dogasi te płomienie wiatrami, które wyją...
Czekam na twe wstąpienie.
Zobaczyłam cię wtedy nocą,
Sylwetka twoja z oddali przybyła,
Twoja twarz w świetle rozmyta,
Którym stałam się ja.
Sylwetka twoja z oddali przybyła,
Twoja twarz w świetle rozmyta,
Którym stałam się ja.