Witaj!

Podanie na dorosłego
Jayce
Czarodziej




Posty: 3
Tematy: 2
Lut 2015
0
#1
Administracja serwera pragnie zapewnić każdemu graczowi bezpieczeństwo, dlatego uprasza się o niepodawanie swoich prawdziwych danych podczas wypełniania wzoru podania.




======================================

Dane dotyczące postaci:
======================================

Wszystko, co jest zawarte w tym podaniu, jest tylko skrótem całej historii.


Imię i nazwisko: Cedrik Carter

Wiek: 30 lat
Data urodzenia: **30 haplowych lat wcześniej**
Miejsce urodzenia: Francja, Paryż
Obecne miejsce zamieszkania: Hogsmeade
Czystość krwi: (25%, 50%, 75%, 100%) 100%
Historia postaci (Minimum 12 rozwiniętych zdań):
          RODZDZIAŁ PIERWSZY
Mugole nie potrafią sobie nawet wyobrazić, ile przeszedłem, co zrobiłem. Nawet często sam zadaje sobie pytanie jak w ogóle przeżyłem? Cóż. Widocznie Bóg robi swoje. Na świat przyszedłem 24 grudnia, w Paryżu, zwanym też "miastem zakochanych" - bujda. Od niepamiętnych czasów - miasto było jednym z największych ośrodków handlowych, więc właściwie - nie było by dziwne, gdybym urodził się w luksusach. Kto tak myślał, mylił się. We wrześniu, 1939 roku, w czasie II wojny światowej, nastąpiło bombardowanie, które wyrządziło bardzo wielkie szkody, również między innymi zniszczyło dom rodzinny moich pradziadków. Potem, stać nas było tylko na małe mieszkanie w centrum miasta. Tak, żyłem wśród mugoli, ale gdyby nie oni i ich medycyna, teraz bym, delikatnie mówiąc, nie żył, tam wykonano cesarskie cięcie i tym samym, uwolniono mnie od śmierci. Wyglądałem okropnie, w sumie - chyba jak każdy noworodek. Wbrew pozorom, rodzice się cieszyli - ale nie dziwi mnie to - w końcu, byłem ich jedynym i tym samym ostatnim dzieckiem. Nazwano mnie Cedrik, Cedrik Carter. Tu, we Francji, poznałem bardzo wielu nowych przyjaciół. Było mi tu bardzo dobrze, do czasu, aż dowiedziałem się o mojej przyszłej nauce w Szkole Magii i Czarodziejstwa - bla, bla bla. Nie interesowało mnie to, czy dostane jakikolwiek list - nawet nie pamiętam tego. Może i zabrzmi to dziwacznie, ale tu mi było bardzo dobrze, nie chciałem nigdzie jechać. Chciałem pozostać tu, wśród mugoli. No, ale kto by pomyślał, że ja rzeczywiście mam jakieś zdolności magiczne? A może to był przypadek? Do dziś tego nie wiem. Cztery lata po moich narodzinach już zaczęło się coś przejawiać, jakby jakaś niewidzialna istota towarzyszyła mi i broniła mnie przed wszystkimi osobami, które tylko będą próbowały mnie skrzywdzić. Codziennie słyszę jego głos, lekko przytłumiony - ale tylko ja go słyszę. Moje piąte urodziny - to zapamiętam do końca życia. Wtedy, jak na każdych urodzinach - było dużo osób z rodziny. W czasie śpiewania przez gości "Sto Lat" - próbowałem zdmuchnąć świeczki. Nie było łatwo, ale się udało, jednak - z nie najlepszym skutkiem. Płomienie, które oplatały świeczki - rozproszyły się i podpaliły stół, na którym był tort. To musiało być coś niezwykłego, przecież dziecko nie ma aż takich mocnych płuc. Mój tata wcale nie był na mnie zły, był ze mnie bardzo dumny i wtedy już uroczyście ogłosił, że pojadę do tej szkoły.
Ona się nazywała... o tak – Beauxbatons.
ROZDZIAŁ II
Ojciec powiedział, że nazajutrz polecimy do Wielkiej Brytanii. To był dla mnie kompletny szok. Spakowaliśmy tylko najważniejsze przedmioty i ruszyliśmy w drogę. Żeby nie wzbudzać kontrowersji u mugoli, nie mogliśmy użyć deportacji – łatwiejszej opcji. Cóż, wytrzymałem. Po parunastu godzinach w końcu byliśmy na miejscu. Naprawdę, bardzo ładne miejsce, podobało mi się, zwłaszcza, że wcześniej zwykle jeździliśmy tylko do Wiednia, spotkać się z rodziną. Stanęliśmy przed jakimś dziwnym barem.(?) Tata wytłumaczył mi, że to miejsce nazywa się „Dziurawy Kocioł” – zaśmiałem się, ale potem już nie było mi do śmiechu. Ponownie czarodziejski świat mnie zaskoczył. Tata postukał parę razy w mur, a cegły się rozsunęły. Weszliśmy „do środka”. Ujrzałem bardzo długą ulicę zwaną „Ulicą Pokątną”. Tata mówił, że miał przy sobie kilka „galeonów” więc nie trzeba wchodzić do Banku Gringotta. Nic nie rozumiałem, więc przytakiwałem i nie odzywałem się. Poszliśmy potem do Ollivander’s po różdżkę dla mnie. To było dla mnie bardzo dziwne przeżycie, dotknąć takiej różdżki. Wzbudziło to na mnie duże wrażenie. Dokupiliśmy jeszcze kociołek i inne magiczne rzeczy. Wróciliśmy do domu bardzo zmęczeni, a mama zrobiła nam gorące herbaty, a od razu potem położyliśmy się spać.
ROZDZIAŁ III
Pierwszy września, to dzień wyczekiwany przez nas bardzo długo. Wtedy to pojechałem powozem Beauxbatons do szkoły. Powóz był zaprzężony w dziwne stworzenia, noszące nazwę „Abraksany”. Gdy już wylądowaliśmy na miejscu, ujrzałem piękny i majestatyczny zamek. Weszliśmy do środka i z wielką pomocą nauczyciela, pojawiliśmy się w Sali Głównej. Razem z wszystkimi pierwszakami stałem tam bardzo długo, aż usłyszałem, że wywołują moje imię. Podszedłem i nagle na mojej głowie pojawiła się mówiący diadem. Zaraz po tym usłyszałem: „Papillonlisse!” Nie wiedziałem o co chodzi, dopóki nie usiadłem przy stole, w gronie osób, z tego domu. Powiedzieli mi, że do tego domu trafiają osoby mężne i sprawiedliwe. Wiedziałem już, że to będą najlepsze lata w moim życiu!
ROZDZIAŁ IV
Nauka szła mi bardzo dobrze, zwłaszcza transmutacja, eliksiry, a także zaklęcia i uroki. Uczyłem się na jak najlepszym poziomie. Codziennie pisałem do rodziców listy, a oni jak najszybciej odpisywali. Oczywiście poznałem wielu ciekawych i miłych ludzi, ale byli też tacy, co działali mi okropnie na nerwy. Było mi dobrze w tej szkole, poznawałem wiele nowych rzeczy, o których wcześniej mogłem tylko marzyć. Tak minęły pierwsza i druga klasa w Beauxbatons. W trzeciej i czwartej klasie było bardzo podobnie, tyle, że wtedy poznałem moją pierwszą miłość – Fleur. Była bardzo piękna i mądra, wprost ideał. Nasza miłość nie trwała zbyt długo, bo usłyszała wiele plotek na mój temat, które były – nieprawdziwe. Wtedy zacząłem gorzej się uczyć, wszystko się zepsuło. Przestałem chodzić na zajęcia i uciekałem z terenu szkoły, aż do czasu, gdy na zamek ustawiono bariery, mające na celu zapobiec takim czynom. Chcąc nie chcąc – musiałem nadal chodzić do szkoły. W piątej klasie mieliśmy egzaminy, które o dziwo wyszły mi rewelacyjnie. Kolejne dwie, tym samym ostatnie klasy w Beauxbatons były dla mnie ciut lżejsze, co dawało mi więcej swobody. Dumny z siebie zakończyłem szkołę z zadawalającymi wynikami i rozpocząłem dorosłe życie, które, jak się okazało, było trudniejsze niż sobie wyobrażałem.
ROZDZIAŁ V
Po skończeniu szkoły, wróciłem do Paryża, gdzie chcąc nie chcąc, ukrywałem moje zdolności magiczne w jak najlepszy sposób. Wynająłem mieszkanie nieopodal domu moich rodziców i rozpocząłem zupełnie nowe życie. Zacząłem pracować dorywczo w sklepie spożywczym na kasie, bo w świecie mugoli nie byłem jeszcze pełnoletni. Miałem siedemnaście lat. Pieniądze zarabiałem, cóż, nie bójmy się użyć tego słowa – okropne, a na czynsz dawali mi częściowo rodzice, za co byłem im bardzo wdzięczny. Pewnego burzliwego dnia, gdy siedziałem sobie cicho w moim malutkim mieszkaniu, usłyszałem pukanie do drzwi. Podszedłem otworzyć, jednak nie spodziewałem się, że będę tak szczęśliwy. Przed drzwiami stała zmoczona Fleur. Nie wiedziałem skąd dowiedziała się gdzie mieszkam, ale byłem wniebowzięty. Razem spędzaliśmy bardzo dużo czasu. Fleur była moją pierwszą, no i jak dotąd jedyną miłością. Niedługo potem tragicznie umarła przy pracy z eliksirami. Otrząsnąłem się całkowicie dopiero dwa lata po jej śmierci. Miałem wówczas dziewiętnaście lat. Ciągle myślałem o Fleur i miałem nadzieję, że kiedyś ją znowu zobaczę.
RODZIAŁ V
Stwierdziłem w końcu, że nie mogę być ciągle w jednym miejscu, więc wyjechałem daleko od Paryża, tam gdzie nikt mnie nie znajdzie. Szybko wsiadłem w pierwszy lepszy statek i ruszyłem w nieznane. Nawet nie wiedziałem, gdzie popłynę, jednak ludzie mawiali, że płyniemy na nieodkrytą jeszcze wyspę. Byłem bardzo podekscytowany tą przejażdżką. Gdy już wylądowaliśmy, spałem, a pewna kobieta, ubrana w szarą bluzkę, na ramiączkach i krótkich szortach, w czapce obudziła mnie. Wyszliśmy i nagle zobaczyłem wielką wyspę, gdzie miały mnie czekać niezapomniane przygody, lecz, cóż, nie takie jak sądziłem i właśnie tego się między innymi obawiałem.
RODZIAŁ VI
Razem z Angeliną, bo tak nazywała się ta kobieta, zaczęliśmy zwiedzać wyspę. Przez dłuższy czas czułem wielki niepokój, wypełniający mnie od środka. Mrok, otaczający całą wyspę sprawiał straszne wrażenie. Mimo to, było nam raźnie, bo byliśmy we dwójkę. Byliśmy w lesie, pełnym naprawdę pięknych drzew, różnego rodzaju. Roiło się tam też od robactwa, do którego od zawsze miałem mieszane uczucia. Pewnej chwili, gdy już byliśmy w połowie drogi do obozu, o którym wcześniej wspomniała Angelina, jakieś dziwne stworzenie wypełzło prosto spod krzaków. Angelina wyjęła różdżkę i machnęła nią, zabijając szybko magiczne stworzenie. Potem powiedziała, że chodziła do Durmstrangu, a pochodzi z Austrii. Byłem zachwycony i wyjąłem też swoją różdżkę i pokazałem ją Angelinie. Ona też była zdziwiona. Cóż, znalazłem bratnią duszę?
ROZDZIAŁ VII
Spędzałem bardzo dużo czasu z Angeliną i już właściwie całkowicie pogodziłem się ze śmiercią mojej ukochanej, Fleur. Wyjechaliśmy z wyspy bardzo szczęśliwi. Zamieszkaliśmy w Hogsmeade, w Wielkiej Brytanii. Angelina oprowadziła mnie po całej okolicy, a ja? Ja starałem się o dołączenie do Ministerstwa Magii, lub nauczyciela językoznawstwa. Cóż, kto to wie, może mi się uda. (dalsza historia będzie dodawana w karcie postaci, wraz z przeżyciami postaci)
Wygląd postaci: Cóż, mężczyzna wygląda jak na swój dosyć wysoki wiek bardzo dobrze. Ciemny blondyn, z natury, włosy krótkie, aczkolwiek nie na łyso. Jego oczy są błękitne, jednak nie aż tak, żeby nie było ich widać, lub gorzej – wyglądały na oczy nieludzkie. Ma na twarzy bardzo lekki zarost. Jego cera nie jest szorstka, ani gładka, jest neutralna. Wyróżnia się z tłumu śnieżnobiałym i prostym uzębieniem, czym lubi się chwalić, w trakcie uśmiechu. Często można go ujrzeć w okularach przeciwsłonecznych, z powodu tak dziwnej wady wzroku, która powoduje gorsze widzenie w nadmiernym słońcu. Zazwyczaj można go ujrzeć w bardzo eleganckich ubraniach, takich jak garnitur, czy też zwykła marynarka i czarne jeansy. Mimo, że na co dzień ubiera się tak schludnie i ładnie, to w dni, w których może „wyluzować”, ubiera sportowe ubrania i zwykle białe buty. Zobaczyć go w dresie można tylko w domu, na siłowni i w szkole tańca towarzyskiego.
Cechy charakteru: Jego charakter jest w dużym stopniu mieszany. Mężczyzna zawsze mówi szczerze to, co myśli, bez względu na to, czy może kogoś bezwiednie obrazić. Zwykle stara się pomagać ludziom, jednak przy mniej komfortowych sytuacjach, taktownie odmawia. Nie znosi młodych ludzi, którzy drwią z innych, bądź są niewychowane i brak im szacunku. Sam natomiast ma wielki szacunek do osób starszych, jak i w jego wieku. Potrafi nawiązać znajomości z osobą w każdym wieku. Potrafi współczuć drugiej osobie, nawet jeśli rzecz jest na tyle błaha, że jest to nie na miejscu. Jest osobą bardzo kulturalną, czego wymaga też od innych ludzi. Jedną z jego wad, jeśli można to tak nazwać, jest bardzo wysoka samoocena. Jest bardzo tolerancyjną osobą i nie interesuje go wiek, kolor skóry, orientacja seksualna i inne takie sprawy.
Usposobienie/Sposób bycia:
- Zawsze jest kulturalny,
- Zawsze wyraża swoją opinię na jakiś temat,
- Cecha „tolerancyjny” ma dla niego zawsze jedno znaczenie.
- Pomaga bez względu na okoliczność, jednak w mniej komfortowych sytuacjach, taktownie odmawia [j.w]
Umiejętności:
- Potrafi mówić w trzech językach, jakimi są: *francuski, *angielski, *niemiecki.
- Jest na dobrym poziomie w tańcu towarzyskim.
- Mimo, że w Beauxbatons nie uczono OPCM, potrafi wyczarować patronusa z lekcji indywidualnych.
Wykształcenie(Z umiarem, Einsteinów nie przyjmujemy):
- Ukończona na bardzo dobrym poziomie szkoła Beauxbatons,
- Skończony na równie dobrym poziomie praktyczno-teoretyczny kurs z eliksirów i transmutacji.

ONMS -       PO
Transmutacja -  PO
Zielarstwo -    PO
Smokologia – (nie przystępował)
Starożytne Runy – (nie przystępował)
Eliksiry - PO
Astronomia - O
Numerologia – (nie przystępował)
Wróżbiarstwo – (nie przystępował)
Językoznawstwo - O
Zaklęcia i Uroki - PO
Historia Magii - T


Rodzina postaci:
Jean Paul Carter – ojciec – czystokrwisty czarodziej, metamorfomag.
Fleur Gaultier-Carter – matka – czystokrwista czarownica, animag. (zmiana w kota)




======================================
Dane dotyczące gracza:
======================================


Nick w grze: Jayce
Twój wiek OOC: 14
Czy jest to multikonto?: NIE.
Dlaczego chcesz, aby Twoja postać była dorosła?: Myślę, że dam sobie radę, grając dorosłym, poza tym, widziałem rozgrywkę mojej siostry, jako ucznia, i szczerze? Nudziło mnie to, a widząc graczy z postaciami dorosłymi, zapragnąłem też tak grać.
Jak oceniasz swój poziom RP?: no, z 7/10
Czy masz doświadczenie w grze na serwerach RP?: SAMP, miałem na serwerze RP rangę za moje RP.
Skąd dowiedziałeś się o serwerze?: Od siostry.

Rozegraj scenkę, w której Twoja postać stara się przerwać bójkę dwóch młodych chłopców oraz nakłonić ich do rozwiązania konfliktu drogą pokojową.(Podpowiedź: Pamiętaj o czynnościach). – okej.
[C] – Cedric
[ch1] – Chłopiec pierwszy
[ch2] – Chłopiec drugi.

**W hogsmeade panuje cisza, a słońce, które wcześniej tak ładnie świeciło, zaczęło przechodzić na zachód, tworząc tym samym mrok, ogarniający całą wioskę, słychać tylko szczekanie psa, które co jakiś czas cichnie, a potem znowu wraca**
[C] *przechadzając się drogą wioski Hengista z Woodcraft, stwierdził, że wpadnie do pub’u „Trzy Miotły” na kremowe piwo, przechadzce towarzyszyło gwizdanie, wydobywające się z ust Jayce’a.*
**Nagle w wiosce wszystkie światła się zapaliły, co musiało zwiastować tylko coś nieciekawego, zwłaszcza, że tak się działo tylko, gdy w Hogsmeade był jakiś incydent**
[C] *widząc zapalone światła stanął tuż przy wejściu do Trzech Mioteł i zaczął rozglądać się jeszcze po wiosce, sprawdzając, czy coś się nie stało, gdy nagle usłyszał krzyki dzieci, postanowił pójść za głosami*
**Ponownie można było usłyszeć szczekanie psa w oddali, tym razem jednak przygłuszane krzykami chłopców**
[ch1] *jedną ręką trzymając sakiewkę w górze, a drugą bijąc z pięści drugiego chłopca, krzywiąc się przy tym i wykrzykując szybko powiedział* Zostaw mnie, to moja sakiewka!
[ch2] *starannie próbował robić uniki ciosów rówieśnika, aczkolwiek z bardzo marnym skutkiem. Jego brwi były zmarszczone a jego usta otwarte i ostatkami sił mówił*: Bujda, ona była moja!
[C] *widząc to podbiega bliżej do chłopców i mierzy ich złowrogim wzrokiem* Co tu się dzieje?! *wykrzynął, ale tak dyskretnie, by nie pobudzić mieszkańców wioski*
[ch1] *nie zważając uwagi na mężczyznę, będącego wyższym od niego o połowę, nadal bił się z chłopcem, wciąż trzymając sakiewkę w górze i nie dając za wygraną*
[C] *bezproblemowo wyrwał sakiewkę chłopcu z ręki, robiąc minę pełną pogardy* Co wy sobie myślicie, że o tej godzinie będziecie budzić mieszkańców?!
[ch2] *otworzył bardziej oczy, aż wyglądały na bardzo zdenerwowane i postanowił rzucić się na mężczyznę mówiąc*: Niech Pan mi to odda!
[C] *bez żadnego problemu odepchnął dziecko od siebie, bawiąc się sakiewką, gdy nagle ujrzał napis „sakiewka należy do Kevina”* Jak się nazywacie?
[ch1] *ocierając nos z krwi i marszcząc brwi mówi*: Ja mam na imię Tom.
[ch2] *wiedząc, że coś jest nie tak, zmarszczył czoło i szybko powiedział*: Kevin, mam na imię Kevin, tylko proszę nie iść do dyrektora.. Proszę..
[C] *rzucił Kevinowi sakiewkę i zmierzył ostrym wzrokiem Toma* Dlaczego mu to zabrałeś?
[ch1] *jego głowa zeszła w dół, a jego mina posmutniała* Bo chciałem sobie kupić miotłę, a nie starczyło mi.
[C] *złapał się za głowę i wykrzyknął*: I o coś takiego tyle hałasu? *po tym wyciągnął z portfela kilka galeonów i wręczył je Tomowi mówiąc*: Masz i kup sobie tą miotłę, ale spróbujcie jeszcze raz tak zrobić, to dobrze nie będzie, ja wam to obiecuję. *zmierzył obojga chłopców wzrokiem na tyle ostrym, żeby chłopcy się przestraszyli*
[ch2] *szepnął do drugiego chłopca* Spadamy. *powiedział po czym razem z drugim chłopakiem uciekli do Hogwartu.*
**Dokładnie po całym wydarzeniu, słońce zaszło całkowicie i w wiosce zapanował kompletny mrok, co mogło sprawić dziwne poczucie niepokoju ogarniającego ciała ludzkie.**

Czy przeczytałeś regulamin? Tak. (!!!)
tomek011
Czarodziej




Posty: 345
Tematy: 17
Gru 2014
416
Gryffindor
#2
Czarodzieje czystej krwi to rzadkość, nie mają żadnej styczności z mugolskimi technologiami, gardzą nimi i za nic w świecie nie udaliby się do mugolskiego szpitala przy narodzinach dziecka. Imię i nazwisko jakieś takie niefrancuskie. Postać miała iść do Beauxbatons, a bez żadnego powodu pojechała do Wielkiej Brytanii? Według ciebie Beauxbatons jest w Wielkiej Brytanii czy Francji? Nigdzie nie było wspomniane, że w tej szkole są domy jak w Hogwarcie. Podróż statkiem na nieodkrytą jeszcze wyspę, to chyba jakaś bajka, lub nie to uniwersum. Jeśli chodzi o wygląd postać oczywiście bez żadnych wad, nie sądziłem, że istnieje pojęcie neutralnej cery, a oczy błękitne mogą być niewidoczne. Akcja RP chaotyczna, jakieś akcje ze światłami, w których nie wiadomo o co chodzi, słabo czytelna i bardzo sztuczna. To już twoje kolejne podanie, a błędów cały czas bardzo dużo, moim zdaniem nie powinieneś starać się o dorosłego.
Odrzucone.



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten temat 1 gości



Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2024 MyBB Group.
Theme by XSTYLED modified by Hapel Dev Team © 2015-2024.