Witaj!

[Dor] Christopher Barker
ShrekLich
Czarodziej




Posty: 47
Tematy: 7
Wrz 2018
73
Gryffindor
#1
Christopher Barker
[Obrazek: qFLL11qP4KKbgepAfkMDn4BppcmGVaH-jxjM5BH_...PjPBN0R1zq]


INFORMACJE PERSONALNE:
Znudzony strażnik wziął do ręki stare, poplamione czymś niezidentyfikowanym dokumenty. Przejechał po nich błyskawicznie wzrokiem, jakby ledwie muskając litery. 
- Godność?
- Christopher Barker.
- Narodowość?
- Brytyjczyk.
- Wiek?
- Dwadzieścia pięć lat. 
- Data urodzenia?
- 6 lipca 2054 roku. 
- Miejsce urodzenia? 
- Trumptington, szpital na Robinson Way.
- Czystość krwi?
- 75 procent.
- Karany za coś?
- Mandat za kradzież cukierków z marketu. 
- Bardzo śmieszne... Proszę resztę dokumentów.
W tym momencie czarodziej jakby się zawahał. Wyraźnie wolał tego uniknąć, ale wzrok strażnika był nieubłagany. Ostatecznie podał mu papiery, chociaż wyjątkowo ospale. Ten przejrzał je na szybko, tymczasem z każdym czytanym słowem jego brew coraz bardziej unosiła się w górę. 
- Straszenie mugolskich dzieci z przedszkola w przebraniu klauna? 
- Słyszałem, że dzieci lubią klauny. - Mruknął ironicznie, odczytywanie trwało jednak dalej.
- Obrzucenie łajnem pleców francuskiego ministra...?
- Cóż, celowałem w głowę.
- ...do tego kilka napaści i bójek z użyciem magii. 
- Zasłużyli sobie...
W tym momencie strażnik mu przerwał. Spojrzał na niego z politowaniem, jakby miał do czynienia z debilem.
- Narażał Pan zdemaskowanie magicznego świata?
- To byli tylko mugole! - zaprotestował z lekką paniką w głosie - A ostatecznie nikt nie ucierpiał.
- Panie Barker.. Ja nie wiem, czy mogę wydać pozwolenie na wjazd osobie, która napada na mugoli, bo usłyszała kilka nieprzyjemnych słówek.
Mężczyzna był wyraźnie rozdarty. Widział już długą kolejkę zaraz za plecami czarodzieja i nie chciał przedłużać tego jeszcze bardziej. Ostatecznie jego wzrok spoczął na samym winowajcy, którego krzywy uśmiech jakoś go przekonał. Strażnik westchnął ciężko, po czym podbił zgodę. 
- Witamy w Wielkiej Brytanii Panie Barker... ponownie. 







[Obrazek: Ie0HoTXjW46BDl0e9X0Ub4pvLBJnzjNRCojWX7OS...5cv1O4D1iK]


CHARAKTER POSTACI:
Niestety, problemy nie skończyły się na okienku w porcie. Christophera czekało coś zdecydowanie gorszego... Jazda autobusem. Rzecz jasna mugolskim. Mężczyzna oddałby wszystko za podróż bez obecności tych niemagicznych, ignoranckich istot. Mugole w większości irytowali go niemal na każdym kroku, nie rozumiejąc zdaje się podstawowych zasad. To w końcu nie ich wina, ale... byli niestety do tego niesamowicie chamscy. 
- Niechże Pan wstanie! Starsza osoba chce usiąść!
Syknęła do niego jakaś młoda kobieta, trzymająca się zaraz obok siedzenia, które zajął. Znużony czarodziej podniósł na nią wzrok i błyskawicznie ocenił. Była nawet ładna, zdaje się że w jego wieku. Ale zdecydowanie zbyt upierdliwa, jak dla zmęczonego podróżą Barkera. 
- Cóż, zawsze zostaje podłoga...
Mruknął pod nosem, na tyle jednak głośno, że mugolka mogła go usłyszeć. Sama babcia nie narzucała się, chociaż ewidentnie była niezadowolona. Najśmieszniejszy w tym wszystkim był wyraz twarzy tej dziewczyny. 
- Nie ma Pan za grosz kultury!
Warknęła do niego z wściekłością, na co jedynie czarodziej parsknął śmiechem i odwrócił wzrok. Był zmęczony i drażliwy. W normalnych warunkach może nawet nie wypadłby tak chamsko, ale przepłynął właśnie setki kilometrów, jechał pociągiem, po czym drałował przez pół miasta do przystanku. Mugole wybrali sobie zły moment, by wytykać mu braki kultury. 



Minęło trochę czasu i autobus opustoszał. Kolejni pasażerowie dosiadali się do Christophera, a potem wysiadali. Żaden jednak nie przykuł na dłużej jego uwagi. W pewnym momencie dołączył się do niego kolejny już facet, na którego nawet nie spojrzał. 
- Nowy, że podróżuje takimi zwykłymi autobusami?
Spytał go wesoło, na co czarodziej podniósł zmęczony wzrok. Przyjrzał się uważnie okularnikowi próbując ocenić, czy wziął go za właściwą osobę. Ten, jakby domyślając się jego obaw, skinął głową na amulet, który Barker miał na szyi.
- To Pana zdradziło. Wracam właśnie z ministerstwa... Bill Corbett, miło poznać.
Barker przyglądał mu się przez dłuższą chwilę, jakby nie wierząc własnym oczom. W końcu uśmiechnął się niemrawo i uścisnął obcemu dłoń. Coś mu jakby ulżyło. 
- Christopher Barker... Tak, dzisiaj przypłynąłem. Może mógłby mi Pan wskazać, gdzie to jest? 
Pokazał mu kartkę, na której napisany był adres i narysowana niewielka mapka. Bill poprawił okulary i zastanowił się przez chwilę. Gdy zaś go oświeciło, pstryknął palcami z entuzjazmem.
- Wiem! Możemy się tam przejść z następnego przystanka, o ile nie wadzi. I proszę mówić do mnie Bill. 
- Ah no dobrze. Dziękuję... Billu. Miejmy tylko nadzieję, że nie zaprowadzisz mnie do jednej z tych waszych londyńskich ciemnych uliczek. 
Po raz pierwszy tego dnia chyba uśmiechnął się rzeczywiście szczerze. Na następnym przystanku obaj wysiedli i rozpoczęli spacer w kierunku niedawno zakupionego mieszkania Chrisa. Nowy znajomy szybko odnalazł wspólny jezyk z Barkerem. Obaj niezbyt przepadali za tłumami, kpili z idiotów i byli oczywiście czarodziejami. 









[Obrazek: 7KAUdKGky5n7EkJ3cB2T399ydsQyVTzI5dZXFCQX...IsAoeW4_yv]


WYGLĄD POSTACI:
Obaj czarodzieje pożegnali się i wymienili kontaktami tuż przy samym mieszkaniu Barkera. Chciał nawet zaprosić znajomego do środka, ale ten po pierwsze nie miał czasu, a po drugie... no w środku nic jeszcze nie było. Ale nieco dłuższego spaceru okrężną drogą na pewno nie żałowali. 
- No nie ma jak w domu...
Wymamrotał Chris ironicznie do samego siebie, gdy wreszcie przekroczył próg budynku. Na ośrupanym wieszaku przy drzwiach powiesił swój szarawy płaszcz, który przeważnie miał na sobie w zimniejsze dni. Normalnie ubierał też na siebie zwyczajną kurtkę, ale w tej akurat wypaliło się kilka plam. Nawet to nie stanowiłoby jednak problemu, gdyby nie to, że przy kontroli musiał wyglądać porządnie. Mężczyzna przeważnie nie dbał o swój wygląd. Jego ubrania były schludne, ale mało oficjalne. Nierzadko podziurawione lub poplamione, gdyż w podróży nawet tego nie zauważał. Przez tę całą drogę nawet nie zauważył, jak się spocił. Odłożył zatem walizki pod ścianą i zaczął szukać pomieszczenia, które można by nazwać łazienką. To okazało się niezbyt okazałe, ale cóż... Lepszy rydz, niż nic. Christopher przemył na szybko twarz wodą, po czym wytarł ją w rękaw. Podniósł wzrok na lustro przed sobą, by zobaczyć własną twarz... No ale lustra tam nie było. Cóż, będzie musiał najwyraźniej obejść się bez niego. 



Przyrządził sobie niewielką kolację i zaczął jeść w spokoju, czytając przy tym gazetę. Kusiło go, by uszykować sobie istną ucztę, ale powstrzymał łakomstwo. Podczas swej podróży jadał skromnie, dzięki czemu swoją drogą był dosyć szczupły, co mogło zadziwiać przy jego apetycie. Uznał, że jeszcze ten jeden dzień przetrzyma. Po skończonej kolacji rozłożył materac i położył się na ziemi. Wszędzie walały się kartony, ale on nie potrzebował zbyt wiele miejsca. Nie należał raczej do tych solidnej budowy, no i za wysoki specjalnie nie był. Coś ponad metr osiemdziesiąt. Ale to mu wystarczyło. 
- Doobranoc świecie. 
Rzucił sarkastycznie w sufit. Przed snem ustawił jeszcze kilka osobistych rzeczy przy posłaniu. Nie były specjalnie istotne, ale wolał je mieć na widoku. Była to jego różdżka, zegarek po dziadku, kilka tajemniczych kamyków oraz oczywiście zdjęcie z przyjacielem. Z ruchomej fotografii uśmiechali się do niego dwaj młodzieńcy. Wykonali je ledwie rok temu, a Chris miał wrażenie, jakby minęła cała wieczność. Widział przed sobą nawet atrakcyjnego młodzieńca (chociaż zawsze żartowali, że wyglądają jak dementorzy). Włosy koloru ciemnego brązu dosłownie fruwały mu na wszystkie strony na fotografii. Bystre, zielony oczy spoglądały na swego rodzica. Szczupłą twarz o prostym nosie pokrył już lekki zarost, jakby nie mogli porządnie się ogolić przez miesiące. A mimo to byli szczęśliwi... Barker nie mógł uwierzyć, że ta osoba to on sam. Obok swojego przyjaciela.
- P*erdol się Rowe.
Mruknął poirytowany, przewrócił fotografię, po czym poszedł spać. 





[Obrazek: ryt9komI7FPsKqGuU_UcIZmXSe6h3GvU25HDhFcs...vxpFofixUT]


HISTORIA POSTACI:
Po kilku dniach spania w stosach kartonów, wreszcie przyszedł czas na rozpakowanie rzeczy. Christopher zaprzęgnął do pomocy sobie Billa, chociaż ten potraktował to raczej jako okazję do głębszego poznania nowego przyjaciela. I tak też się w sumie stało. W rzeczach Barkera znajdowało się, oprócz zwykłych ubrań, czy innych bzdet, wiele niezwykłych przedmiotów. Miał całą gablotkę z eliksirami własnej roboty (stanowczo odradził próbowania). 
- To... Gdzie zamierzasz pracować? - zagadał do niego Corbett, oglądając uważnie jakąś podniszczoną księgę. 
- Jeszcze nie wiem... - westchnął Chris - Pewnie coś z eliksirami, jak sam widziałeś. Od zawsze mnie fascynowały. Rodzice mówili, że nawdychałem się czegoś i przez to mi tak odbija. 
Zaśmiał się krótko, po czym postawił na stole jakiś karton. Zajrzał do środka i z zaskoczeniem stwierdził, że znajdują się w nim jego najbardziej cenne pamiątki. Dziwne... Wydawało mu się, że oznaczył go jakoś. 
- Co tam masz? - Bill podszedł do niego, zaglądając do wnętrza pudła.
- Stare rzeczy... Niektóre nawet z czasów szkoły. 
Mężczyzna zaczął wyjmować na stół kolejne graty. Pierwsze szaty szkolne, zdjęcia, kamienie i inne starocie. Jego przyjaciel przyglądał im się jedynie milczeniu. Po jakimś czasie zaczął jednak wypytywać o poszczególne z nich. A na pierwszy ogień poszły zdjęcia Christophera i jakiejś grupki. 
- A to kto? - spytał go zaciekawiony.
- A to... Przyjaciele. Wiesz, jak wyjeżdżaliśmy, to było nas całkiem sporo. Cała dziesiątka. Z biegiem lat jednak wykruszali się i wracali do kraju...
- Koledzy ze szkoły?
- Można tak powiedzieć. Wyjechaliśmy tuż po jej zakończeniu. Chcieliśmy zwiedzić Europę i nabrać nieco doświadczenia w swoich zawodach, ale no wiesz... Oni zaczęli tęsknić. Niektórzy wymiękli, inni zapragnęli się ustatkować. Jeszcze inni wyjechali na pogrzeb kogoś bliskiego i już nie wrócili. 
I rzeczywiście, kolejne fotografie przedstawiały coraz mniejszą grupę czarodziejów. Aż na ostatniej pozostała ich tylko dwójka. 
- Więc zostałeś ostatni? - spytał go Bill, przyglądając się kolejnym fotografiom.
- Tak. Chociaż i ja wymiękłem, jak widać... Ten na ostatnim to Leonard Rowe. Cóż, tylko on dorównywał mi zapałem. 
Corbett wreszcie uniósł głowę, by przyjrzeć się nieco dokładniej przyjacielowi. Wyczuł w jego głosie jakąś nutę żalu.
- Dlaczego więc wrócił?
- Kłótnia. - mruknął Christopher cicho - Znaliśmy się od dziecka... Pierwszy raz spotkaliśmy się na Ppokątnej. Byłem wtedy strasznie zestresowany. Rodzice puścili mnie samego i zgubiłbym się, gdyby nie przylazł do mnie i mnie nie oprowadził. 
Powiedział to z krzywym uśmiechem, jakby bawiła go ta cała sytuacja. Z jednej strony czuć było, że ciężko było mu mówić na ten temat. Z drugiej jednak, nie widział powodu, dla którego miałby to ukrywać. Więc słowa płynęły. 
- Wiesz, nie wiedziałem nawet, czy jestem magiem. Moje objawienie mocy było dość... niejednoznaczne. Gonił mnie wielki pies. A gdy już mnie miał dopaść, to nagle coś mu odbiło i stał się potulny jak baranek. Dostałem niby list z Hogwartu, ale... no wątpiłem. 
- Ale że co... pochodzisz z mugolskiej rodziny i nie wiedziałeś? 
- Niee, wręcz przeciwnie. - zaraz zaprzeczył - Oboje moi rodzice byli czarodziejami. Ale tym bardziej martwiłem się, czy nie jestem charłakiem. A Leo pomógł mi z pierwszymi czarami. Pokazał co i jak. Byliśmy razem w Ravenclawie, całą szkołę razem broiliśmy i cóż... Potem razem wyjechaliśmy. 
Z każdym kolejnym słowem Christopher coraz bardziej markotniał. Tak jakby mówienie o dzieciństwie było przyjemnością, a każde kolejne słowo w kierunku dorosłości stawało się katorgą. 
- Dlaczego więc się pokłóciliście? 
Spytał go Bill niepewnie. Nie był przekonany, czy powinien drążyć temat, ale widział, że przyjaciel musiał się komuś z tego wygadać. Teraz jednak milczał. Patrzył pochmurnym wzrokiem na ostatnią z fotografii na stole. 
- Po części o sławę, a po części o kobietę. - odezwał się w końcu - Byliśmy wtedy gdzieś na południu... Ledwie parę miesięcy temu. Leo od dłuższego czasu coraz bardziej świrował na punkcie naszych badań i już chciał je publikować. Potem przyprowadził jakąś kobietę, w której rzekomo się zakochał. A ja powiedziałem mu, co o tym myślę...
Czarodziej westchnął ciężko i usiadł na krześle. Przymknął na chwilę oczy, próbując przepchać przez gardło zakończenie historii. 
- Pokłóciliśmy się. Ukradł badania, uciekł i mnie zostawił. 



[Obrazek: 2gC9WkcL72wM2CN1qzP3pe2kKWk2k4yo5MLOUikh...MNO0CUJ9Zf]


INFORMACJE DODATKOWE:
- Na cholerę ci te wszystkie kamloty?
Zagadał do Chrisa rudzielec. Siedzieli na ławce w parku, rzucając leniwie okruchy okolicznym gołębiom. Była słoneczna niedziela (jakże rzadki widok w Londynie), toteż postanowili skorzystać z okazji i wybrać się na spacer. Minął już chyba miesiąc od przyjazdu do Londynu.
- Kamloty? - w odpowiedzi Chris uniósł nieznacznie brew - To nie jakieś tam kamloty. Różne kryształy i rzadkie minerały. Niektóre magiczne... Przydają się nawet w eliksirach. 
- Aha. - okularnik zdawał się nieco zbity z tropu - I co, warto jest taszczyć je dla eliksirów?
- Niee... To swego rodzaju hobby. 
Corbett parsknął śmiechem. Jemu takie zainteresowanie wydawało się raczej mało fascynujące. 
- Hobby prędzej kojarzy się z uprawianiem sportu albo graniem na czymś... na przykład skrzypcach.
- Gram na skrzypcach.
- Naprawdę? 
- Nie. - Barker parsknął śmiechem - Ale na trąbce już tak. Chociaż mocno to zaniedbałem.
- Dlaczego? - jego rozmówca się roześmiał - Mógłbyś kiedyś coś nam zagrać...
- Wiesz, moja podróż trwała ponad siedem lat. Zwiedziłem co najmniej kilkanaście krajów. Nie było czasu, by targać ze sobą trąbkę i ćwiczyć. Ale chyba do tego wrócę... 







[Obrazek: K751ZHJCLH9oXvo6XJxIx-IgvqdNGVng9PKEm0G7...ZyuO8r6829]


OCENY:
Astronomia – O
Eliksiry – PO
Historia Magii – N
Mugoloznawstwo - O
Latanie – O
Numerologia – O
Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami – N
Obrona Przed Czarną Magią – N
Starożytne Runy – O
Transmutacja – Z
Wróżbiastwo – T
Zaklęcia i Uroki – Z
Zielarstwo – Z












CECHY ZA HPP: 


[Obrazek: r9xAzmDK4St6ExIpAtWNmebNznMglG6nxo8DZsvx...BOq6-X-Vqi]


Prawie jak Lorcan (mocna zaleta) - już w szkole radził sobie doskonale z eliksirami. Podczas swych podróży jedynie pogłębiał tę wiedzę, objeżdżając i zbierając doświadczenie z odwiedzonych krajów. Nierzadko szykować musiał mikstury w warunkach polowych, dzięki czemu dodatkowo wyuczył się sprawności w tej dziedzinie. 


[Obrazek: jz5umIO7YmKjWRMeKhZ7qjoeSsGsfIMgFLhmcJtE...naxFYlOT_p]


Długi otrzymane w spadku (mocna wada) - może nie w spadku, ale długi to on ma. Podróże wyczerpały zdecydowanie jego liche fundusze. Gdy przyjaciel uciekł z badaniami, wziął sobie również większość ich cennych rzeczy. Powrót do kraju i kupno mieszkania kosztowały swoje, dlatego zmuszony był wziąć spory kredyt. 
Tajemniczy jegomość, który porzucił przeszłość.
Yudka
Yudka




Posty: 158
Tematy: 12
Sie 2019
47
Ravenclaw
#2
Piękna karta
░░░░░▄▄▀▀▀▀▀▀▀▀▀▄▄░░░░░
░░░░█░░░░░░░░░░░░░█░░░░
░░░█░░░░░░░░░░▄▄▄░░█░░░
░░░█░░▄▄▄░░▄░░███░░█░░░
░░░▄█░▄░░░▀▀▀░░░▄░█▄░░░
░░░█░░▀█▀█▀█▀█▀█▀░░█░░░
░░░▄██▄▄▀▀▀▀▀▀▀▄▄██▄░░░
░▄█░█▀▀█▀▀▀█▀▀▀█▀▀█░█▄░
Danon
Puchon




Posty: 278
Tematy: 30
Lut 2019
407
Hufflepuff
#3
Bardzo przyjemnie się czytało kartę.
Akceptuję!
Wejdź na serwer i zgłoś się za pomocą komendy /helpop Zaakceptowano mi kartę [link], a otrzymasz odpowiednią rangę.
Edit: ODJĘTE HPP



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten temat 1 gości



Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2024 MyBB Group.
Theme by XSTYLED modified by Hapel Dev Team © 2015-2024.