Witaj!

PRZYKŁADOWA KARTA POSTACI by Kanalike
Hapel
Administrator RP



Administrator RP

Posty: 38
Tematy: 21
Gru 2019

#1
[Obrazek: vprG7iu.png]
 
[Obrazek: kNod5ST.png]
Jakby w najlepszy sposób się opisać... Jestem raczej uczniem, który nie wyróżnia się zbytnio z tłumu. W sumie nigdy mi na tym nie zależało, więc uwaga innych osób nie jest potrzebna mi do szczęścia. Ale nie przedłużając - pierwszą rzeczą jaką rzuca się w oczy, są moje okulary. Wiem, wiem, zazwyczaj zaczyna się od włosów, postury, karnacji i tak dalej, i tak dalej, lecz tym razem postanowiłem skupić się bardziej na patrzałkach. Bowiem zawsze noszę je na nosie - posiadam dość dużą wadę wzroku i bez nich cały świat zaczyna się mazać. Nie ukrywam, iż są one moim znakiem rozpoznawczym. Ale skoro to już załatwiliśmy, pora przejść do rzeczy istotniejszych (przynajmniej dla większości ludzi). Należę do osób dość niskich i mogę łatwo stwierdzić, że jest to jedno z moich utrapień. Czasami trzeba prosić o pomoc, aby ściągnąć coś z półki w sklepie, co mnie irytuje. Jeszcze bardziej denerwujące jest, gdy ktoś mi tego odmówi - różni ludzie się w tych czasach zdarzają. Potrafią przejść obojętnie nawet obok człowieka, który stracił nogę i woła o pomoc na ulicy... Cóż, problemy tego społeczeństwa powinny być leczone przez władzę, a jak widać wszystko stoi w miejscu. Dobra, nieważne - na głowie posiadam brązowe, średniej długości włosy, których zazwyczaj nie czeszę w konkretny styl. Wystarczy raz przejechać grzebieniem i wszystko układa się tak jakbym chciał. Oczy ukryte pod grubym warstwem szkła, mają kolor brudnego niebieskiego. Wielu może porównać go do koloru Morza Bałtyckiego. Raz byłem na wakacjach w tych rejonach i szczerze tego żałuję. A podobno oczy są zwierciadłem duszy... Nie posiadam zbyt muskularnej budowy, należę wręcz do osób, mało sprawnych fizycznie. Za czasów gdy chodziłem jeszcze do normalnej szkoły, unikałem wf jak tylko się dało. Dochodzę do wniosku, że mimo wszystko wyszło mi to na dobre - w tym czasie uczyłem się dużo ciekawszych i pożyteczniejszych rzeczy. Jeśli chodzi o styl ubioru - zakładam na siebie chyba wszystko co znajdę w szafie. Nigdy nie wzorowałem się na jakichś idolach, jak to mają w zwyczaju robić koleżanki z mojej starej szkoły, tylko wybierałem pomiędzy ubraniami, które kupiła mi mama.
 
[Obrazek: 3Lhf1fu.png]
[Obrazek: yHs8gYS.png]
Jeszcze trudniejsze pytanie... Można nazwać je wręcz filozoficznym - jak mój tata zawsze mówił, ludzie od samego początku zadają sobie pytanie kim są i jaki jest ich życiowy cel. Jednak ja postaram się odpowiedzieć na nie w najbardziej uniwersalny sposób - po prostu opiszę swój charakter. Uważam się za osobę bardzo inteligentną, przynajmniej mądrzejszą od większości społeczeństwa. Od dzieciństwa zamiast biegać za jakąś piłką, której zasad do dzisiaj nie rozumiem, uczyłem się wielu konkretnych rzeczy. Dobrze jest mieć rodziców nauczycieli, gdyż to własnie od nich wyciągnąłem sporo wiedzy, którą teraz posiadam. Oprócz tego, jestem bardzo kreatywny i potrafię logicznie myśleć. Wszelkeigo rodzaju rebusy czy zagadki na logikę są dla mnie pestką. Po tacie nabyłem również skonności do filozofowania. Nie wiem dlaczego niektórzy mówią, że to trochę nienaturalne jak na jedynastolatka. Dla mnie to normalka i nie zamierzam się z tym kryć. Jedną z neutralnych moich cech, jest ogromna powaga. Nienawidzę jak ktoś robi głupie żarty. Są one strasznie... Żenujące. Gdy tylko widziałem, że uczniowie ze szkoły w Londynie, podkładają pineski na siedzeniu nauczycielki, krew mnie zalewała. Rzecz jasna podkablowałem ich, kiedy ta tylko zbliżała się do klasy. Nie powiem, opłaciło mi się to - na lekcji dostałem piątkę i to z plusem. To się dopiero nazywa zaradność. Potem już do końca roku mieli do mnie jakieś problemy, ale nie warto zadawać się z takimi półgłówkami. Posiadam też dużo wad. Wiele osób myśli, iż jestem bardzo zarozumiały i po części mogę się z nimi zgodzić. Ale uważam, że skoro posiadam wiedzę to warto się nią chwalić - w końcu kto się nie chwali, ten najczęsciej ląduje na budowie czy innej prowizorycznej pracy. Trzeba myśleć o przyszłości, bo to właśnie dla niej się uczymy. Jestem także samotnikiem - raczej przyjaciele czy inne dziwne relacje pomiędzy ludźmi, nie są mi potrzebne. Po co poświęcać czas drugiej osobie, skoro ta w każdej chwili może wbić mi nóż w plecy? Dwulicowości akurat nienawidzę, więc wolę być ostrożny już na samym początku i całkowicie wyeliminować zagrożenie, niż potem cierpieć.
 
[Obrazek: onYt9uL.png]
 
[Obrazek: ReDSvrH.png]
Moja historia zaczyna się od narodzin - zresztą tak jak każdego - odbyły się one w szpitaliu king's college, rzecz jasna w Londynie. Jestem dzieckiem dwóch nauczycieli w zwykłych szkołach, nie tych magicznych. Matka uczy fizyki oraz chemii, a ojciec zajmuje się filozofią oraz historią. Wychowali mnie raczej jak zwykłe dziecko i nikt z nas nie spodziewał się, że posiadam moc magiczną, czy jak to tam nazywają. Ale o tym później, bo teraz pora przejść do tego co działo się po narodzinach - oprócz mnie, był jeszcze starszy brat, którego od zawsze uważałem za amebę. Nie wiem w ogóle jak to możliwe, że trafił do naszej rodziny. Gdy o nim myślę, to aż zaczynam wierzyć, iż mit o bocianie przynoszącym dzieci w kapuście jest prawdziwy - najwyraźniej bocian zanim doleciał do naszego domu, uderzył głową o budkę telefoniczną i pomieszał mu się kierunek. W każdym razie jest on osobą, która zawsze lubiła łamać zasady i traktował mnie okropnie. Pamiętam jak nie jeden raz się z nim kłóciłem, a czasami pozwolił sobie nawet mnie uderzyć. Rodzice nie jeden raz próbowali z nim walczyć, lecz ten buntował się do tego stopnia, iż kilka lat później, potrafił nawet uciec z domu. Na szczęście zawsze byłem uważany za tego lepszego i porządniejszego, co znacznie zwiększało moje motywacje. Miło jest słyszeć od rodziców, że to ja jestem tym, którego od zawsze najbardziej kochali... W wieku 6 lat zostałem zapisany do przedszkolda - już wtedy posiadałem wiedzę znacznie większą od reszty dzeciaków. Co ważne, potrafiłem nawet liczyć do dziesięciu i znałem na pamięć cały alfabet. Rodzice jako nauczyciele, stawiali na to wszystko ogromny nacisk, za co teraz nie jeden raz bym im podziękował. Lata w przedszkolu minęły dość szybko, lecz dopiero potem rozpoczął się proces w moim życiu, który pokochałem najbardziej - nauka w szkole podstawowej. Od samego początku wiedziałem, że jest to co na co oczekiwałem od lat. Wreszcie znalazłem miejsce, w którym mogłem uczyć się ile chcę i zdobywać więcej wiedzy, której nie wyniosłem z domu. W każdym roku otrzymywałem świadectwo z paskiem i wyróżnieniem. Chociaż klasa niezbyt mnie lubiła, ja i tak byłem z siebie niewyobrażalnie dumny. Chyba każdy by się cieszył, gdyby znalazł się na moim miejscu. Pewnego razu zdarzyło się coś, co całkowice zmieniło moje życie. Niektórzy inteligentniejsi zapewne domyślają się co to może być za wydarzenie. Mój głupi braciszek jak zwykle postanowił zrobić mi na złość i zrobić coś co zaboli mnie najbardziej. Kiedy wracałem ze szkoły, a w domu nie było jeszcze rodziców, wyrwał mi plecak z ręki i zaczął wyciągać z niego zeszyty. Przeglądał je, śmiejąc się, iż jestem kujonem i niepotrzebnie się tak uczę, następnie powyrywał kartki z zeszytu od matematyki. Myślałem, że go wtedy zamorduję - poczułem ogromną złość, a wszystkie wyrwane kartki wzbiły się w powietrze, jakby powiał bardzo mocny wiatr i pokręciły się trochę wokół napastnika zeszytów, następnie opadły na ziemie. Chyba oboje się wystraszyliśmy po tym wydarzeniu - gdy tylko wrócili rodzice, natychmiastowo pobiegł do nich by się na mnie poskarżyć. Do wszystkiego się przyznałem, choć sam nie wiedziałem, iż posiadam takie dziwne zdolności. Uwierzyli dopiero po moich jedynastych urodzinach - wówczas w skrzynce pocztowej pojawił się list. Adresatem był nikt inny, jak szkoła magii i czarodziejstwa w Hogwarcie. W sumie to dziwię się, iż moi rodzice uwierzyli we wszystko to co tam zostało opisane. W końcu całośc wyglądała jak żart typowego śmieszka, aczkolwiek wkrótce w moim domu zjawiła się osoba, która miała objaśnić trochę więcej. Był to jakiś członek kadry zamku, nie pamiętam nawet czego uczył albo czym się zajmował. W każdym razie wytłumaczył moim rodzicom jak wygląda sprawa, a finalnie, kilka miesięcy później, pomógł w dostaniu się na ulicę Pokątną. Właśnie tam miałem zakupić wszystkie rzeczy potrzebne w szkole - po wymianie normalnej waluty na tą czarodziejską, przebyłem przez wszystkie sklepy tej tłocznej dziury. Wraz z rozpoczęciem roku, udałem się na peron 9 i 3/4, a tam jakimś cudem przeszedłem przez ścianę i wsiadłem do pociągu przepełnionego moimi rowieśnikami. Wpierw rzecz jasna pożegnałem się z rodzicami i powiedziałem im jasno, iż pomimo zmiany szkoły, liczę na to, że matka będzie wysyłąła mi drogą listowną zadania z matematyki. W Hogwarcie jej nie uczą, prawda? 
[Obrazek: eiu29zx.png]
 
[Obrazek: 94aiJt4.png]
Moim patronusem będzie:
Sowa
 
Zwierciadło Ain Eingarp:
Ja we własnej bibliotece
 
Dodatkowe:
- Jestem osobą praworęczną
- Moja wada wzroku wynosi 0.56
W przyszłości pragnę zostać filozofem
- Posiadam alergię na psy i koty
 
[Koniec]



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten temat 1 gości



Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2024 MyBB Group.
Theme by XSTYLED modified by Hapel Dev Team © 2015-2024.