04.07.2018 16:22
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.09.2020 23:03 przez Swanes. Edytowano w sumie 16 razy.)
- Zaczniemy od początku. Godność, wiek, skończona szkoła i obecnie zajmowana posada. - mruknął mężczyzna, unosząc błękitne tęczówki, na zirytowaną twarz więźnia w amerykańskim biurze aurorów.
- Maurice Ross Wright, 28 lat, urodzony 14 maja 53' roku w Londynie. Ukończyłem Szkołę Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, aktualnie niezatrudniony. - burknął wyraźnie zirytowany, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy z aurorem.
- Godność matki i ojca? - dodał niemalże mechanicznie, wpisując w podstawowe rubryki wszystkie informacje.
- Samara Wright oraz Carrick Procter. - dodał bezuczuciowo.
- Czemu nosisz nazwisko matki?
- Bo tego gnoja nie szanuje i gdybyś mnie nie skuł, spróbowałbym go najchętniej zabić. - warknął nieco głośniej i z jego ust wydarło się warknięcie, przypominające to wilka.
- Zaczęły się jeszcze zanim rozpocząłem naukę w Hogwarcie. Wtedy też moja własna matka przemieniła mnie w wilkołaka, ot taka rodzinna zachcianka, a klątwa daje o sobie znak do teraz. Po części na to wszystko przyczyniło się poznanie ojca, owszem z początku próbowałem się do niego przekonać, jednak z każdym kolejnym dniem czułem do niego większą nienawiść niż do kogokolwiek innego, a uwierz mi, miałem na pęczki takich relacji. - wypowiedział, odkładając dłonie na stolik. Co jak co, ale kajdanki nie należały do najwygodniejszych ozdób na nadgarstkach.
- Maurice Ross Wright, 28 lat, urodzony 14 maja 53' roku w Londynie. Ukończyłem Szkołę Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, aktualnie niezatrudniony. - burknął wyraźnie zirytowany, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy z aurorem.
- Godność matki i ojca? - dodał niemalże mechanicznie, wpisując w podstawowe rubryki wszystkie informacje.
- Samara Wright oraz Carrick Procter. - dodał bezuczuciowo.
- Czemu nosisz nazwisko matki?
- Bo tego gnoja nie szanuje i gdybyś mnie nie skuł, spróbowałbym go najchętniej zabić. - warknął nieco głośniej i z jego ust wydarło się warknięcie, przypominające to wilka.
- Zaczęły się jeszcze zanim rozpocząłem naukę w Hogwarcie. Wtedy też moja własna matka przemieniła mnie w wilkołaka, ot taka rodzinna zachcianka, a klątwa daje o sobie znak do teraz. Po części na to wszystko przyczyniło się poznanie ojca, owszem z początku próbowałem się do niego przekonać, jednak z każdym kolejnym dniem czułem do niego większą nienawiść niż do kogokolwiek innego, a uwierz mi, miałem na pęczki takich relacji. - wypowiedział, odkładając dłonie na stolik. Co jak co, ale kajdanki nie należały do najwygodniejszych ozdób na nadgarstkach.
- Jakieś konkretne osoby wpłynęły na to, że jesteś taki... wybuchowy? - spytał auror, unosząc zaciekawione spojrzenie na 28-latka.
- Wydaje mi się, że należy zacząć od Carricka Proctera. To raczej nienaturalne, by dowiedzieć się o tym, że twój ojciec jest nauczycielem w szkole, do której masz zaraz iść. Nie miałem za złe tego mojej matce, chciała dla mnie dobrze. Ale cóż. O nim mogę powiedzieć tylko tyle, że ojciec z niego marny. Przyzwyczaiłem się do bycia jedynym mężczyzną w domu, teraz... cóż, byłem raczej zepchnięty na drugi plan. Zarówno matka jak i Lena, całą swą uwagę skupiły na nim. Wszyscy uważali, że będę miał łatwiej, zwłaszcza że w szkole było wtedy aż trzech Procterów. Nie, nie miałem żadnej ochoty utrzymywać z nimi kontaktu. Ojca nie szanuje, byłby ostatnią osobą, którą bym uratował. Obecnie mam ochotę zabić go za to, że przez jego brudną krew nie mam żadnej rodziny.
- Spokojnie. Nie tylko twój stary jest idiotą. Podzielam twój ból. A co powiesz o swojej matce i zgaduje siostrze? - zagaił mężczyzna, próbując kontynuować rozmowę.